"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Czymże jest imię? To, co zowiem Williamem, pod innym imieniem równie by brzmiało

Wybaczcie brutalną parafrazę cytatu z Romea i Julii, ale według mnie jego przesłanie można odnieść do pomieszania z poplątaniem, czyli zamieszania wokół „prawdziwej” tożsamości Szekspira. W kraju naszym nad Wisła nie jest to może tak znana sprawa, ale w Albionie powraca często. Pisano o tym książki, a nawet spierano się w sądzie. Jeśli chcecie dowiedzieć się, o co tyle hałasu, zapraszam do wpisu.

Procession of Characters from Shakespeare’s Plays, autor nieznany / XIX w.

W ramach krótkiego zarysu i wstępu wspomnę, że wątpliwości względem autorstwa zaczęły pojawiać się w XIX wieku, gdy Szekspira zaczynano uważać za najlepszego pisarza w historii. Zwolennicy tych teorii wskazują na skromne pochodzenie autora, które – według nich – nie współgra z jego literackim kunsztem. Według nich rozległa wiedza oraz doskonała znajomość dworów królewskich i ich polityki pasuje jedynie do kogoś szlachetnie urodzonego. Mimo tego, że w środowisku naukowym poparcie te pomysły mają znikome, to są one medialne i co jakiś czas powracają w przeróżnych newsach. Wyliczenia wskazują, że w rozlicznej literaturze wskazano już ponad 80 potencjalnych kandydatów na prawdziwego Szekspira.

DOWODY

Według antystratfordczyków są dwa główne dowody wskazujące na marną edukację Szekspira. Pierwsza to zupełny brak dokumentów dowodzących, że William Shakespeare ukończył jakąkolwiek szkołę. Szekspir najprawdopodobniej uczęszczał do darmowej szkoły King’s New School położonej niecały kilometr od jego domu. Żadne dzienniki ani rejestry nie przetrwały do dnia dzisiejszego, więc brakuje dowodów nie tylko na to, że tę szkołę ukończył Bard, ale i ktokolwiek inny. Analiza sześciu podpisów, brak dowodów na edukację oraz marne pochodzenie kłócą się z rozległym słownikiem pisarza, który ocenia się na od 17 500 do 29 000 słów. Nieco mniej rozgarnięci antystratfordczycy twierdzą nawet, że ten brak dowodów materialnych wskazuje na zorganizowane przedsięwzięcie rządowe, które ma ukryć prawdziwą tożsamość Szekspira.

Miranda - The tempest *oil on canvas *100.4 x 137.8 cm *signed b.r.: J.W. Waterhouse / 1916

Miranda – Burza, J.W. Waterhouse / 1916

Trzymając się dokumentów, kolejnym dowodem na to, że Szekspir to nie Szekspir jest brak zapisów formalnych, które potwierdzałyby pisarską karierę Stratfordczyka. Udało się odnaleźć potwierdzenie jego kariery jako biznesmena oraz jego inwestycji w nieruchomości. Wskazuje się tu też niezgodność podpisów autora z pisownią jego nazwiska w przypadku niektórych folio. Według proponentów teorii spiskowej rozpoznawalność Szekspira w ówczesnym teatralnym Londynie wiązała się nie z jego dziełami, a raczej pożyczaniem przez niego pieniędzy, obrotem nieruchomościami teatralnymi, graniem w sztukach oraz udziałami w teatrach. W typowy dla podobnych wariacji sposób, antystratfordczycy pomijają liczne odwołania do Szekspira jako autora sztuk, które pojawiają się w dziełach z tamtego okresu.

Ostatni ze znaczących dowodów także jest powiązany z dokumentem, a mianowicie z testamentem autora. Problem polega na tym, że testament jest… zwyczajny. Są tam zwyczajowe zapisy, ale brak wspomnienia o książkach, wierszach ani też 18 sztukach, które w momencie śmierci nie były jeszcze opublikowane. Ważne są także same okoliczności śmierci. Jak na tak wielkiego poetę i dramaturga, nie odnotowano żadnej publicznej żałoby. Żadnych mów pochwalnych, żadnych żałobnych wierszy. Pierwsza wzmianka pojawia się dopiero 7 lat później w jednym z folio.

KANDYDACI

Sir Francis Bacon

autor4

W XIX wieku głównym kandydatem był właśnie ten prawnik, filozof, eseista i naukowiec. Wskazywano na pewne pokrycie między ideami Bacona a sztukami Szekspira, liczne odwołania do prawa w sztukach (Bacon został mianowany doradcą królowej) oraz na tajemnicze słowo honorificabilitudinitatibus zawarte w sztuce Stracone zachody miłości, które to miałoby być stworzonym przez obytego w szyfrach Bacona anagramem „Hi ludi F. Baconis nati tuiti orbi„, co oznacza „Te sztuki, dzieła F. Bacona, zostaną zachowane dla świata”.

Edward de Vere

autor5

Siedemnasty hrabia Oksfordu stał się głównym potencjalnym Szekspirem w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Był on znany jako niezły poeta, a Francis Meres (autor Palladis Tamia) uważał go za jednego z najlepszych autorów komedii. Za tą kandydaturą przemawia jego obycie dworskie, doskonałe wykształcenie oraz zainteresowanie teatrem. Wskazuje się też liczne paralele pomiędzy jego życiorysem a sztukami Szekspira. Ponoć pseudonim przybrał dlatego, iż tworzenie dla teatrów publicznych zostałoby uznane za hańbiące

Christopher Marlowe

autor6

Ta kandydatura jest o tyle ciekawa, że podpada po dowody wytaczane przeciw Szekspirowi, gdyż Marlowe pochodzi z tej samej klasy społecznej. Dlaczego więc w ogóle bierze się go pod uwagę? Jego sztuki były wystawiane prędzej i miały duży wpływ na dzieła Barda, lecz głównym powodem jest jeden z ulubieńców spiskowych teoretyków – sfingowana śmierć. Ponoć Marlowe’a czekała pewna śmierć przez egzekucje ze względu na zarzuty o „subwersywny ateizm”. Marlowe musiał sprokurować zgon, by móc dalej tworzyć. Do tego dochodzą podobieństwa stylistyczne oraz słownikowe pomiędzy dziełami obu dramaturgów.


Jak więc widać – sprawa nie jest prosta. Niby poparcie akademickie małe, ale nie zerowe. Niby pachnie teoriami spiskowymi, ale zbiegów okoliczności nieco jest. Można dodać w ramach ciekawostki, że kandydaturę de Vere „popierali” między innymi: Sigmund Freud, Orson Welles, Kenneth Branagh, Jeremy Irons i Derek Jacobi. Lecz, wracając do tytułowej parafrazy, wszystkie te dywagacje nie mają najmniejszego na wspaniałość dzieł Barda, kimkolwiek by on nie był.

Desdêmona, Rodolfo Amoedo / 1892

Co ma przyjść, przyjdzie, co ma minąć, minie;
W dni najburzliwsze czas jednak płynie.

[Makbet]

Poprzedni

Welcome to the machine, czyli „Person of Interest”

Następne

Głąbem, kto nie czyta, czyli wywiad z Tomaszem Kołodziejczakiem

2 komentarze

  1. Ha, ta cała dyskusja na temat Szekspira, pytanie czy w ogóle istniał czy też nie, kojarzą mi się odrobinę z opowiadaniem Pejzaż jesienny autorstwa Ryūnosuke Akutagawy. Głównym tematem utworu japońskiego artysty jest obraz, uchodzący za wyjątkowe dzieło sztuki, tyle, że pozostaje on nieuchwytny i co rusz wymyka się poszukującym go amatorom sztuki. W pewnym momencie czytelnik zaczyna uświadamiać sobie, że same wyobrażenia na temat obrazu okazują się znacznie ważniejsze niż jego materialna powłoka : )

    • pozeracz

      Ze sztuką i emocjami tak to dziwnie bywa, że dane dzieło nie musi wcale istnieć fizycznie, żeby emocje wywoływało. Zresztą ogólnie tak to jest, że to wartości pozamaterialne są w tym przypadku ważniejsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén