"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Naukowa fantastyka w oprawie vintage, czyli klasyczne okładki SF

Czas jakiś temu na blogu panował okres błędów i wypaczeń, okres regularnie publikowanych wpisów… wypełniaczowych. Nie obawiajmy się tego słowa. W przeciągu trzech miesięcy napisałem trzy wpisy około-okładkowe: zacząłem od ulubionych, potem były okropne, a na koniec przedziwne. Nie były to wpisy złe, ale ich natężenie przy trzech wpisach tygodniowo było nieco zbyt duże. Minęły dwa lata, więc uznałem, że mogę sobie pozwolić na kolejny wpis skoncentrowany na okładkach. Tym razem będzie klasycznie, naukowo i fantastycznie.

John Schoenherr diuna

John Schoenherr

W komentarzach pod wpisem o okładkach okropnych Silaqui napisała, że „większość „starej” fantastyki miała u nas koszmarne okładki” i jest w tym tylko odrobina przesady. Jednak wędrując po odmętach fantastycznego Internetu, natknąłem się na kilka blogów i zestawień, które zaszczepiły we mnie sympatię do okładek dawnego science-fiction anglojęzycznego. Klasyczne okładki zza kanału lub też oceanu mają dla mnie nieodparty urok – miks pulpy, przesady i absurdu. Czasem napotykałem je w swych lumpeksowo-allegrowych zakupach, ale większość podziwiałem tylko wirtualnie. Z jednej strony nie dziwię się, że dziś takich okładek już nie ma, ale i tak żal mi trochę. Nie mam nic przeciwko graficznemu minimalizmowi, ale czasem warto zajrzeć na przeciwny biegun.

A teraz cieszcie swe oczy…

josh kirby

Josh Kirby

Bruce Pennington herbert

Bruce Pennington

Michael Whelan odyseja

Michael Whelan

John Schoenherr analog

John Schoenherr

Josh Kirby

Josh Kirby

Wolfgang Hutter

Wolfgang Hutter

Jan Parker

Jan Parker

Michael Whelan

Michael Whelan

Peter Jones

Peter Jones

Joe Petagno

Joe Petagno


I jak się podobało? Jak Wy okładki z czasów dawnych, nie tylko fantastyczno-naukowych, wspominacie z sentymentem? A może też macie jakieś lubiane klasyczne okładki science-fiction?

Zanim piękno zniknie z tego świata, będzie jeszcze przez chwilę istnieć jako pomyłka [Milan Kundera, Nieznośna lekkość bytu]

Poprzedni

Anatolijska smuta, czyli „Legenda tysiąca byków” Yaşara Kemala

Następne

Raz na wozie, raz nad morzem, czyli „Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód-Zachód” Roberta M. Wegnera

27 komentarzy

  1. Nie powiem, klimatyczne. „The Ultimate Enemy” oraz „The Santaroga Barrier” mocno kuszą, żeby poznać, co się za nimi skrywa.

    Mnie całkiem dobrze kojarzy się okładka książki Zatonięcie Japonii pióra Sakyō Komatsu.

  2. Ja się przyznaję, kiedyś się strasznie bałam takich okładek ;-). A teraz patrzę na nie z sentymentem, są tak kampowo urocze w większości, że co prawda wciąż trudno na nie patrzeć bez drżenia serca (mówię jako właścicielka tak wydanej Ekumeny Le Guin, co tom, to lepiej), ale jednak i przyjemność jakaś dziwna w tym jest :-).

    • pozeracz

      W sumie to nie dziwię się obawom – zwłaszcza gdy ostrożnie podchodzi się do fantastyki. Zresztą wydaje mi się, że do dziś sztampowe okładki często odrzucają potencjalnych czytelników.

      • Ale właśnie, co jest fascynujące dla mnie dzisiaj, jak patrzę wstecz, ja tę fantastykę czytałam namiętnie wtedy. Tylko starałam się nie patrzeć na okładki ;-).

        • pozeracz

          Ach, czyli jednak. Ja chyba dość szybko się przyzwyczaiłem do przeróżnych okropieństw okładkowych. Dopiero gdy zacząłem czytać, a czasem i kupować, wydania anglojęzyczne, zobaczyłem, że można lepiej, ładniej i niesztampowo.

  3. Frank Herbert to u nas miał pecha do okładek, póki Rebis nie zainwestował 😀 Jeszcze cykl Diuny z Phantom Pressu to jak cię mogę, szczególnie że w tamtych czasach to był mega wypas. Ale taka Gwiazda chłosty to istne cudo 😀
    Taki Amber za to dawał na okładki fantastyki randomowe obrazki ze stocka; jak fantasy to mięśniak z mieczem, a jak space opera to lasery na tle galaktyki 😀

  4. A okładka vintage Barnesa: https://images.gr-assets.com/books/1449890438l/25912206.jpg
    Jest aż do tego stopnia vintage, że w ciuchlandzie wrzucili tę książkę w kosz po złotówce 😉

    • pozeracz

      Ależ świetna ta okładka! Lumpeksów się naodwiedzałem sporo i na pewno na taką okładkę zwróciłbym uwagę.

  5. A, zgadzam się z Ambrosem, tylko za sprawą okładki chciałabym przeczytać „The ultimate enemy”. I nawet widzę, że na amazonie można ją upolować ^^

    • pozeracz

      O, to czekam na relację 😉 A ta ilustracja pojawiała się jeszcze na okładce któregoś z ówczesnych czasopism. Rzeczywiście robi wrażenie.

  6. Ale przyznacie, że jak Polskę zalała popkultura via Amber czy Phantom, to te stoły z książkami na ulicach miast przyciągały wzrok jak cholera. Ja akurat czytałem na potęgę horrory i tu też się okładkowo – kiczowo działo 😀

  7. Nie pamiętam dawnych okładek. Podziwiam tych (tak, Qbusiu, mowa o Tobie), którzy z taką swadą wyszukują różności i robią zestawienia. Szacun, serio.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén