Qbuś pożera książki

"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Spektakularny mechanizm , czyli „Wiosna Helikonii” Briana Aldissa

Przyznam się Wam do czegoś (w pewnych kręgach) wysoce wstydliwego: nie polubiłem się z pierwszymi grami z serii Fallout. Wiem, wiem… Dla każdego trzeźwo myślącego przedstawiciela homo sapiens nie będzie to żadna ujma na honorze, ale w zalewie zachwytów, pochwał i innych peanów czułem się nieco odtrącony. Jak się zapewne domyślacie, wspominam o tym nie bez kozery, a z powodu rozminięcia się z powieścią Briana Aldissa. Wiosna Helikonii mnie po prostu do siebie nie przekonała.

wiosna helikonii

Nieustraszeni pogromcy duchów, czyli „Martwe Lwy” Micka Herrona

Jak już człowiek wsiąknie, to koniec. Można mieć skomplikowane stosunki czytelnicze z kryminałem, można się wstrzymywać i seria dawkować, ale jak już człowiek wsiąknie, to koniec. Ledwo bowiem napisałem o pierwszej części serii Slough House, a druga już na półce czekała. Może i nie zabrałem się za nią natychmiastowo, ale i tak ponadprzeciętnie prędko. I dlatego też Martwe lwy goszczą teraz tu.

martwe lwy

Z Archiwum Q, czyli „Kocham Cię, Lilith” Radka Raka

Radosław Rak, miłośnik Schulza i Beskidu Niskiego, to powieściowy debiutant nieznany szerszemu gronu odbiorców. Jest jednak autorem kilku opowiadań w duchu realizmu magicznego, którymi potrafił przekonać do siebie czytelników. Stały one bowiem na wysokim poziomie nie tylko pod względem językowym, ale i opowiadane w nich historie były bogate w znaczenia i podteksty. Osadzona na Lubelszczyźnie Kocham Cię, Lilith pokazuje, że autor całkiem nieźle poradził sobie z dłuższą formą literacką, ale nie obeszło się bez zgrzytów.

kocham Cie lilith

Expecto redactorum, czyli „Wieloraka emergencja” Michała Remiszewskiego

Zdradzę Wam pewien drobny sekret z pożeraczowego zaplecza blogowego: bardzo rzadko przyjmuję egzemplarze do recenzji prosto od autorów/ek. Główny powód jest taki, że najczęściej taki kontakt oznacza marność wysiłków marketingowych wydawnictwa (czyt. zwalenie go na twórcę) albo jakąś formę self-publishingu, na który to mam alergię. Tym razem jednak osoba autora i fabularna zajawka przebiły mury mych obaw i tak oto objawiła się tu Wieloraka emergencja.

wieloraka emergencja okładka

Racje i wybory, czyli „W nieobecnym śnie” Seanan McGuire

Wpadka w ramach dłuższej serii stawia czytelnika przed dwoma opcjami: teoretyczną i oczywistą. Hipotetycznie można bowiem po rozczarowaniu serię rzucić w lucypery i zabrać się za inną. Niezaprzeczalnie jednak na tak okrutną i (nie)wymyślną karę zdobyć się potrafią jedynie czytelnicy o sercach zatwardziałych. Ja takiego nie posiadam, więc nie miałem zamiaru pozostawić W nieobecnym śnie w stanie wiecznego wyczekiwania.

absent dream

Strona 1 z 141

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén