"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Zgodnie z przysłowiem, czyli nie oceniaj po okładce

Niemal miesiąc temu popełniłem wpis przekonujący o tym, że czasem warto oceniać po okładce. Nadszedł jednak czas na twierdzenie przeciwstawne, czyli na pokazanie, że równie często po okładce nie warto oceniać. Powody są oczywiste – patrząc na samą okładkę, można stracić przebogatą treść. Przygotujcie więc swe estetyki na drastyczne doznania.

okladki3

Mógłbym pójść po linii najmniejszego oporu i poznęcać się nad okładkami przeróżnych perełek self-publishingu, które można odnaleźć na Amazonie, ale nie byłoby w tym wiele frajdy. Po co kopać leżącego? Może kiedyś zaprezentuję listę najdziwniejszych książek napotkanych w odmętach sieci. Prezentując piękne okładki, trzymałem się okładek, z którymi sam miałem bezpośrednią styczność, czyli po prostu czytałem takie właśnie wydanie. Tym razem mi się to nie udało. Okazuje się, że w me czytelnicze macki wpadło niewiele okładek odpychających. Postanowiłem więc poszerzyć horyzonty – wybór będzie więc bogaty i geograficznie urozmaicony.

Zanim przejdę do sedna wpisu polecę jeszcze dwa wpisy około-okładkowe. Owca z książką dopiero co popełniła wpis Nerwica okładkowych natręctw – samo zło, w którym przedstawia swe frustracje z punktu widzenia regałowo-estetycznego. Czasu zaś temu sporo Gosiarella popełniła prześwietny wpis o lenistwie wydawców i niebezpieczeństwach korzystania ze baz zdjęć stockowych: Okładkowe duble.

Nie przedłużam dalej. Oto zróżnicowany geograficznie i katastrofalnie wybór okropnych okładek do wspaniałych lub przynajmniej dobrze znanych książek:

This slideshow requires JavaScript.

Mam nadzieję, że nie spowodowałem trwałych uszkodzeń Waszych zmysłów estetycznych. Liczę na to, że dzięki temu spektaklowi osobliwości docenicie odpowiednio te świetne okładki.

Brzydota bywa czasem gwarancją moralności. [Octave Mirbeau – Dziennik panny służącej]

 

Poprzedni

Myśliwiec Kilrathi szedł fotonowym ciągiem na Arrakis, czyli nerdowska duma powieściowa

Następne

Taki piękny krok wstecz, czyli „Armada” Ernesta Cline’a

43 komentarze

  1. Gdzie te straszne okładki? Widziałeś okładki do „pornosów z dinozaurami”? Jeśli nie, toś niewiele widział w tej dziedzinie 😀
    A do tego Wiedźmina mam sentyment.

    • pozeracz

      Widziałem i dinozaury, i konie, i duchy. Gejowskie porno-książki dostępne na Amazonie to rzeczywiście kopalnia radosnych wesołości. Ale mnie swego czasu do parteru sprowadziły niektóre tytuły bizarro fiction. Podzielę się tylko tytułem jednej z bardziej znanych pozycji: „The Haunted Vagina”.

    • Widziałam te pornosy z dinozaurami! Fantastycznie obrzydliwe!

    • Też mam sentyment do Wiedźmina,:)
      A co do okładek, to mam odwrotnie,
      Dopiero z czasem, nauczyłam się reguł składu tekstu, i wtedy to zaczęłam doceniać dobrze /zgodnie z regułami/ złożone książki, wcześniej mniejszą wagę przywiązywałam do okładek. Może też dlatego,że nie było takiego wyboru, jak teraz? Że liczyła się przede wszystkim treść?

      • pozeracz

        A czy można gdzieś w sieci zapoznać się z regułami poprawnego składania książek? Ja miałem jedynie do czynienia z podobnymi, ale względem dokumentacji technicznej, ale i to w formie uproszczonej.

  2. „Zbrodnia i kara” wbiła mnie w podłogę, po niebezpiecznym upadku z krzesła. Zapowiada się niebywale groźnie, jak książka pisana przez Kinga w czasach przedszkolnych 😛 Można się SROGO rozczarować.

    • pozeracz

      Funsite „Recenzje z Lubimy Czytać” pokazują, że i bez tak pięknej okładki można się srogo rozczarować. Z drugiej strony taka okładka może oszczędzić wielu rozczarowań 😛

  3. Wszystkie moje zwoje się wyprostowały… Ałć!

  4. Wszystkie są straszne, gratuluję dobrego smaku (:
    Nie potrafię wybrać najgorszej. Ta blond Ania i ten myśliwiec z krainy Oz.

    • pozeracz

      Mnie chyba najbardziej przeraża „Charlie i…”, ale to ze względu na kaliber wydawnictwa, które popełniło tę zbrodnię. A myśliwiec to doskonała inspiracja na sequel 😛

  5. Zasadniczo większość „starej” fantastyki miała u nas koszmarne okładki, Solaris potrafi wzorowo oszpecić niemal każdą pozycję z GG czy APF, ale to jestem jeszcze w stanie przeżyć, bo wiem, ze pod paskudztwem czai się świetna literatura 😛
    Co do Amazonowych potworków i dublowaniu motywów to już chyba pisałam kiedyś o tym na blogu, temat rzeka.

    • pozeracz

      Stara fantastyka to nierówna mieszanka. Sporo tam koszmarków, ale część z nich ma w sobie jakiś dziwny urok. Zresztą wydania w USA i UK też cierpiały na podobne przypadłości. No i oczywiście: tzw. „szczucie cycem” bez żadnego związku z fabułą.

      • Racja: w tym tygodniu trafiło do mnie stare wydanie „Ślimaka na zboczu” i ta okładka hipnotyzuje.
        „Szczucie cycem” jakoś nigdy mnie nie raziło. No, może raz, przy którejś z książek Silverberga. Jakoś mi cycki do jego prozy nie pasowały. A raczej: tak łopatologicznie przedstawione cycki 🙂

        • pozeracz

          Nie razi Cię na okładkach czy nie razi Cię w ogóle?

          • Heh, ogólnie lubię ładne i ze smakiem przedstawione kobiece wdzięki, no i czasem na upartego da się”cycki” jakoś z treścią powiązać 🙂 Ot, taki Conan: tam przecież kobiety były istotnym elementem, chociaż zazwyczaj sprowadzonym do roli kolejnej chwilowej wybranki głównego bohatera.
            Dodatkowo ten stary kicz jakoś działa na mnie rozczulająco 😀

          • pozeracz

            Ładne i ze smakiem: tak. Na upartego: nie. W przypadku Conana jestem jeszcze w stanie zrozumieć.

            Ale pytając o „w ogóle”, miałem raczej na myśli sytuacje poza książkowe, czyli np. reklamowanie czegokolwiek i wszystkiego jak popadnie, korzystając z roznegliżowanych pań lub też innych seksualnie sugestywnych haseł, często kobietom uwłaczających.

  6. Taaa, książek po okładce oceniać nie należy – to zdecydowanie prawda. Ale faktem jest, że czytelnik ma prawo wymagać od wydawcy, aby okładka była adekwatna do skrywanej treści – literackie arcydzieło z okładką przypominającą szkolny rysunek mało kreatywnego ucznia powinno być traktowane jak profanacja 🙂

    • pozeracz

      To prawda. Czasem wystarczy wybrać prostotę zamiast prostactwa. A tak nieco na marginesie i lokalnie – gdy patrzę sobie na zestawienia najlepszych/najciekawszych okładek z USA/UK, to chciałbym by u nas wydawcy mieli więcej odwagi w tym zakresie. Zdaję sobie sprawę, że tam wydaje się nieskończenie więcej, ale i tak.

      • @Pożeracz: czasem wystarczyłoby, gdyby nasi wydawcy zostawili po prostu oryginalne okładki i już byłabym zadowolona. Ale pewnie prawa do okładki kosztują więcej niż jakiś domorosły grafik…

        • pozeracz

          Pewnie tak. Kosztować musi to rzeczywiście sporo, bo bardzo rzadko zdarza się, że okładka zostaje taka sama.

    • I dlatego do współcześnie wydawanych książek podchodzę trochę inaczej (może dlatego, że trochę więcej kosztują): lubię, gdy wydanie jest solidne, najlepiej w twardej oprawie i z obwolutą 😛
      Wyjątkiem jest tutaj Solaris, który obok cudnych okładek (Shepard, Silverberg) raczy nas ustawicznie okropieństwami w stylu „Sennych zwycięzców”. Ale to Solaris, przypadek niereformowalny 😛

      • pozeracz

        Czy ktoś wie może, dlaczego Solaris jest właśnie tak nierówny? I czemu trwa w tej nierówności? Rozumiałbym wpadkę raz na jakiś czas, ale nie takie sinusoidy.

        • Nie mam pojęcia dlaczego polityka okładkowa wygląda tak a nie inaczej. Ale domyślam się, że chodzi tutaj (a jakże!) też o kasę. Zobacz, taki Shepard do pisarz znany i doceniany, jego książka z pewnością sprzedała się lepiej niż te pozycje, które wydawane są w ramach APF czy KoF.
          Może na tegorocznej Nidzicy uda mi się dorwać Wojtka i podpytać o przyczynę takiego zamieszania w okładkach 😀

          • pozeracz

            Lud domaga się odpowiedzi! Ale masz rację – kasa na pewno ma tu spor znaczenie. Choć czy nie lepiej byłoby postawić na prostotę? Przejrzałem sobie okładki APF i jest tam kilka naprawdę niezłych okładek, ale kilka z kolei lepiej wyglądałoby z samą czcionką niż z tym, co mają aktualnie do zaprezentowania.

  7. Takie okładki jak z „Charlie i…” są dla mnie jak najstraszniejszy koszmar senny. A o okładkach, które wymienił Zacofany.w.lekturze nie miałam pojęcia, chociaż nie mam odwagi sprawdzić….

    • pozeracz

      Jest to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju. Ciekawe, czy ja kiedykolwiek odważę się przeczytać którąkolwiek z nich.

  8. …powiem, że też miałam ochotę na taki wpis ( ale jakoś się nie zrealizował) pod wpływem dwóch tolkienowskich arcydzieł:
    http://urulokid.tumblr.com/image/97943659122
    http://cynicalskin.tumblr.com/post/113851922832/this-cover-art-makes-it-look-like-legolas-and
    😀

    • pozeracz

      Boskie! Gimli wygląda na tym obrazku, jakby miał trudności z powstrzymaniem śmiechu. Widocznie zdaje sobie sprawę z tego, że bierze udział w czymś podejrzanym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén