"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Świat jest teatrem – aktorami węże, czyli „Dwie karty” Agnieszki Hałas

Nie tak dawno temu wydawnictwo Rebis przygarnęło pod swe skrzydła Marcina Przybyłka. Dzięki temu czytelnicy nie tylko mają okazję przeczytać Obrazki z Imperium, ale i resztę cyklu Gamedec. Jeśli jeszcze nie znacie, pędźcie koniecznie po Granicę rzeczywistości. Ja zaś metaforycznie popędziłem na wieść o wznowieniu cyklu Teatr węży przez to samo wydawnictwo. O prozie Agnieszki Hałas słyszałem wiele dobrego, głównie od pewnego Kruka, więc postanowiłem prędko sprawdzić, w czym rzecz i zagrać w Dwie karty.

dwie karty okładka

Shan Vaola nad Zatoką Snów to to miasto dychotomiczne. Dla bogatych, mieszkających na powierzchni jest ono całkiem przyjaznym miastem do życia. Ochrona roztaczana przez srebrnych magów i tworzonych przez nich golemów oraz ich pieniądze zapewniają im względny spokój. Nikt bowiem nie może czuć się w pełni bezpieczny, gdy nadchodzi zachwianie Ekwilibrium, a Zmrocza zaczyna przepuszczać przeróżne kreatury. Jednak w Podziemiach życie jest trudne do zniesienia i bez żadnych magicznych zawirowań. Bieda, głód, choroby i świństwa spuszczane przez farbiarzy do ścieków to tylko stałe elementy codzienności. Gdy dodać do tego bezwzględnych oprychów, homunkulusy i inne chowańce, to okaże się, że tajemniczy człowiek z oszpeconą bliznami twarzą zjawił się w niezbyt fortunnym miejscu. Teraz musi nie tylko odzyskać pamięć, ale i spróbować nie dać się wciągnąć w rozgrywki mrocznych potęg.

Wbrew hitchcockowskim maksymom napięcie strzaskane zostanie od razu: Dwie karty to bardzo dobra powieść, wyróżniająca się bardzo pozytywnie na polskim poletku fantasy. Jakość debiutu powieściowego Agnieszki Hałas opiera się na dwóch filarach, a mianowicie świecie przedstawionym i protagoniście. Jeśli chodzi o ten pierwszy, to otwarcie Teatru węży to przykład na solidne światotwórstwo w mrocznym wydaniu. Jest tu więc geneza świata, dualizm magiczny, panteon (aktualnie nieobecnych) bóstw, kilka wymiarów oraz ścierające się ze sobą grupy wpływów. Sednem zdaje się tu być Zmroczę, ochraniająca „nasz” świat przed niezbyt miłymi przybyszami z innych sfer zasłona, która podatna jest na zachwiania Ekwilibrium. A to wcale nie wszystko. Jest więc tu wszystko, co potrzebne, by osadzić czytelnika w danym uniwersum. Na plus zalicza się zaś to, że jedyną dłuższą ekspozycją jest mitologiczny wstęp – cała reszta wiedzy przekazywana jest niejako mimochodem lub też krótko i węzłowato.

Brune Keare, obdarzony mianem Krzyczącego w Ciemności, to z pozoru dość typowy przykład nieco rozgoryczonego twardziela o dobrym sercu, który ceni sobie spokój i honor. Jest też wyrzutkiem, który musi ukrywać swą prawdziwą tożsamość przed przedstawicielami władzy, a w dodatku z powodu amnezji stopniowo i po części na ślepo odkrywa swój talent, gdyż wszelkie użycie magii czerpiącej z czerni może sprowadzić mu na głowę srebrnych magów. Takie nagromadzenie zgranych schematów jest dość karkołomne, lecz za sprawą kunsztu autorki suma tych klisz daje nową jakość. Po części jest tak za sprawą charakteru żmija, który stroni od heroizmu, ma cierpkie poczucie humoru i niby pogodzony ze swoim losem trudno jednak znosi uprzedzenia względem jego osoby. Jest to ten typ głównego bohatera, którego niby trudno powinno być lubić, ale zaskakująco łatwo wczuć się w jego rolę. Po prostu Agnieszka Hałas umiejętnie rozgrała motyw odmieńca. Na drugim planie nie ma już takiego pogłębienia, ale zwłaszcza wśród innych mieszkańców Podziemi znaleźć można kilka ciekawych postaci.

Patrząc zaś szerzej, oba te elementy są jednocześnie przykładem na to, że pewna doza sztampowości wcale nie musi być zła. Czytelnikowi fantasy trudno tu będzie uciec od porównań, ale miłośnik gier komputerowych – zwłaszcza starszych gier cRPG – na pewno prędko pomyśli o Planescape: Torment. Od miasta pełnego odmieńców, przez sfery pełne niebezpiecznych stworzeń, aż po pozbawionym pamięci głównym bohaterze. Jest nawet złośliwy chowaniec, choć daleko mu do Morte. Jednak nawet przy tak wielu podobieństwach, Dwie karty bronią się i zawierają dość wyróżników, by nie być dziełem jedynie odtwórczym. Jedyne poważniejsze zastrzeżenie ma charakter konstrukcyjny, a dotyczy rozstrzelenia fabularnego. Wątek, który zdaje się być głównym kończy się nagle połowie i choć jego elementy są potem kontynuowane, to drugiej części powieści zdaje się brakować struktury. Są to raczej epizody, niż spójna historia – łącznikiem jest sama osoba Krzyczącego, a nie fabuła. Wspomniane epizody są ciekawe, ale ta niespójność wytrąca z czytelniczej równowagi.

hałas foto

fot. Adam Rotter, www.adamrotter.pl

Dwie karty Agnieszki Hałas to powieść niepozbawiona wad, ale i tak wyróżniająca się pozytywnie na polskim poletku fantastycznym. Największą bolączką jest brak fabularnego spięcia historii. Niektórym doskwierać może wtórność niektórych elementów opowieści, ale umiejętne przetworzenie znanych motywów w połączeniu z ciekawym światem oraz intrygującym protagonistą przeważają nad minusami. Jest to dość prosta historia, ale z gatunku tych, które wciągają czytelnika w swój świat i zapewniają mu solidną dawkę rozrywki na odpowiednim poziomie.


O powieści poczytacie też tu:

Serdeczne podziękowania dla wydawnictwa Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji

Czerń budzi się w duszach ludzi i przemienia ich w swoje narzędzia.

Poprzedni

Męska eksplikacja, czyli „Mężczyźni objaśniają mi świat” Rebecci Solnit

Następne

Wstęga Eschera, czyli „Niepełnia” Anny Kańtoch

13 komentarzy

  1. Powiem tak. Nie da się traktować „Dwóch kart” jako odrębnej całości. Powtarza się schemat znany skądinąd. Dla mnie, a myślę, że podzielisz potem ten pogląd, „Teatr Węży” to jedna powieść z różnych względów wydana w trzech, posiadających swoje tytuły częściach. Takie sobie nawiązanie do „Władcy pierścieni” 😉
    Mówiąc językiem smakosza, „Dwie karty” to ledwie aperitif, fakt dobrze dobrany, przed właściwą ucztą. Nie powiem nic więcej bo musiałbym wrzucać spoilery, a nie chcę Ci psuć uczty 😉 Te pozorne nieścisłości mają swoje wyjaśnienie, tyle, że oczywiście każda kolejna odpowiedź przynosi kilka następnych pytań. Się dzieje…
    Druga sprawa, o wiele ważniejsza. My starzy czytelnicy, w sensie stażu oczywiście nie wieku :-P, to wiemy. Agnieszka Hałas nie grała w P:T i była bardzo zaskoczona jak parę osób sugerowało podobieństwo. Ja miałem też to skojarzenie, ale na poziomie atmosfery, czy emocji, a nie postaci.
    Poza tym jeszcze jedna wrzutka, nie zawsze się zgadzam z opiniami LapsusaC, ale to jest trafienie w punkt http://lapsuscalami.pl/2017/01/18/halas/ przy czym dotyczy to IMO całości, a nie tylko „Dwóch kart”.

    • pozeracz

      Może zacznę od tego nieszczęsnego P:T. Nie chciałem, broń borze, sugerować, że Agnieszka Hałas się na nim wzorowała. Bardziej było to odzwierciedlenie tego, że te motywy są wykorzystywane często i nawet w podobnych konfiguracjach. Mogłem to wyraźniej zaznaczyć w tekście. Ale atmosfera zdecydowanie też podobna. Swoją drogą zawsze interesowała mnie taka synchroniczność.

      Co do nieścisłości – nie mam zastrzeżeń do samej fabuły i wspomnianego przez Ciebie narastania pytań, a bardziej chodzi mi o samą konstrukcję. Pierwsza połowa to w miarę zwarty wątek z kulą, a potem wszystko się rozchodzi, a wątki się rozplatają. Gdyby przełożyć to na cenne obserwacje Lapsusa, to moje zastrzeżenie wyglądałoby tak, że tu jedna warstwa laserunku jest znacznie dominująca nad pozostałymi.

      Poza tym jest jeszcze kwestia właśnie tego, że takie oceny są możliwe po przeczytaniu całości cyklu. Taką perspektywę na pewno jeszcze zaprezentuję, ale na razie mam za sobą tylko pierwszy tom.

    • Zajrzyj na Dowolnik. Agnieszka Hałas w krótkim komentarzu rzuciła światło na kilka ciekawych kwestii. W tym moje odwołanie do Geda 🙂

  2. O rany, patrząc na okładki poprzednich wydań, fani autorki muszą się cieszyć, że na rynku pojawiło się kolejne wydanie. A co do treści książki to najbardziej interesującym elementem wydaje mi się miasto. Dobre powieści fantasy często sięgają po ten motyw – na myśl przychodzi mi czytana niedawno „Akwaforta” czy legendarne „Viriconium”.

    • Jestem jakimś wyjątkiem bo mi się te okładki nie podobają. Dla mnie są marketingowo kiczowate, o błędach merytorycznych nie wspominając. Na przykład ten rapier przy pasie, Krzyczący zamieniał magicznie sztylet w rapier 😀 Pierwsze okładki z RW2010 miały sens. Ta dziewczynka to fragment obrazu „Cygańskie dzieci” (1855), Augusta von Pettenkofena. Jakoś tam klimat Podziemi oddaje. Następne dwie też były fragmentami obrazów wpasowanymi w treść i nastrój opowieści.
      Ale ja jestem uberfanem „Teatru Węży” i mam swoje zdanie, niekoniecznie zgodne ze zdaniem pozostałych fanów 😉

      • pozeracz

        O ile dobrze pamiętam, to w pierwszym tomie jest scena albo dwie, w których Krzyczący walczy po prostu rapierem. Jest na pewno scena walki w „barze”, gdzie dostaje od kogoś rapier, a potem rapierem ćwiczy walkę w Podziemiach. Ja jednak stanę po stroni Ambrożego, ale nawet neutralnie na rzecz patrząc, to te nowe okładki mają dużo większą szansę przyciągnąć czytelnika niż te poprzednie.

        • Walczył rapierem, ale nie nosił przy pasie 😉 Swojego nie miał, bo po co? Sztylet łatwiej ukryć i nosić. Nie mówię, że nie walczył rapierem, zdarzało mu się, ale w poważnych walkach zamieniał sztylet w rapier. Taka moda wśród magów panowała. Zostawmy te okładki, bo tak naprawdę to najbardziej mnie wkurza ta reklama na czerwonym polu. Czytelnicy fantasy R.M. Wegnera i czytelnicy fantasy Agnieszki Hałas to wbrew pozorom trochę inny target.

          • pozeracz

            No tak, ta polacanka mocno marketingowa, ale o ile target rzeczywiście nie jest w pełni zbieżny, to wydaje mi się, że jest szansa, że Agnieszka Hałas znajdzie dzięki temu kilku nowych wyznawców. Zresztą Rebis ma u mnie duży plus właśnie za to wspomniane we wstępie „ratowanie” serii porzuconych wydawniczo i w sumie nie dziwię się im, że tak sobie promują. Ale tak z ciekawości – widziałbyś na okładce polecankę od innego autorka lub autorki czy po prostu bez?

          • Yyyy… nie ma u nas takiego autorytetu, który mógłby tak beztrosko polecać książki innych autorów, po prostu nie ma. To wygląda tak jak swego czasu AS polecał, ale to była zachodnia fantasy, a i tak zarzucano Sapkowskiemu megalomanię 😀
            Ten wstęp to mnie kompletnie dobił. Co za zwyczaj, Wegner daje wykładnię „Teatru Węży”? Coś nie tak, chociaż napisał w miarę sensownie. Ale to jest moje marudzenie, bo ja sam sobie poleciłem „Teatr Węży” , a twórczość AH „polecił” mi Robert J. Szmidt pośrednio przez swój portal http://www.fantastykapolska.pl. Zresztą jego polecenie też jest na skrzydełku, tyle, że okrojone bo w oryginale, do drugiej części „Pośród cieni” był jeszcze fragment porównujący do najlepszej, czyli anglojęzycznej fantasy, wycięli kilka słów. Polecenie Anny Kańtoch z kolei pochodzi z pierwszego wydania „Dwóch kart”.
            Mnie oprócz tego podcastu LapsusaC najbardziej podoba się to co napisał Bartek Biedrzycki, zresztą to on jako pierwszy odwołał się do bohatera cyklu Karla Wagnera – Kane’a Nieśmiertelnego. http://www.gniazdoswiatow.net/2016/09/13/miedzy-otchlania-a-szalenstwem/
            Miejsce polecanek jest z tyłu i na skrzydełkach, nie na stronie tytułowej okładki. No ale z koniem nie będę się kopał, taki jest świat. Z drugiej strony obecność wstępu chociaż daje gwarancję, że RMW czytał „Teatr Węży”.
            Szkoda tylko, że Agnieszka Hałas nie załapała się na medalowe miejsce w „Żuławskim”. Dziwny werdykt, Inglot powinien być obecny w Zajdlu, nie w Żuławskim, „Puste niebo” i „Olga i osty” literacko odbiegały od reszty na plus. Dobrze, książki Krzysztofa Piskorskiego nie czytałem, po tym nieszczęsnym wywiadzie u Ciebie wyleciał z moich kręgów zainteresowań, wiem jestem wredny 😀

          • pozeracz

            Może to kwestia tego, że to reedycja? Według mnie warto byłoby zrobić wyjątek, który już przydarzał się zachodnim nagrodom, czyli przyznać nagrodę dla całości serii. Może dobrym momentem będzie wydanie przez Rebis całości „Teatru Węży”? Ale nie mam, niestety, wielkiej nadziei.

  3. Hej! Autorka z tej strony. Nieśmiało uściślę kwestię formalną – powieść „Olga i osty” nominowana do Nagrody Żuławskiego miała premierę w 2016 r., to nie jest reedycja (i nie ma nic wspólnego z „Teatrem węży”).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén