"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Meekhan i strachy, czyli „Nowa Fantastyka 10/19”

Październik to miesiąc, w którym rozkręca się jesień. W kraju naszym uroczym czasem przybiera on formę deszczowo-szarego (pardon my French) piździernika, ale w tym roku udało się nam wylosować wydanie złoto-ciepłe. Jednak przebywanie w sprzyjających okoliczności przyrody nie odwodzi od czytelniczych przyjemności. Nowa Fantastyka takich przyjemności dostarcza mi regularnie, a tym razem robi to prozatorsko z odpowiednim dla pory roku dreszczykiem.

nowa fantastyka 10/19

‏‏‎ ‎

Jednak teksty okładkowo-początkowe charakter przeglądowy mają, choć jeden tylko pozornie. O tym jednak za momencik. Prym wiedzie tu tekst Michała Cetnarowskiego, który pochyla się nad powodami sukcesu serii Roberta M. Wegnera. Przygląda się Meekhanowi od strony kreacji świata, postaci oraz konkretnych cech. Dla fanów może to być ubranie w słowa ich własnych zachwytów, a dla serii nieznających motywator do sięgnięcia. W drugim dużym tekście Jakub Ćwiek rozpatruje natomiast twórczość Quentina Tarrantino od stron wielu przygodnym fanom (do których należy i Pożeracz) nieznanym. Zaczyna się od przeglądu pomysłów z różnych powodów niezrealizowanych, a przekształca się w prezentację dwudzielności współdzielonych światów reżysera. Solidna dawka ciekawostek i informacji w przystępnej wysoce formie podana. Nieco gorzej na tym tle wypada tekst Piotra Goćka, który zapowiada się na zestawienie kulturą definiowanych ekranizacji dystopijnych, a okazuje się być analizą de facto jednoprzykładową. Nie jest to zły artykuł, potrafi zainteresować omawianym filmem, ale i niedosyt duży budzi.

Październikowa Nowa Fantastyka otwiera dział prozy polskiej najlepszym opowiadaniem numeru. Dziewczyna z perłą zamiast oka Jarosława Łukasińskiego to niepokojąca opowieść osadzona w egzotycznym, nadmorskim klimacie. Hermetyczna społeczność pełna skrytych pretensji i wojennych zaszłości, a do tego stwory z innego świata morza nawiedzające i młody protagonista obserwujący powoli rozgrywającą się tragedię. Byłby z tego niezły materiał nanowa fantastyka filmową adaptację. Natomiast Jezioro Justyny Hankus to historia, w której doskonale budowany nastrój pozwala przymknąć oko na pewne braki fabularne. Duszny małomiasteczkowy klimat grozą podszyty robiłby jednak zdecydowanie lepsze wrażenie, gdyby nie rwana narracja z nieuzasadnionymi zwrotami i wewnętrznie nieskładnym narratorem. Jednak i tak można to uznać za debiut obiecujący. Ostatnim z krajowych tekstów jest Wyspa Ptaków Sławomira Prochockiego, która z kolei wpada w pozornie paradoksalną kategorię opowiadań za krótkich i za długich zarazem. Jest to precyzyjnie rozplanowana fabuła zmierzająca do kluczowe zwrotu, ma solidny ładunek emocjonalny i ciekawego antybohatera. Można jednak odnieść wrażenie, że zyskałaby na skróceniu procesu dochodzenia do tego zwrotu, lecz jednocześnie przy odpowiednim bogaceniu pomysłu mogłoby nawet starczyć na pełnoprawną powieść.

Otwierający sekcję zagraniczną Pas Wyobcowania Władimira Arieniewa cierpi na nadmierne kamuflowanie. Ciekawie wykreowany świat pachnący nieco Piknikiem na skraju drogi i całkiem sprawnie budowana atmosfera bledną częściowo w fabularnej mglistości. Odnieść można wrażenie, że autor ciut za bardzo chciał ukryć swoje zamiary końcowe i przez to przesadził z mętnością. Z tego też powodu trudno jest określić, jaka była nadrzędna myśl – czytelnik zostaje z myślą „i co z tego?”. Zdecydowanie lepiej wypadają Miny Eleanor Arnason, czyli antywojenna wizja żołnierskiej emerytury. Sama warstwa światotwórcza może nie poraża oryginalnością (zniszczona ekologicznie ziemia, wielki konflikt, szukanie ratunku w kosmosie), ale dla Amerykanki dużo ważniejsza jest warstwa międzyludzka. Relacja dwóch poturbowanych przez wojnę kobiet wypada wiarygodnie i intrygująco. Dobre jest też zakończenie, poruszające w swej surowości. Smaczkiem dodatkowym jest natomiast to, że opowiadanie to stanowi debiut autorki, która ma ponad czterdzieści lat dorobku i kilka ważnych nominacji na koncie. Nowa Fantastyka ma za to u mnie plusa.

nowa fantastyka eleanor arnason

Eleanor Arnason

Nieformalną, niewiążącą i niewiele znaczącą nagrodę felietonu numeru zdobywa w październiku Tomasz Kołodziejczak za Weź i wynaleź. Tym razem w przystępny sposób omawia kwestię powiązania wiedzy ze społecznym otoczeniem. Wykłada, że wynalazcy potrzebują nie tylko przebłysku swego geniuszu, ale i odpowiedniego stanu techniki (np. Gutenberg skorzystał z dobrodziejstw metalurgii, papieru jako taniego surowca i odpowiednich farb). Wskazuje też, że łatwo jest takie zasoby wiedzy i talentu stracić. Bardzo ciekawy i literacko powiązany temat porusza natomiast Peter Watts. Przygląda się on bowiem temu, jak to firmy i instytucje wciągają pisarzy science-fiction w swe działania i akcje. Coś na pierwszy rzut oka wygląda na ciekawe przedsięwzięcia przeważnie koniec końców okazuje się być marketingowym trikiem lub podlizywaniem się władzy. Rafał Kosik na własnym przykładzie postanowił zaś przypomnieć pewną prawdę, która może truizmem pachnie, ale warta jest powtarzania: podróże kształcą. Wskazuje też na coś, z czego nie każdy zdaje sobie sprawę, czyli zbliżający się z dużym prawdopodobieństwem (z powodów ekonomicznych, klimatycznych itp.) kres łatwego podróżowania. Fani filmów dziwnych i dziwniejszych (czyli między innymi Pożeracz) za sprawą Łukasza Orbitowskiego dodadzą zapewne do swych list film In Fabric. Bo jakże to nie dać się skusić filmowi o demonicznej sukni?

Nowa Fantastyka 10/19 okazała się być numerem bardzo solidnym. Dwa mocne opowiadania i ciekawa część felietonowa to zdecydowane wyróżniki, ale i na innych frontach jest dobrze. W swym z NF współpracowaniu nie napotkałem jeszcze numeru słabego czy choćby przeciętnego. I oby tak dalej.

nowa fantastyka logo

‏‏‎ ‎

Od ośmiu lat zastanawiałem się, co będę czuł w tej chwili. Euforię? Spokój? Całe wieki temu byłem nienawiścią, gniewem, wypełniała mnie burza i huragan. Teraz nie czułem nic.

[Sławomir Prochocki, Wyspa Ptaków]

Poprzedni

Wojna aż nazbyt (nie)realna, czyli „Distortion” Cezarego Zbierzchowskiego

Następne

Sentymentalne swawole (i stryjaszek Pepi), czyli „Taka piękna żałoba” Bohumila Hrabala

11 komentarzy

  1. Tekst Kuby Ćwieka o Tarantino zdecydowanie najlepszy. Widać, że jest fanem, ale ma też odpowiednią wiedzę w temacie, o wiele większą od przeciętnego człowieka zainteresowanego kinem. Kupiłam ze względu na artykuł o Meekhanie, ale nie znalazłam w nim niczego ponad to, co już wiedziałam o tej znakomitej serii.

    Co do opowiadań: nie przeczytałam jeszcze ostatniego, a z tej reszty jakoś żadne nie powaliło mnie na kolana, są ok, ale bez szału.

    • pozeracz

      Powaliło? Może niekoniecznie, ale kilka oceniam gdzieś pomiędzy dobrze a bardzo dobrze. Czas pokaże, czy któreś w pamięci na dłużej pozostanie.

      • Właśnie dziś rano skończyłam ostatnie, i te „Miny” raczej zostaną na trochę w pamięci. Nie ze względu na historię miłosną głównej bohaterki, a na ciekawy świat przedstawiony, o którym chętnie poczytałabym więcej. Wiadomo, że w krótkim opowiadaniu nie ma czasu na ekspozycję, ale to, co gdzieś tam mimochodem rzuca autorka, już mnie zaintrygowało.

        • pozeracz

          Ja to w ogóle mam przez to pewien „problem” z opowiadaniami. Jako fan długich serii i wielkich opowieści często pozostaję ze sporym niedosytem, bo dane opowiadanie zawiera zalążki bardzo ciekawego koncepcyjnie świata, który mógłbym kryć w sobie wiele fabuł, a wiem, że pewnie skończy się na jednej.

          • Mam tak samo, dlatego też ich nie czytam. Czy wiesz coś o tym, że ma powstać IV część słuchowiska o Wiedźminie? Audioteka niestety, zrobiła coś co mnie osobiście się nie podoba, mianowicie rozbiła tom sagi np Krew Elfów na dwa,

            Ps, Czcionka w ustawieniach jest jak maczek, możesz to zmienić (dot to sytuacji kiedy piszę odpowiedź)- pozdrawiam

          • pozeracz

            Nie mam pojęcia, niestety, o słuchowisku. O żadnym zresztą, wstyd przyznać.

            PS Zrobiłem aktualizację motywu i się posypało kilka rzeczy w sposób dziwny. Między innym czcionka tu oraz centrowanie niektórych obrazków.

  2. Intrygująco zapowiada się wspomniany tekst „Weź i wynaleź”, bo faktycznie to, co stworzymy warunkowane jest materiałem, jakim w danej chwili dysponuje nasza cywilizacja. Wymyślenie rzeczy drogiej i żmudnej w wykonaniu to nie sztuka, ale wykreowanie czegoś, co można produkować na większą skalę bez finansowych strat to już nie lada wyzwanie.

    • pozeracz

      Ten artykuł podobał mi się właśnie ze względu na ukazania sprawy często wracającej i przywoływanej, ale od strony, która do głowy jakoś nigdy mi nie przyszła. Jednocześnie zaś na koniec wydaje się niemal oczywista.

    • Na zajęciach z filozofii jeden z moich prowadzących mówił,że nie ma czegoś takiego jak czysta kreacja, jesteśmy ograniczeni do tego co już znamy, możemy inaczej złożyć puzzle.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén