"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Kubuś Ork i jego pan, czyli „Orzeł biały” Marcina Przybyłka

Wielokrotnie, na blogu i nie tylko, pisałem o konieczności oddzielania dzieła od autora. Żywoty większości pisarzy interesują mnie mało albo i wcale. Co prawda niektórych obdarzam sympatią (nawet i sporą) i śledzę w różnorakich mediach społecznościowych, ale zainteresowanie to koncentruje się w okolicach literackich. Dzieło to dzieło i trzeba je rozpatrywać w osobności. Cóż więc mam poczynić z powieścią, w której jedna z postaci wzorowana jest na mnie samym? Nie dość, że czyni to wyrwę w mych poglądach, to jeszcze obiektywizm utrudnia.

orzeło

W niezbyt odległej przyszłości spełnione marzenie ludzkości przemieniło się w jej największy koszmar. Hamujący starzenie lek, N-Gen, ujawnił swe skutki uboczne – przemienił wszystko go zażywających w krwiożercze, pozbawione inteligencji maszyny do zabijania. Po początkowych rzeziach, masakrach i ogólnym chaosie hordy orków zorganizowały się prymitywnie i zaczęły koncentrować swą krwiożerczość na Twierdzy Polska. Okazało się bowiem, że jedna największych bolączek Polski, polityczne warcholstwo, stała się jej wybawieniem. Zanim posły i inne osły dogadały się w sprawie leku, uprzednio – oczywiście – go zażywszy, ten już wykosił resztę planety. W roku 2057, w odpowiedzi na niepokojąco niemal inteligentne działania Orków, batalion „Orzeł biały” zostaje wysłany za linię wroga.

Jeśli ktoś tylko napotkał Orła białego cień gdzieś w bezmiarach sieci, to jest świadom sztuczki twórczej zastosowanej przez autora. Wzorując się na Szczurach Wrocławia Roberta Schmida i poprzez facebookowy casting oraz własną inwencję obsadził powieść postaciami wzorowanymi na oraz podpowiadanymi przez czytelników oraz innych autorów. Pożeracza odpowiednik znalazł się więc w doborowym towarzystwie – między innymi wspomnianego Schmidta oraz Magdaleny Kozak, Witolda Jabłońskiego i Michała Cholewy. Pożeracz zaś został kronikarzem jednej z niemieckich hord – po przemianie pożarł co prawda dwie bibliotekarki, ale jak na Orka to dość nieszkodliwy gość. Czytanie fragmentów z Jakubem Novackiem było ciekawym, pozytywnie łechcącym doświadczeniem.

Mniej pozytywne było zetknięcie z humorem powieści, który stanowi główny minus powieści. Koszarowe poczucie humoru pasuje do żołnierskiego trybu życia i bojowych warunków, a kloaczne żarty Orków odpowiadają ich brakowi inteligencji, ale według mnie ich natężenie jest nieco zbyt wysokie. Nie mam nic przeciwko soczystym wiązankom i nisko latającym żartom, ale tu miałem wrażenie, że napotykam je co chwilę. Można przecież ukazać męskich mężczyzn, bohaterskie dziewoje i prymitywnych Orków bez wywoływania u czytelnika zgrzytania zębów. Dla niektórych przeszkodą z początku może być zalew faktów i postaci, ale dezorientacja trwa raczej krótko – akcja szybko się krystalizuje i koncentruje na dwóch głównych wątkach. Choć średnio wypada też początkowa ekspozycja – wolałbym, żeby fakty o świecie przekazane były mimochodem i w dialogach, a nie w rozbudowanym wstępie z pierwszoosobowymi wstawkami.

orzeł1

Zastrzeżenia te nie zmieniają jednak faktu, że czytanie Orła białego sprawiło mi po prostu dużo frajdy. Marcin Przybyłek świetnie radzi sobie z opisywaniem akcji i tworzeniem dynamicznych scen. W połączeniu z całkiem znaczącym natężeniem zgonów postaci „castingowych” sprawia to, że napięcie rośnie szybko i trzyma mocno. Zwłaszcza, gdy akurat trafi się na scenę z udziałem „swojej” postaci. Na całe szczęście nie wszystkie żarty latają nisko, a w kilku sytuacjach humor sytuacyjny bawi intensywnie. W dodatku, w charakterystyczny dla siebie sposób, autor nie zadowolił się prostą fabułą i wplótł kilka ważnych wątków w tle. No i zaplanował już drugą część, do której właśnie zaczął się nabór (zachęcam mocno). Nie zabrakło także sporej dawki ciekawych pomysłów, medycznych szczegółów i wynalazków.

Orzeł biały to po prostu kawał niezłej rozrywki. Ze względu na specyficzne poczucie humoru nie końca trafił w moje gusta, ale i tak bawiłem się nieźle. Dodatkowe emocje wywołało śledzenie losów swojego Orka. Wartka akcja i ciekawe pomysły sprawiają, że czyta się szybko. Wielbiciele prozy tylko i wyłącznie ambitnej mogą się od najnowszej powieści Marcina Przybyłka odbić, lecz pozostałym polecam.


Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Rebis

Rebis-Logo

Trzeci z wyżej wymienionych, Jakub Novacek, miał nieszczęście doznać przemiany w podczas wycieczki do Niemiec, która służyła rozszerzeniu jego wiedzy na temat dzieł Tomasza Manna, trzeba bowiem wiedzieć, że Novacek był bibliofilem. Przepoczwarzenia w Grüna zaznał w berlińskiej bibliotece narodowej, skąd nie omieszkał, pożerając dwie bibliotekarki i strażnika, wywlec worka najcenniejszych woluminów.

Poprzedni

Poradnik nad poradniki, czyli jak wznieść się na wyższy poziom Czytelnictwa

Następne

Ze strachu o ciało, czyli „Between the World and Me” Ta-Nehisiego Coatesa

5 komentarzy

  1. Szalony pomysł z tym castingiem – trudno sobie wyobrazić, jak fantastyczne musi być czytanie książki, w której gdzieś znajduje się włąsna postać! *_*

  2. Gdzie się można zgłosić?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén