"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Mozaika aż nazbyt bogata, czyli „Czekaj, mrugaj” Gunnhild Øyehaug

Choć związek z samą recenzją ma to jedynie pośredni, przyznam się Wam do czegoś: Między słowami to jeden z moich ulubionych filmów. Niewymuszona chemia między postaciami, piękne zdjęcia Tokio, „For relaxing times, make it Suntory time” oraz to „coś” skryte właśnie między słowami… No i w dodatku sentymentalnie teraz pamiętany czas studiów. Chciałem się tym podzielić, bo film Sofii Coppoli odgrywa pewną rolę w fabule, ale tak go lubię, że nie mogłem sobie odmówić. Jednak obecność tego miłego smaczku na ocenę Czekaj, mrugaj Gunnhild Øyehaug wpływu nie miała.

czekaj mrugaj

Niepewna siebie Sigrid wzdycha do zajętego rówieśnika i czeka na wielką miłość. Kåre przeżywa rozstanie i podgryza go kryzys wieku średniego. Trinne próbuje pogodzić niezależną sztukę z macierzyństwem. Linnea chce nakręcić film, który zbliżyłby jej własną historię do Przed wschodem słońca Linklatera. Viggo to samotnik nieznoszący większości społeczeństwa i swoich stanów lękowych. Gdzieś między nimi zaplecione zostaną nici relacji i przyciągań.

Tekst okładkowy stwierdza, że Czekaj, mrugaj jest „o wszystkim, co ważne w życiu” – brzmi to niebezpiecznie ogólnie i rzeczywiście jest głównym problemem powieści. Mówiąc zaś inaczej: w książce Øyehaug jest ciut za dużo. Ciut za dużo wątków, ciut za dużo postaci, ciut za dużo potencjalnie znaczących faktów, ciut za dużo symboli i nawiązań. Elementy te w odosobnieniu nie wadzą czytelnikowi, ale kumulacja tych nadmiarów prowadzić może do przesytu. Powieść w pewnym momencie nawiązuje do wspomnianego Przed wschodem słońca, w którym to nie brakło dyskusji o wszystkim i o niczym oraz postaci przeróżnych, ale fabuła nie tylko skupiała się na dwójce głównych bohaterów, a w dodatku akcja zamknięta była w jednym mieście i dniu. Tu zaś są przeskoki czasowe, liczne postaci niepoboczne, a i nawet spory rozstrzał geograficzny.

czekaj mrugaj

Mnogość w zakresie postaci ma za to tę zaletę, że czytelnikowi dość łatwo powinno być znaleźć bohatera sobie bliskiego. Øyehaug postawiła bowiem na różnorodność – wieku, płci, charakterów i ich skaz. To właśnie te braki, skrzywienia i smutki łącza te jednostki. Nie ma tu bowiem nikogo po prostu szczęśliwego, wszyscy szukają swojej drogi. Niektórzy dopiero zaczynają, a inni starają się na nią wrócić. Jednocześnie przy tym skupieniu na frustracjach i niedoborach postaciom nie brak uroku ni wiarygodności. Nie ma tu przerysowania, a raczej czułość i odrobina komizmu. Nadmiarowość Czekaj, mrugaj przejawia się też w nagromadzeniu okoliczności zbiegów i przypadków prowadzących do poznania, ale akurat ten zabieg autorki od początku odbiera się jako mrugnięcie okiem do odbiorcy.

To właśnie to mruganie okiem i dystans do własnej prozy są z kolei głównymi zaletami Czekaj, mrugaj. Pewne oddalenia autorki widoczne jest w samym stylu, który ma charakter niemal filmowy – poszczególne sceny opisywane są w pierwszej osobie liczby mnogiej (powieść otwiera zdanie „Oto widzimy Sigrid”), ale z perspektywy zewnętrznej. Wspomnienie o stylu wymaga choćby dwóch słów pochwały dla Anny Krochmal i Roberta Kędzierskiego, którzy wykonali bardzo solidną robotę. Ciekawostką jest zostawienie niektórych fragmentów (np. niewysłany list Sigrid do Sophii Coppoli) po angielsku, ale założyć można, że jest to po prostu odwzorowanie wyborów językowych Gunnhild Øyehaug. Literacka frywolność przejawia się też w namnożeniu nawiązań do innych tworów kultury, a prolog podrzuca czytelnikom intrygujący klucz interpretacyjny.

czekaj mrugaj

Elementy składowe Czekaj, mrugaj Gunnhild Øyehaug prezentują wysoki poziom, lecz nie do końca zgrywają się ze sobą. Na koniec czytelnik pozostaje bowiem, paradoksalnie rzecz ujmując, z niedosytem powodowanym przez przesyt. Nadmiar postaci, wątków i przypadków utrudnia czerpanie pełni literackiej satysfakcji z dystansu, humoru i ciekawie wykreowanych postaci. Koniec końców jednak podkreślić należy: jest to powieść warta uwagi i czasu jej poświęconego.


Podziękowania za egzemplarz do recenzji

czekaj mrugaj

Czekaj, mrugaj zawitało też tu:

  • Krytycznym Okiemlink
  • Literatura sautéelink

Często siadywała na łóżku, które stało tuż pod oknem, opierała podbródek o parapet i spoglądała na góry, które przeważnie były zupełnie białe, ponieważ siadywała tak zwykle zimą i spoglądała na te góry – które były niemal jaskrawobiałe – i na Wielki Wóz lśniący nad górami i przesuwający się powoli wzdłuż ich grzbietów. I patrzyła na wszystkie inne gwiazdy, na to, jak świeciły i iskrzyły się, jakby były żywe. A ona spoglądała na nie i myślała: wy mnie rozumiecie. Jeśli nikt inny mnie nie rozumie, zawsze mam was!

 

Poprzedni

Okiem w fantastyczną przeszłość, czyli staroszkolne okładki fantasy

Następne

Zdmuchnięci przez życie, czyli „Floryda” Lauren Groff

2 komentarze

  1. 288 stron, czyli powieść do skromna objętościowo. Może gdyby autorka zdecydowała się na trochę więcej tekstu, to udałoby się jej zgrabnie połączyć wszystkie wątki i postacie bez wrażenia przesytu i nadmiarowości. Nie zmienia to faktu, że tytuł zapowiada się dość intrygująco.

    • pozeracz

      Możliwe, ale też mam przeczucie, że taka konstrukcja była zamierzona. To chyba raczej kwestia mojego, osobowego odbicia się od akurat takiego zamysłu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén