"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Z gwiazd pod rynnę, czyli „Tylko cisza” Bohdana Peteckiego

Fantastyka-Przygoda była jedną z wielu serii, z których swego czasu znane było wydawnictwo Iskry. Jednak dla miłośników fantastyki naukowej czasów PRL-u bywało jednym z niewielu źródeł czytelniczego zaspokojenia. Seria zakończyła żywot w 1993 roku, wydawnictwu udaje się utrzymywać na rynku bez parania się science-fiction, lecz książki z ponad 100-elementowego zbioru do dziś pozostaje wartościową zdobyczą. Na całe szczęście dla mnie okoliczne antykwariaty mają słabość do tych pozycji wydawniczych i dlatego po Kosmodromie Konrada Fiałkowskiego w ręce wpadła mi Tylko cisza Bohdana Peteckiego.

Wyprawa Dyny skończyła się niepowodzeniem. Sygnał uznany za potencjalną komunikację od istot pozaziemskich okazał się być efektem usterki światłowodu. Ich powrót na Ziemię obserwuje i obsługuje jedynie minimalna obsada poszczególnych instalacji. Ta oszczędność nie stanowi jednak wyrazu niezadowolenia z rozczarowującego finału wyprawy, a raczej element dziwnej zmiany, która zaszła wśród ludzkości. Witający Ornaka i Haleba członkowie Centrali, a nawet i członkowie rodziny zachowują się bardzo wstrzemięźliwie. Ornak przekonany jest, że coś przed nim ukrywają. Szybko okazuje się, że czeka na nich kolejna misja, lecz tym raz nie w kosmosie. Ta misja odbędzie się na Ziemi i może odmienić ją na zawsze. Jednym z najgroźniejszych jej czynników będzie zaś… cisza.

Przeważnie słabsze strony zostawiam na koniec recenzji, lecz tym razem od marudzenia zacznę. Wiąże się to z tym, że me wątpliwości dotyczą podstaw głównego elementu fabularnego. Uniwersalne, całoziemskie przyjęcie wielkiego planu mającego odmienić naszą planetę wydaje się mało prawdopodobne. Petecki zbyt słabo zarysował opisywaną przez siebie przyszłość, by uwierzyć w przyzerowy sprzeciw wobec tak radykalnego i potencjalnie niebezpiecznego planu. Czytelnik musi poczynić zbyt wiele założeń nie mających odzwierciedlenia w tekście, by uwiarygodnić przez sobą takie rozwinięcie akcji. Zdaję sobie sprawę, że niektórym taka dziura nie będzie wielce przeszkadzała, ale znam i takich, którym taka wpadka uniemożliwi pełne cieszenie się lekturą. Ja sam jestem gdzieś po środku – nie wadziło mi to strasznie, gdyż tak właściwie jest to element poboczny, pretekst dla świetnej reszty. Gwoli formalności można zaznaczyć, że feler ten może być powiązany z politycznymi przekonaniami Peteckiego, ale to już będzie wychodzenie poza dzieło.

tylko cisza okładka

Po zawiązaniu akcji Petecki raczy odbiorców umiejętnie skonstruowanym nawarstwianiem psychozy głównego bohatera. Samotność i cisza, z którymi musi mierzyć się Ornak są nie tylko bardziej intensywne, ale i mają inny charakter od tych, z którymi musiał się mierzyć w kosmosie. Autor uciekł się to niesamowitości w rozumieniu Freuda (das Unheimliche) – przekształcił Ziemię, „dom” pilota w źródło niepewności; pozbawił go bezpiecznej przystani. Z czasem pewne zdarzenia i obserwowane anomalie sprawiają, że protagonista zaczyna wątpić we własną poczytalność. Osamotniony mężczyzna zaczyna rozmawiać sam ze sobą już nie tylko w myślach, a wspomniane wątpliwości odczuwać zaczyna i czytelnik. W pewnym momencie zagrożenie przybiera formę namacalną i wtedy klimat ulega zdecydowanej zmianie. To przejście od zagrożenia wewnętrznego do zewnętrznego może dla niektórych stanowić negatywne zaskoczenie, ale mnie nie raziło tak bardzo ze względu na pojawiające się wcześniej elementy zapowiadające. Pozytywnie wypada zaś zakończenie, które jest paradoksalnie zaskakujące w swej normalności.

bohdan petecki

Tylko cisza Bohdana Peteckiego idealnie wpisuje się w nazwę serii, pod szyldem której została wydana. Nie jest to socjologiczna perełka, nie jest to naukowa paralela, jest to po prostu porządna dawka fantastyczno-naukowej rozrywki na wysokim poziomie. Może i założenia wstępne nie są wielce przekonujące, ale gdy potraktować je jako pretekst ku przygodzie, powieść Peteckiego wypada świetnie. Umiejętnie budowane napięcie i atmosfera rosnącej paranoi zwieńczona dawką akcji sprawiły, że wypatrywał będę kolejnych powieści Peteckiego nie tylko w antykwariatach, ale może i sięgnę po ofertę Solarisu.

Znowu stałem się pilotem. Pomimo, a może właśnie dlatego, że byłem na Ziemi. Na Ziemi, która nagle okazała się obca.

Poprzedni

Historyczna uczta dla mola, czyli „Książka” Keitha Houstona

Następne

Ad majorem scientiae gloriam, czyli „Problem trzech ciał” Cixina Liu

6 komentarzy

  1. Często ostatnio sięgasz po science fiction, przed którym to gatunkiem ja również się nie wzbraniam. Omawiana pozycja jest o tyle interesująca, że prozą Peteckiego nie miałem jeszcze do czynienia, a jest to nazwisko bardzo głośne w naszym literackim światku. Co do zarzutu dot. fabuły, to wydaje mi się, że większość powieści pisanych w okresie PRL-u cechuje się takim naiwnym klimatem – Lem także wychwalał Człowieka Radzieckiego (choćby w „Astronautach”).

    • pozeracz

      Pewnie zbyt słabo znam te czasy, ale tu akurat pochwały dla Człowieka Radzieckiego raczej nie wyczuwam. Może jakiś ogólny duch wyidealizowanego socjalizmu odbija się w dziwnej spolegliwości ludzkości, ale poza tym to nic. To po prostu bardzo solidne SF z kilkoma pomysłami ponoć wyprzedzającymi epokę.

  2. Liteon

    Petecki w związku ze swoimi poglądami został zrzucony z piedestału jednego z twórców polskiej fantastyki. Jako że wychowywałem się na jego twórczości (między innymi oczywiście) strasznie z tego powodu jestem rozgoryczony.
    Nie mogę zrozumieć podejściach co niektórych naszych krytyków nie rozróżniających człowieka, od jego twórczości.
    Nawet po tylu latach czytając jego powieści, można zauważyć jedno, pomysły i realizacja są na bardzo dobrym poziomie – nie zestarzały się, a to nie często się zdarza.

    • pozeracz

      Twórca polskiej fantastyki niech sobie twórcą pozostanie, ale dla mnie było to bardzo małostkowe. Może i za słabo rozumiem tamte czasy, ale tak czy tak mierzi mnie takie wciąganie polityki do literatury. Niech sobie i go nie lubią osobiście, ale gnębienie jego powieści do zwykłe sku…rczysyństwo.

  3. M

    Przyjemne zaskoczenie że ktoś jeszcze sięga po takie starocie.
    W dobie kiedy półki uginają się od nowości a zakres jest tak ogromny że można sobie wręcz dobierać książkę pod chwilowy nastrój, powrót do takich siermiężnych pozycji jest czymś wyjątkowym.

    Petecki napisał dwie dobre książki. Tylko cisza i operacja wieczność. Pomimo pewnej naiwności jeśli chodzi o rzeczywistość w tych dwóch opowiadaniach wchodzi głębiej w naturę człowieka niż wielu innych pisarzy.
    Gdyby poprzestać tylko na nich, można autora zaliczyć do górnej klasy średniej albo do dolnej klasy najwyższej.

    Niestety do tego do chadza strefy zerowe czy pierwszy ziemianin.

    • pozeracz

      Lubię chadzać do antykwariatów i szukać właśnie takich niby zapomnianych, choć nie do końca. W końcu o Peteckim czytałem na innym blogu. Dziękuję za komentarz – będę teraz wiedział, na którą jeszcze jego książkę zapolować.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén