"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Kunszt kreacji, czyli krótki ranking światotwórców

W trakcie rozmowy z Tomaszem Kołodziejczakiem poruszone zostały różne ciekawe tematy, ale początek skupił się na światotwórstwie. Padło tam kilka nazwisk i tytułów, ale zagadnienie zakiełkowało pod mym czerepem. Świat przedstawiony jest bardzo ważnym elementem literatury fantastycznej, ale tylko czasem staje się on jednym z głównych wyróżników powieści. Poniżej znajdziecie kilka moich ulubionych przykładów kunsztownego światów słowem rzeźbienia.

world00

Stworzenie świata i wygnanie z Raju, Giovanni di Paolo / 1445

Jednak zanim przejdę do samych polecanek, parę słów o tym, co sprawia, że dany świat zapada Pożeraczowi w pamięć. Dwa pierwsze filary to bogactwo i dbałość o szczegóły, a dwa kolejne to para zapożyczona z mych studenckich zajęć z analizy dyskursu – coherence and cohesion. Wybaczcie anglicyzm, ale terminy te trudno w prosty sposób przełożyć na polski. W odniesieniu do światotwórstwa i w uproszczeniu można tłumaczyć jako zrozumiałość i spójność. Chodzi o to, żeby czytelnik bez większych problemów „pojął” otaczający go świat, który powinien być stworzony konsekwentnie i logicznie.

Nie wystarczy bowiem, że autor zasypie nas tonami informacji o danym świecie, roztoczy wizje ogromnego świata pełnego zróżnicowanej magii/techniki. Historia danego świata powinna stanowić spójną całość, wydarzenia historyczne czy nowe technologie powinny mieć swe konsekwencje, a wszystko to powinno być wyłożone w sposób przejrzysty. Bogactwo wcale nie musi wiązać się ze skalą w sensie fizycznym – akcja powieści może np. toczy się w jednym mieście, ale może to być miasto tak misternie utkane z historii, powiązań i drobiazgów, że nic więcej potrzebne nie będzie. Dodatkową zaletą jest oszczędne korzystanie z ekspozycji. Nie zaszkodzi też nieco oryginalności.

Dobrze, dobrze. Tyle wystarczy. Mam nadzieję, że przykłady pokażą w praktyce o co mi chodzi. A oto i one…

Ostatnia Rzeczpospolita

world4

Na pierwszy rzut oka świat stworzony przez Tomasza Kołodziejczaka może wyglądać na mokry sen patriotycznego fana Tolkiena. Polska jako jeden z ostatnich bastionów oporu, wspierana przez Elfy walczy w wielkim złem, a źródłem mocy jest tradycja i wspólnota. Jednak elementy ze świata Tolkiena (elfy, balrogi) zostają wykorzystane głównie w nazwie, a treść zostaje przekształcona i osadzona w prawidłach tego świata. Ciekawym pomysłem jest nadanie tradycji mocy niemal fizycznej: dzwon kościelny może ochronić wieś przed okrutnym monstrum, a fagi Czarnych mogą zarazić nosiciela dzięki negatywnym emocjom. Cały świat jest zaś pełen reguł, wynalazków, czarów i szczegółów.

Gamedecverse

world3

Autor: Tomasz Maroński

Lista ta nie może się obyć bez wspomnianego w wywiadzie dzieła Marcina Przybyłka. Nie będę tu próbował streścić choćby części fabuły, gdyż przez te kilka tomów rozwinęła się ona tak bardzo, ze nie ma to większego sensu. Wizja przyszłości wykreowana przez autora jest jedną z najbardziej złożonych, bogatych i szczegółowych nie tylko w polskim SF, ale w ogóle. Wielkim plusem jest to, że gdy czyta się serię od początku, to ma się wgląd w wielkie przemiany, przekształcające kryzysy i przełomowe konflikty. W serii opisano też wiele ciekawych technologii i wynalazków, a czas pokazuje, że Marcin Przybyłek trafił z wieloma swoimi przewidywaniami.

Malazańska Księga Poległych

Autor: Tsabo6

Mógłbym tu pisać o podwalinach położonych przez Tolkiena, a pięknym językowo przekształceniu słowiańszczyzny przez Sapkowskiego czy bogactwie Archiwum Burzowego Świata, ale to seria stworzona przez Stevena Eriksona (ze sporą pomocą Iana Esslemonta) jest dla mnie najdoskonalszym przykładem monumentalnego światotwórstwa. Tysiące lat historii, trzy pokolenia bogów, oryginalne rasy władające potężnymi mocami, różne systemy i szkoły magii, kilka wymiarów, multum postaci – na początku saga Eriksona może odstraszać zatrzęsieniem wątków i postaci, ale warto poświęcić nieco swych sił. Zwłaszcza, że te 10 tomów to wcale nie koniec.

Diuna

world6

Autor: A.J. Trahan

Mimo tego, że nie czytałem nawet połowy cyklu stworzonego przez Franka Herberta, to już po pierwszym tomie widać, jak bogaty świat stworzył. Mamy tu zresztą do czynienie z dwutorowo bogatym aktem stworzenia. Sama planeta Diuna jest światem bogatym (mimo że pustynnym) – od technologii, przez frakcje po religie. Podobnie jest ze światem zewnętrznym – wielokopoleniowe machinacje genetyczno-polityczne, skomplikowana geopolityka i długa historia sprawiają, że tło dla głównego wątku fabularnego jest niezwykle atrakcyjne. Na swój sposób o urozmaiceniu powieści świadczą też trudności z zaszufladkowaniem jej gatunkowo.

♦♦♦♦♦

A tak nieco w ramach dodatku pozycja, która nie do końca jako fantastyka się kwalifikuje, ale według mnie do listy pasuje.

Niewidzialne miasta

world2

Niewidzialne miasta to jedna z książek, której pobieżny opis mówi o niej wszystko, czyli i nic. Jest to bowiem opis pięćdziesięciu pięciu miast przekazany przez Marko Polo Kubłaj-chanowi, wnukowi Czyngis-chana, przeplatany krótkimi dialogami pomiędzy tą dwójką. Ich rozmowy, pomimo zwięzłości, to rozmowy myślicieli – poruszają kwestie komunikacji, postrzegania, poznania i samego istnienia. Cała magia tkwi jednak w opisach miast. Są one dość krótkie, lecz niemal każdy ma w sobie tyle, że starczyło na całą powieść. Jest na przykład miasto skonstruowane wokół zbiornika wodnego tak, aby całe się w nim odbijało, a które to odbicie tworzy niemal osobną rzeczywistość. Jest Tamara, pełna symboli i znaków, którą można odczytywać jako metaforę kultury. Te nieco ponad 100 stron stanowi popis prozatorskiego kunsztu, z którym mało kto może się równać.


Jeśli ktoś regularnie czyta tego bloga, może zauważyć, że niektóre z powieści wracają w różnych zestawieniach. Albo jest to przypadek, albo po prostu niektóre dzieła są dla mnie na tyle ważne, że me fantastyczne czytelnictwo koncentruje się wokół nich. Z jednej strony to dobrze mieć takie punkty zaczepienia, ale z drugiej stwarza to ryzyko ograniczenia horyzontów. Zgodnie ze zwyczajem i dbając o otwartość czytelniczą, spytam więc Was o Waszych ulubionych światotwórców.

Autor: Arianna Favaro

Piekło żyjących nie jest czymś, co nastanie; jeśli istnieje, jest już tutaj, jest piekłem, w którym żyjemy na co dzień, które tworzymy, przebywając razem. Są dwa sposoby, aby nie sprawiało ono cierpień. Pierwszy jest nietrudny dla wielu ludzi: zaakceptować piekło i stać się jego częścią, aż przestanie się je dostrzegać. Drugi jest ryzykowny i wymaga ciągłej uwagi i ćwiczenia: odszukać i umieć rozpoznać, kto i co pośród piekła piekłem nie jest, i utrwalić to, i rozprzestrzenić.

[Italo Calvino, Niewidzialne miasta]

Poprzedni

Głąbem, kto nie czyta, czyli wywiad z Tomaszem Kołodziejczakiem

Następne

Z sympatii do kina, czyli „Dwóch panów z branży” Katarzyny Czajki

17 komentarzy

  1. Z oczywistych oczywistości brakuje… Prattcheta 🙂 Ale mnie ostatnio poruszył świat, który stworzył Faber w „Księdze Dziwnych Nowych Rzeczy”. Pokazuje, że nawet w świecie tak prostym i niegościnnym, gdzie wszystko – od jedzenia, po przedmioty powstaje z jednego surowca, mogą istnieć istoty o złożonych potrzebach duchowych. Polecam z czystym sumieniem i dużym sercem.

    • pozeracz

      Świat stworzony przez Pratchetta jest rzeczywiście bogaty i zróżnicowany, ale według mnie akcenty w jego prozie są rozłożone w innych miejscach. Zresztą – tworzył on satyrę, więc siłą rzeczy Świat Dysku jest odbiciem naszego świata w wielu aspektach. Co nie zmienia faktu, że go uwielbiam.

  2. No tak… Skoro umieściłeś go obok naszego ulubionego, bo wiesz, że dzielę ten zachwyt, świata Malazańskiej Księgi Poległych, to może czas bym sięgnął po książki z Gamedecverse? Pozostałe znam 😉
    Od siebie dorzucę podwójny, realno-oniryczny świat Bruno Schulza ze „Sklepów cynamonowych”, a do tego dorzucę świat z cyklu Bas-Lag, co to go China Miéville wykreował, szczególnie pierwszy tom „Dworzec Perdido”.

    • pozeracz

      Zachęcam mocno, by sięgnąć po Gamedecverse. Ale koniecznie zaczynając do „Granicy rzeczywistości”. Co prawda pierwsze wydanie jest teraz bardzo trudno zdobyć, ale zawsze są e-booki, a z informacji przekazywany przez Marcina na Facebooku wynika, że niedługo ukaże się papierowa reedycja.

      Po Schulza muszę w końcu sięgnąć. Miéville rzeczywiście wyobraźnie ma niesamowitą, ale jak na razie czytałem jedynie „Ambasadorię” i „Toromorze”, które wielce mnie nie porwały. Choć lektura tej pierwszej była pod wieloma względami fascynująca.

  3. Myślę, że naprawdę powinieneś przeczytać Wegnera.;) Spakowski co prawda stworzył ten swój kamień węgielny polskiej fantasy, ale IMO pod względem światotwórstwa sama saga wypada dość blado (autor zdaje się przyznawał, że aspekty światotwórczy rozpatrywał raczej na zasadzie „potrzebne mi wielkie mocarstwo na wschodzie” niż misternej konstrukcji krok po kroku). Za to Wegner tworzy bardzo misterną konstrukcję, której nawet po czterech tomach jeszcze w całości nie widać.

    Poza tym jest jeszcze ta mroczniejsza strona. Bo istnieją autorzy, którzy właściwie tylko dobrze skonstruowany świat mają do zaoferowania, bo obsadzili go nudnawymi bohaterami i ożywili miałką fabułą. Smutne to niestety…

    • pozeracz

      Proza Sapkowskiego chyba rzeczywiście bardziej opiera się na postaciach niż na świecie przedstawionym, ale i w nim jest mnóstwo wartościowych elementów, ale raczej w szczególe, a nie ogóle. A Twe słowa dotyczące Wegnera brzmią bardzo ciekawie i zachęcająco.

      Bez misternego światotwórstwa można sobie poradzić, ale bez wartościowych postaci oraz/lub fabuły dużo gorzej.

  4. Całkiem, całkiem Uniwersum stworzył Chris Beckett w swojej powieści „Ciemny Eden”. Miejscem akcji jest planeta pozbawiona słońca, na której jednak występują organizmy cechujące się zdolnościami do fluorescencji. W tym mało gościnnym świecie wegetują potomkowie ziemskich rozbitków, licząc na rychły ratunek z rodzimej planety 🙂

    • pozeracz

      Ach, Uczta wyobraźni! Ta seria to istna kopalnia ciekawych pomysłów, stylistyk i rozwiązań fabularnych. Zależnie od gustów i upodobań można się sparzyć, ale ja się jeszcze nie zawiodłem. „Ciemnego Edenu” jeszcze nie czytałem. „Trawa” wydana w innej MAGowej serii też ciekawy światotwór zawiera.

  5. Powiem jeno – Camorra 🙂

    • pozeracz

      Mój niezwykle przenikliwy umysł (wspomagany przez wujka Google) podpowiada mi, że piszesz nie o włoskiej mafii, a raczej o serii autorstwa Scotta Lyncha. Nie czytałem jej jeszcze, więc spytam jedno: czemu?

      • Bazyl

        Pomijając fantastycznie zakręcone przygody, powiem tyle: religia, kuchnia, układy społeczno – polityczne. Wszystko pasuje i mi się bardzo podoba 🙂

        • pozeracz

          Kuchnia? O, to ciekawe. Napiszesz więcej?

          • Dawno już czytałem, ale pamiętam, że uczty przygotowywane przez Niecnych Dżentelmenów robiły wrażenie, a wszelkie kulinaria opisywane były z taką maestrią, że aż ślinka ciekła. Ech, pójdę do biblio, znajdę i przepiszę 🙂
            „– Oto piece alo apona, piąty Kunszt Camorryjski – powiedział kapłan. – Mistrzowie kuchni opanowują wszystkie osiem lepiej niż sztukę operowania
            własnym fiutem, ale ty na razie poznasz podstawy. Nie zapominaj jednak, że to, co my uważamy za podstawy, dla innych jest nieosiągalnym mistrzostwem. Tylko
            Karthain i Emberlain od biedy mogą się z nami równać, bo taki na przykład przeciętny Vadranin nie odróżniłby wykwintnego dania od szczurzych bobków smażonych w oleju do lamp. Ale do rzeczy. To jest złoty pieprz, to jereshtańska oliwa, a tu trzymam suszoną skórkę cytryny cynamonowej…”.
            A to tylko początek kulinarnej przygody Locke’a 🙂

  6. Konrad44

    Dla mnie mistrzem światotwórstwa SF pozostaje Dukaj. Perfekcyjna Niedoskonałość, Inne Pieśni – w tych powieściach światy są przemyślane na każdym poziomie: od języka, przez ekonomię, technologię, historię, politykę aż po psyche grup społecznych.

    • pozeracz

      Tak w zasadzie to nie wiem, czemu pominąłem Dukaja. Powinien się znaleźć na liście właśnie za dwie wymienione przez Ciebie powieści.

  7. Podpowiadam od siebie – Ziemiomorze. Uwielbiam i cenię mocno. Choć niestety, końcówka cyklu nieco rozwala logikę tego świata, bardzo nad tym ubolewam.

    Poza tym jestem fanką Malazu, Meekhanu i Camorry.

    • pozeracz

      Ten Meekhan za mną chodzi, nie mogę się uwolnić. Camorra zresztą podobnie. A Ziemiomorze to jeden z moich absolutnie ukochanych cykli, a „Czarnoksiężnik…” jest jedną z niewielu powieści, do których powracam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén