Moja czytelnicza znajomość z Danem Simmonsem rozpoczęła się od bezkrytycznych zachwytów nad Hyperionem, przeszła przez rozczarowanie Trupią otuchą, a ostatnio dotarła do już nie tak bezkrytycznych pochwał dla Terroru. Od zauroczenia, przez rozczarowanie aż po stabilizację – niczym związek z prawdziwego zdarzenia. Po Ilion zapewne sięgnąłbym i bez tego zaplecza, gdyż jak tu oprzeć się niemal hard-sf z nawiązaniami do Homera i Szekspira, Prousta i Nabokova? Opór nie miał najmniejszego sensu. Pokusie więc uległem, a gdzie mnie to powiodło, relacjonuję poniżej.