"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Zima, zima, zima, czyli literatura śniegiem przysypana

Przyznam zupełnie szczerze, że jestem miłośnikiem porządku… Nie, nie. Nie piszę znów o Gwiezdnych wojnach. Jestem zwolennikiem porządku w porach roku. Latem gorąc mi nie wadzi, a zimą ze mrozem się dogaduję. Dlatego też proszę się nie dziwić i nie przeklinać mnie za to, że zimą piszę o powieściach pełnych zimna, lodu i chłodu. Może zakrawa to na masochizm, gdy na zewnątrz odczuwalna temperatura waha się w okolicach -20°C.

snow0

Tym razem nie będę czynił zbyt rozwlekłych wstępów. Jak zima jest, każdy widzi. A w zasadzie to czuje, gdy dmuchnie mu w twarz wiatr o kieleckiej proweniencji.

Terror

snow2

Tu śnieg jest najbardziej świeży. Jeszcze czuję ten chłód. I strach. Horrory w formie literackiej raczej do mnie nie przemawiają. Czytam ich mało i natykam się raczej na pozycje słabe. Wyjątkiem są opowiadania Poe’go i Bierce’a. Ich groza mnie dotyka. Udało się to też powieści Dana Simmonsa, którego dzieło przeraża, pozbawia nadziei i wciąga. Spokojne tempo akcji oraz drobiazgowość autora są elementem stylu, który przekłada się na emocjonującą opowieść. Mieszane odczucia może budzić zakończenie, lecz drogę do niego warto pokonać, zwłaszcza jeśli jest się fanem powieści grozy. Przez ten śnieg warto brnąć.

Biały kieł

snow5

Tu akurat nie mogę się specjalnie rozpisać. Ta powieść przygodowa skierowana jest raczej do czytelników młodszych i sam czytałem ją będąc czytelnikiem młodszym. Szczegółów fabuły nie pamiętam wielu, ale niech za rekomendację posłuży fakt, że była to druga powieść, która przyszła na myśl i dość szybko wróciły do mnie emocje towarzyszące tamtej lekturze.

Pierwszy śnieg

snow1

Szał na skandynawskie kryminały otarł się o Qbusia, lecz go nie ogarnął. Owszem, wrażenia bardzo pozytywne miałem, ale czytałem na razie nie wiele. Pierwszy śniego to jedyna powieść Jo Nesbø, którą czytałem i to w dodatku dzięki lumpeksowi. Ale ogółem był to bardzo udany kryminał – trzymał w napięciu, zaskoczył nawet odpowiednio. A i śniego odgrywał w nim dość ciekawą rolę. Nie tylko mi się spodobała akurat ta powieść – Pierwszy śnieg ma być pierwszą hollywoodzką adaptacją przygód Harry’ego Hole’a. Nie ekscytowałbym się specjalnie, ale protagonistę ma zagrać Michael Fassbender.

Dotknięcie pustki

snow4

Tu w zasadzie można by umieścić większość literatury „górskiej”, którą dano mi było czytać. Swego czasu za sprawą rodziciela biblioteczki czytałem jej sporo, ale ta zdaje mi się najbardziej nadawać do polecenia. Może nie czuć w niej tego nieuchwytnego czegoś, co ciągnie w góry, ale na pewno czuć dojmujące zimno i niesamowitą determinację. Swego czasu książka ta wywołała duże zamieszanie i wiele osób wzięło się za moralne potępianie postępowanie Simona Yatesa, który zostawił autora na pewną śmierć. Warto przeczytać choćby po to, by ocenić jego postępowanie. A przy okazji poznać siłę determinacji i bezimienną bezwzględność gór.


Przepraszam najmocniej, jeśli kogoś przeszedł zimny dreszcz. Mam jednak nadzieję, że ciepła kawa/herbata szybko Was rozgrzeje i podzielicie się swoimi spostrzeżaniami oraz/lub poleceniami. A ode mnie na rozgrzewkę nuta zimowa, ale energii pełna.

Lustro zadrżało tak strasznie, że wypadło im z rąk na ziemię, gdzie rozprysło się na tysiące milionów, bilionów i jeszcze więcej okruchów. (…) Byli ludzie, którym taki odłamek wpadał do serca, i wtedy działo się coś okropnego: serce stawało się jak kawał lodu. [Hans Christian Andersen, Królowa śniegu]

Poprzedni

Godny recykling, czyli „Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy”

Następne

Dzieło, autor, ich rozdzielność i inne teoretyczno-literackie elukubracje

17 komentarzy

  1. A „Królowa śniegu” Andersena, to gdzie? 😉
    Swoją drogą, ciekawe, że większość (bo pewnie nie wszystkie) powieści ze śniegiem w tle to te przygodowe. Jakby śnieg prowokował do odkrywania nowych lądów (dosłownie i w przenośni), a takiej właściwości nie miała ziemia bez pokrywy białego puchu. Oczywiście, śnieg to też doskonała dekoracja dla kryminału, ze względów oczywistych – czerwone dobrze się komponuje na białym.
    Trzymaj się ciepło – już niedługo ma się ocieplić!

    • pozeracz

      Chyba „Królowa Śniegu” była dla mnie zbyt oczywista. Ale i bez przymrużonego oka – była to jedna z baśni czytanych nam dawno, dawno temu przez rodziców. Wspominam miło bardzo.

      Śnieg zdecydowanie estetycznie dopełnia się z płynem fizjologicznym w kryminałach często występującym. Celna też uwaga względem przygody – śnieg to jedna z trudności, która może stanąć na drodze bohatera. W połączeniu z mrozem jest to przeszkoda prosta a straszna zarazem.

      A tak w ogóle to synchroniczność wystąpiła, bo Twa uwaga tematycznie zgrywa się z planowanym przeze mnie wpisem. Ale na razie: cicho sza.

  2. Większości nie czytałam bardzo mnie zaciekawiłaś:) pozdrawiam

  3. „Jeden dzień Iwana Denisowicza” Sołżenicyna, „Zamieć” Sorokina, „Warunek” Rylskiego, jeden z rozdziałów pierwszego tomu „Czarnej Kompanii” zatytułowany bodajże „Szperacz”, drugi tom zatytułowany „Cień w ukryciu”, z Londona jeszcze m.in. „Zew krwi” i „Bellew Zawierucha” – to pierwsze tytuły jakie mi przyszły do głowy i od razu zrobiło mi się zimno (jeszcze bardziej – piszę z okolic polskiej Syberii).

    • pozeracz

      Ach, no tak. Syberia to bardzo ważny wątek mroźny, który zresztą zwrócił mi uwagę na pewno kolosalne przeoczenie – zupełnie umknął mi „Lód” Dukaja. Zgroza!

  4. I „Białe” Wiśniewskiej i książki o wyprawach arktycznych, np. Shackletona, i „Dom sióstr” Charlotte Link <3

    • pozeracz

      „Terror” to niejako pokłosie książek o wyprawach arktycznych i może stanowić niezły wstęp do nich. A „Białe” mnie zainteresowało.

  5. „Biały kieł” to jedna z książek mojego dzieciństwa. A co do mrozów i zimy, to właśnie czytam „Po Syberii” Colina Thubrona.

    • pozeracz

      Ogólnie chyba zima dzieciństwu jest bliższa niż dorosłości. Dorosłych raczej irytuje. Ale „Biały kieł” zdecydowanie mocno do niej pasuje.

  6. Coś w tym jest, że zimą jakoś zerkam ku pisarzom skandynawskim, którzy zimy się nie boją. Niedawno czytałam „Śnieg, przykryje śnieg” Henriksena. Pierwsze jednak skojarzenie kierowałoby mnie do George R. R. Martina, bo w końcu „Winter is coming”.

    • pozeracz

      Nadchodzi, nadchodzi, ale jakoś nadejść nie może. Chciałem „Sagę Lodu i Ognia” dodać do listy, ale się wziąłem sfochowałem za przesunięcie kolejne „Winds of Winter”. Sagę zacząłem czytać lat temu 10 i czekanie to stan stały dla mnie. Ale tak serio: masz rację, saga Martina pasuje jak ulał.

  7. „Biały kieł” dobrze mi się kojarzy, chociaż tez go już nie pamiętam. Wiem tylko, że to dobra książka 😉

    • pozeracz

      To dość ciekawe zjawisko – niby się nie pamięta, a przekonanie jest. Chyba po prostu pozostaje jakiś ślad wrażeń pozytywnych trwalszy od pamięci szczegółów.

  8. Literatura śniegowa mówisz 😉
    Po głębszym zastanowieniu… hmm prócz typowo babskiej sagi o ludziach lodu, nie potrafie wymienić zadnego tytułu w tej chwili.
    Ale wróce jak sobie przypomne!

    Z wszystkich, które wymieniłeś najbardziej skusił mnie oczywiście Jo Nesbo, bo cóż ja jestem ogarnięta skandynawskim szałem 😉
    Pozdrawiam

    • pozeracz

      Swego czasu czytałem dwa albo trzy tomy wspomnianej sagi. Pierwszy z ciekawości, a kolejne z chwilowego braku czegokolwiek innego do czytania. Z jednej strony nie wspominam zbyt pozytywnie, ale z drugiej rozumiem, że potrafi to wciągnąć.

      A skoro szał skandynawski Cię ogarnął, to co polecasz?

  9. Od siebie dorzucę powieść „Kraina śniegu” autorstwa Yasunariego Kawabaty, czyli jednego z moich ulubionych twórców. Polecam!

    • pozeracz

      Dzięki za polecenie. „Kraina śniegu” w sam pasowałaby do mych zamiarów literackich na ten rok. Trzeba przeszukać biblioteczne zasoby lokalne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén