Po miesięcznej nieobecności wraca Nowa Fantastyka i nadzieja, że uda się te recenzje publikować już bez przeskoków. Czytnik nie do końca nadaje się do czytania plików PDF z małą czcionką, ale cóż… Dość jednak marudzenia. Ważne jest to, że na miesiąc powrotowo-szkolny redakcja przygotowała numer mocno filmowy, solidnymi opowiadaniami obsadzony i w Pożeracza sentymenty się wpasowujący.
Zacznijmy jednak od początku, czyli od tekstów okładkowych, które w tym numerze są mocno filmowe. Numerem jeden jest tu artykuł Przemysława Pawełka, który przy okazji osiemdziesięciolecia Mściciela z Gotham analizuje jego wcielenia i przemiany różnomedialne, także w kontekście przemian społeczno-historycznych w USA. Ciekawie wypada też Polowanie na rekina Macieja Bachorskiego, który skupia się na perypetiach produkcyjnych kultowego filmu. Szczęki to jeden z tych filmów, który regularnie powracał w telewizji lat 90-tych i podobnie do filmowych Batmanów z tamtych lat, kojarzy mi się mocno i sentymentalnie. Z osobą Raya Harryhausena nie miałem zupełnie żadnych skojarzeń, ale wydobywanie z zapomnienia takich postaci zasługuje na uwagę. Zwłaszcza, że w tym przypadku trafiło na człowieka utalentowanego i miłego do tego.
Reszta publicystyki powinna zaś zadowolić stałych czytelników. Witold Vargas ciekawie pisze o słowiańskich demonach, Agnieszka Haska i Jerzy Stachowicz uświadamiają, że pojazdy elektryczne to wcale nie tak nowy pomysł, a Tomasz Kołodziejczak przedstawia skróconą historię motywu podróży w czasie. Delikatnie rozczarowuje Rafał Kosik, którego Władcy much traktują o kwestii tak często i na różne sposoby poruszanej, że trudno tu wnieść coś nowego. Choć przyznam, że nie miałbym nic przeciwko powieści z takim motywem. Nieco podobnie jest z Chochlikami drukarskimi Marka Starosty – tu temat jest na tyle ciekawy, że te circa 600 słów to zdecydowanie za mało. Ze względu na me własne zainteresowania najbardziej do gustu przypadł mi tekst Petera Wattsa. Bystrzejsi niż TED traktuje bowiem o SI i tym, jak uczy się je pisania czy też odpowiadania, a potem odnosi to do ludzkich schematów postrzegania.
Jeśli zaś chodzi o prozę polską, Nowa Fantastyka 09/19 rozpoczyna się do tekstu niejako okolicznościowego. Plan „Basior” Pawła Wolskiego jest bowiem zabawą w historię alternatywną kręcącą się wokół utraty niepodległości przez Polskę w 1939 roku. Co prawda jest to w większym stopniu historyczna rozprawka niż porywająca fabuła, ale i tak czytało mi się świetnie. Na pewno było tak po części mych własnych licealnych doświadczeń ze Szkolną Ligą Historyczną prowadzoną przez Mówią Wieki, ale jest to po prostu kawał solidnej, szczegółowej roboty z niebłahym problemem moralnym. Na pewno przypadnie do gustu czytelnikom lubiącym takie rozkminy. Endup roku Tomasza Kaczmarka należy zaś to tych opowiadań, w którym ciekawy pomysł nie został do końca wykorzystany. Groteskowa wizja rozrywki przyszłości wzbogacona jest slangową stylizacją językową, ale koniec końców pozostaje prostą, mało wyrafinowaną krytyką współczesnego pędu za poklaskiem. Pod tym kątem znacznie skuteczniejszym opowiadaniem jest Projekt Dziecko Pauliny Łoś, czyli blisko-zasięgowy szort w całości rozpisany na dialogi.
W teorii główną gratką działu prozy zagranicznej powinny być teksty Ursuli K. Le Guin. Jednak tak Blask ognia, jak i Opisanie Ziemiomorza to kąski skierowane głównie dla miłośników tego cyklu. Ten pierwszy opisuje ostatnie chwile Geda, pogodzonego z nadchodzącym końcem. Jest sentyment, melancholia i urokliwy język, ale koniec końców wypada raczej hermetycznie. Natomiast drugi tekst to minisilmarillion, ale w wydaniu guinowym. Znów: dla fanów będzie to wartościowa ciekawostka, ale reszta może sobie darować. Całość zamyka Stacja Raj Andieja Kokoulina, czyli oniryczna opowieść nieco w stylu Neala Gaimana, ale w rosyjskim sosie. Historia ojca, który próbuje z pomocą mieszkającego w głuszy szamana (?) uratować syna w śpiączce, nie jest może dziełem wybitnym, ale ciekawy zamysł i niezła dynamika czytelnicze zadowolenie zapewniają. Można się nawet nie wzruszyć.
Nowa Fantastyka 09/19 to solidny numer, ale istnieje ryzyko, że Pożeraczowi podoba się bardziej niż może spodobać się innym. Chodzi tu zwłaszcza o słabość do historii alternatywnych i uwielbienie dla Ziemiomorza. Nie znaczy to jednak, że to słaby numer – wypada zdecydowanie solidnie, tak pod kątem opowiadań, jak i publicystyki.
Och, jakaż jest radość ze znajomości imienia wiatru! Czysta rozkosz z powodu mocy, wiedzieć, że ma się moc! Wybiegł, wolny, aż do Wysokiego Zbocza, żeby być tam sam, radując się w powiewach wiatru, który zadął silnie, ku zachodowi, spoza kargijskiego morza. I znał imię tego wiatru, umiał nim kierować…
[Ursula K. Le Guin, Blask ognia]
ElaR
To takie rzadkie że ktoś recenzuje numer czasopisma 🙂
pozeracz
Aż tak rzadkie to nie jest. Redakcja NF stara się, by było choć kilka takich osób.
Agnes
Kupiłam, ale przejrzałam tylko bardzo wstępnie i jeszcze nie wiem, jak jest.
pozeracz
Kupujesz co miesiąc?
Ambrose
Ech, o „Ziemiomorzu” znowu, a moje wydanie zbiorcze ciągle czeka na zlitowanie 🙂
pozeracz
Mnie niezmiernie kuszą te wszystkie zbiorcze wydania, choć niekoniecznie „Ziemiomorza”, bo tu mam sentyment do mojego starocia z Phantom Press 😉