"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Kategoria: Relacja

Do trzech razy szlakiem, czyli Zakopane raz kolejny

Coroczne wpisy pourlopowe stały się pożeraczową świecką tradycją. A ze względu na nieustającą do Tatr słabość tradycja ta jest przewidywalnie powtarzalna. A mówiąc prosto: trzeci raz z rzędu wybrałem się z familią do Zakopanego, by tatrzańskie szlaki przemierzać, i mam dla Was garść zdjęć oraz (nie)losowych przemyśleń. Tym razem przygotowanie wpisu zajęło nieco więcej czasu, ale przez to wpasuje się w wakacji zakończenie. W sam raz, by tęsknić do następnych. Chlip, chlip.

zakopane 2018

Wbrew cytatom i powrotnie, czyli ponowny wywczas w Zakopanem

Niemal rok temu pożeraczowa familia wybrała się pod samiuśkie Tatry, czyli urlopowała się w Zakopanem. Urlop udał się w stopniu bardzo wysokim, więc w tym tradycja została podtrzymana. Znów względność czasu ujawniła się dobitnie, gdy pobyt dłuższy niż w zeszłym roku zleciał tak samo prędko albo i szybciej niż rok temu. Po raz kolejny pozostały wspomnienia i zdjęcia, ale ciupagi zastąpione zostały przez jedyne i niepowtarzalne kije tatrzańskie™ (sztuk trzy).

dolina pięciu stawów

Powrót po latach albo po górach z potomstwem, czyli wywczas w Zakopanem

Nie poczynię tym stwierdzeniem żadnego przełomowego odkrycia, lecz przemijanie urlopu jest jednym z najdoskonalszych dowodów na względność czasu. Ledwo co pisałem i publikowałem wpis o książkach górskich, a teraz pozostały tylko wspomnienia, zdjęcia i ciupagi (sztuk dwie). Niby dwa tygodnie to nie szmat czasu, lecz czasem pracowe tygodnie dwa rozciągać potrafią się niemożebnie. Odkładając jednak te smęty na bok, oto o wyprawie mej słów kilka.

DSC_1181

Lato w maju, czyli wywczas nad morzem

Dawno, dawno temu w bardzo odległej gal… Przepraszam, to nie ten wpis. Parę lat temu wybrałem się w sezonie nad morze. Był to raz pierwszy i ostatni. Okazałem się osobnikiem uczulonym na parawanozę. A że z racji ówczesnego bezsamochodzia odpadały przeróżne odludne miejscowości, pozostał wyjazd poza sezonem. I był to strzał w dziesiątkę.

Ikar

Ikar

It’s dangerous to go alone, czyli Pożeracz na Pyrkonie

Wstępy do wpisów na tym blogu często służyły za medium dla mych wyznań. Nie inaczej będzie tym razem. Nie wiem, na ile to dziwne, ale aż do ostatniego weekendu nie byłem na żadnym konwencie. Studiowałem w Poznaniu, mieszkam tu od roku, ale nie byłem ani na Pyrkonie, ani Polconie. Wpłaciłem opłaty za Nidzicę, gdy miał się na niej zjawić George R.R. Martin, ale okoliczności inne wyjazd mi uniemożliwiły. Rok 2016 stał się jednak rokiem przełomowym, w którym Pożeracz został oszołomiony przez Pyrkon. Niestety, nie tylko pozytywnie.

pyrkon

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén