"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Ze strachu o ciało, czyli „Between the World and Me” Ta-Nehisiego Coatesa

Czy jest coś Wam bliższego niż Wasze ciało? Nawet jeśli patrzeć na nie jako na naczynie dla duszy, to i tak ciężko o coś ważniejszego. A czy byliście kiedyś w sytuacji, gdy obawialiście się o swoje ciało lub – co gorsza – gdy ktoś o złych intencjach miał we władzy Wasze ciało? Napad, obezwładnienie, poczucie bezsilności w zetknięciu z kilkoma osiłkami… Mam nadzieję, że większość z Was nie miała okazji tego doświadczyć, ale zapewne potraficie sobie wyobrazić grozę takiej sytuacji. A wyobrażacie sobie czuć się tak przez całe życie? Between the World and Me może w tym Wam pomóc.

Between the world and me

Between the World and Me to krótka książka, która składa się z trzech listów od Coatesa do jego syna. Centralną tezą i głównym przekazem listów jest właśnie to, że Afroamerykanie w USA nie mają władzy nad swoimi ciałami albo też mogą ją stracić w każdej chwili. Od uzbrojonych ziomali, wojenki dzielnicowe, narkotyki przez przemoc w domu, obojętność w szkole aż po bezkarną policję, zakłamywanie historii i systemowo pogłębianą biedotę. Coates wychował się w jednym z „projektów” w Baltimore i najważniejszym elementem każdego jego dnia był strach – od początku musiał wiedzieć, które zakątki omijać, kiedy i po jakich kumpli pobiec oraz by nigdy nie pokazywać słabości. Szkoła w żaden sposób nie próbowała zmieniać zastanego stanu rzeczy, a ciekawy świata Coates niewiele dla siebie w niej znalazł. Duży wpływ na niego mieli wyedukowani rodzice – matka kazała mu opisywać swe problemy szkolne w formie eseju, co nauczyło go formułowania swoich myśli, a bogata kolekcja książek ojca (byłego członka Czarnych Panter) naprowadziła go na ścieżki historyczno-rasowe. Swoje miejsce odnalazł na Uniwersytecie Howarda, zwanego przez niego Mekką, gdzie spotkał wielu innych buntujących się przeciwko zastanemu stanowi życia. Aktualnie jest korespondentem The Atlantic i pisze dla wielu innych czasopism i gazet.

Wybaczcie ten przydługi wstęp, ale chciałem przybliżyć osobę Coatesa, którego pewnie 99% z Was kojarzy jedynie z mojego wspominania o nim. Dlaczego chciałem to zrobić? Bo bardzo bym chciał Was tą książką zainteresować, gdyż poruszyła ona u mnie wiele czułych strun i w pewnym sensie poczułem, że Coates to bliski mi człowiek. Od ojcostwa, przez czytelnictwo aż po komiksy i D&D lubiane w dzieciństwie – często łapałem się na zastanawianiu się nad tym, jak ja bym przeżył jego życie. Może to tylko ułudy uprzywilejowanego białasa, ale cóż poradzę. Zdaję sobie sprawę, że na świecie jest wiele osób czy grup w o wiele gorszej sytuacji niż Coates, ale porażającym paradoksem jest to, że żyje on w jednym z najbogatszych i najpotężniejszych państw świata, które szczyci się swym „American Dream” i czyni z siebie rycerza demokracji. Rządy „ludu, przez lud i dla ludu” nadal obowiązują, ale nadal spora część mieszkańców do tego „ludu” się nie zalicza, a amerykański sen to luksus dla wielu niedostępny.

Ta-Nehisi Coates

Pisarstwo Coatesa porusza na poziomie intelektualnym i emocjonalnym. Ciekawość Coatesa uczyniła go znawcą amerykańskiej historii i socjologii, a ulice Baltimore uczyniły go praktykiem. Dziennikarz w przekonujący sposób ukazuje jak strach i bezsilność przemieniają się w przemoc. Ciekawy jest zwłaszcza wspomniany argument o cielesności rasizmu – okrągłymi słowami próbuje się ukrywać fakt, że rasizm łamie kości, wybija zęby i niszczy ciało, a wszelkie wykresy, historie i socjologie wiąże się z przemocą wobec ciała. Serce me pękało za to, gdy Coates pisał o tym, jak jego syn przepłakał całą noc, gdy okazało się, że zabójca Michaela Browna, policjant, nie zostanie ukarany. Poczułem wściekłość Coatesa, gdy pisał o tym, jak najlepszy z najlepszych jego uczelni został zastrzelony przez policjanta pracującego pod przykrywką, patologicznego kłamcę, kilkaset metrów od domu narzeczonej. Policjant pozostał bezkarny. Jest tu jeszcze kilka kluczowych momentów i wiele ważnych argumentów. Znaczące jest jednak to, że Coates nie przekazuje swojemu synowi żadnych gotowych rozwiązań, żadnych definitywnych odpowiedzi – nie mówi mu, jakie jest jego miejsce, jak ma sobie poradzić. Radzi mu jedynie, żeby cały czas kwestionował, podważała i walczył o zrozumienie i nie liczył na to, że walka ta kiedyś się skończy.

Chciałbym Was zasypać cytatami, ale to i tak nie odda całości doświadczenia, jakim była dla mnie lektura tej książki. Coates pisze w sposób prosty i dosadny – oszczędza słowa, lecz nadaje im wielką moc. Nie chcę tu rozstrzygać, czy ma on rację w swoim postrzeganiu USA i jego historii. Nie chcę też twierdzić, że jestem w stanie zrozumieć wszystko, co odczuwał autor. Odczuwałem jednak jego strach, a ateizm autora zwiększał wydźwięk tego strachu. Zgadzam się w pełni z cytowaną na okładce Toni Morrison, że Between the World and Me to lektura obowiązkowa – według mnie nawet tu w Polsce, gdzie problemy te są tak odległe. Według mnie jest to książka ważna – jedna z tych, które otwierają oczy na pewne sprawy i emocji wiele ze sobą niosą.

ta-nehisi-coates

Lecz społeczeństwo, które chroni część ludzi za pomocą zabezpieczającej siatki szkół, pożyczek na dom subsydiowanych przez rząd i dziedziczonego bogactwa, lecz Ciebie chroni jedynie pałką sprawiedliwości kryminalnej, albo nieudanie wdrożyło swoje dobre intencje, albo z powodzeniem uczyniło coś znacznie bardziej mrocznego.

[tłumaczenie własne]

Poprzedni

Kubuś Ork i jego pan, czyli „Orzeł biały” Marcina Przybyłka

Następne

A idź Pan w pyry, czyli od Pyrkonu do psucia rynku

4 komentarze

  1. Dzięki za ten wpis! Cenię sobie pozycje traktujące o rasizmie, o czarno-białych relacjach. Zgadzam się, że dla polskiego czytelnika tematyka jest dość odległa, a nierzadko wręcz abstrakcyjna (podobnie jak choćby wątek postkolonialnych relacji, których spuściznę obserwujemy w Europie Zachodniej), chociaż chyba nie powinno tak być – przecież jeszcze parę wieków temu, jako naród, wcale nie byliśmy tak „jednolici” rasowo (Polacy, Żydzi, Litwini, Rusini, Niemcy, etc.). I w gruncie rzeczy my także borykamy się ze swoją przeszłością (stosunki z Ukrainą czy Litwą i jej mieszkańcami).

    Jestem bardzo ciekaw, czy wspomniana przez Ciebie pozycja doczeka się polskiego przekładu.

    • pozeracz

      Do usług.

      Ostatnio natknąłem się na infografikę pokazującą, ilu żołnierzy żydowskiego i białoruskiego pochodzenia służyło w polskiej armii w czasie II wojny światowej. Ogólnie to chyba właśnie ten konflikt, by ostatecznym zakończeniem tej różnorodności.

      A co do wydania:
      – patrząc na tematykę, to wątpię;
      – patrząc na rozgłos i nagrody, jest szansa.
      Kto wie, może ktoś już gdzieś tłumaczy…

  2. Lutek

    Może lepiej więcej nie przekładaj…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén