Czytelnik bywa ze mnie niekonsekwentny. We wstępie do recenzji Wiru wspominałem, że mimo zwyczajowych obaw do lektury przystępowałem ze spokojem ze względu na zaufanie, którym darzę autora. Estyma ma zmianie nie uległa, tom drugi serii mnie pochłonął, a i tak rozpoczynałem czytanie zwieńczenia trylogii z delikatną bojaźnią. Poniżej zaś przekonacie się, czy Behemot na takie przeczucia sobie zasłużył.
Czytaniu książek i pisaniu o nich towarzyszą korelacje i inne zbiegi okoliczności. Dopiero rozpoczynając pisanie wpisu niniejszego zwróciłem uwagę na to, że znów będę rozwodził się nad książką osoby, której inną książkę recenzowałem czasu sporo temu dla Gildii Literatury. Po Ianie McDonaldzie i jego Rzece bogów sięgnąłem po Czerwone drzewo Caitlín R. Kiernan. By cykl dopełnić i Z Archiwum Q wzbogacić niedługo zjawi się tu Tonąca dziewczyna (może nawet będę pamiętał, żeby dodać tu linka), ale tymczasem zapraszam na wyprawę.
Fantastyka jest niemal nieskończenie zróżnicowana, jeśli chodzi o światy, które przedstawia. Można co prawda twierdzić, że jest to różnorodność pozorna, gdyż większość światów fantasy jest z grubsza taka sama, ale głównym ograniczeniem jest tu wyobraźnia autora. Nieco gorzej jest zaś, gdy przychodzi do powrotu na Ziemię – okazuje się bowiem, że bardzo rzadko pisarze wymykają się poza USA i Europę. O ile jeszcze Daleki Wschód ma nieco szczęścia, to Ameryka Południowa to niemal terra incognita. Brasyl Iana McDonalda jest chlubnym wyjątkiem.
Na powrót czytelniczy trzeba sobie zasłużyć. Nie licząc póki jednego przypadku nawrotu omyłkowego, taki powtórki wynikają z dwóch niekoniecznie zbieżnych czynników: uwielbienia i ciekawości. Tego pierwszego tłumaczyć raczej nie trzeba, ale to dociekliwość dotyczy chęci sprawdzenia swego odbioru po latach. Ostatnie życzenie w moim przypadku podpada pod obie kategorie — zachwyciło lata temu, ale nadeszła pora na Polar repetę.
Są tacy autorzy i autorki, którzy może z miejsca nie lądują na liście tych ulubionych, ale ich dzieła skutecznie wykrawają sobie miejsce w pamięci. Serią wydawniczą, która w takich właśnie przypadkach się specjalizuje jest MAGowa Uczta Wyobraźni. Tą drogą właśnie za czasów portalowych poznałem Brasyl Iana McDonalda. Niezatartość tamtych wrażeń sprawiła zaś, że czytnikowo-okazyjnie skusiła mnie Rzeka bogów. Zapraszam na rejs ⛴