Kategoryzowanie to naturalny odruch, który potrafi przysporzyć nieco problemów, ale w tak w zasadzie to ułatwia postrzeganie świata. W przypadku książek (i sztuki w ogóle) szufladkowanie bywa przydatne, ale Pożeracza nie porusza. Pewną ciekawość, a momentami i rozbawienia, powoduje zaś to, z jaką powagą czasem toczą się spory w tym temacie. Wesołe bywa też odkrywanie, że dla wszystkiego jest jakaś łatka – Człowiek do przeróbki pozwolił mi poznać określenie „inverted detective story„. Jednak strukturalne łatki pewnie mało kogo obchodzą, więc dorzucę pewien solidny fakt i jedną opinię dotyczącą powieści Alfreda Bestera: zdobyła ona pierwszą w historii nagrodę Hugo i wcale się nie zestarzała.
W XXIV wieku na Ziemi w jej okolicach liczą się dwa podziały. W świecie posiadających wielki majątek i jeszcze większą władzę korporacji liczy się podział na korporację Monarch i kartel D’Courtneya. To między tymi dwoma molochami toczy się najważniejsza potyczka i właśnie zbliża się jej apogeum. Na szczycie może być tylko jeden i będzie to Ben Reich albo Craye D’Courtney. Drugi podział to rozbicie ludzkości na osoby posiadające zdolności telepatyczne i całą resztę. Telepaci (zwani tu esperami, od extrasensory perception) zrzeszają się w Lidze Esperów, która szkoli niedoświadczonych, egzekwuje rygorystyczny kodeks moralny i ma drakońskie stawki członkowskie. To na styku tych dwóch kategoryzacji dochodzi do czegoś, co nie miało miejsca od siedemdziesięciu lat – do morderstwa. Telepatia sprawiła, że czyn ten stał się niemożliwy do wykonania – intencje planującego osobnika bardzo szybko zostają wyłapane przez obdarzonych. Jak sztuka ta udała się Reichowi?
Jak we wstępie zostało wspomniane: pod względem konstrukcji fabularnej Człowiek do przeróbki to odwrócona powieść detektywistyczna. Elementy science fiction stanowią tu raczej tło lub ciekawostkę. Układ Słoneczny jest skolonizowany, dostępna jest bliżej niesprecyzowana sieć przywodząca na myśl Internet, a nawet i policyjna maszyna, która decyduje o rozpoczęciu postępowania na podstawie dowodów dostarczonych przez śledczych. Wspomniana maszyna odgrywa zresztą ciekawą rolę w fabule. Jednak poza tym natężenie sf jest raczej niskie, ale opowieść na tym nie traci. Przywołane odwrócenie polega na tym, że od początku znamy mordercę i przebieg zdarzenia, a napięcie wiąże się z dochodzeniem i pościgiem. Nie zdradzę tu zbyt wiele, gdy dodam, że wiedzę tę posiada także i główny śledczy, esper Powell. Wywiązuje się z tego dynamiczny konflikt – przebiegłego i pozbawionego skrupułów sprawcy ze zdeterminowanym i wcale nie tak moralnie czystym policjantem. Nie brak tu podstępów, zwrotów akcji i przeróżnych wolt. Wydawałoby się, że starcie z telepatycznymi organami ścigania będzie z góry skazane na porażkę, ale starcie jest zaskakująco wyrównane i śledzenie tego, kto kogo przechytrzy danym razem daje dużo frajdy.
Człowiek do przeróbki to jednak więcej niż prosta frajda, a jest tak dzięki postaciom. Po pierwsze, trudno tu znaleźć kogokolwiek zasługującego na czytelniczą sympatię, zwłaszcza wśród postaci pierwszoplanowych. Ben Reich to typowy samiec alfa o cholerycznym temperamencie, który umiejętnie wykorzystuje siłę swojego charakteru i urok osobisty. Nie ma litości dla słabszych i gotów jest wykorzystać każdego do swych celów, co podpiera odrażającym kodeksem moralnym. Z irytacją zaobserwowałem, że Bester rozpisał tę postać tak dobrze, że mimo tych wszystkich przywar zaczyna mu się kibicować. Jest tak także dlatego, że dość szybko okazuje się, że jego oponent, Powell, wcale nie jest po kryształowo czystym stróżem prawa. Śledczy nie dopuszcza bowiem myśli o porażce – skazanie biznesmena staje się dla niego punktem honoru i by osiągnąć swój cel nie cofnie się przed różnymi świństwami. Wątek fabularny powiązany z Barbarą, córką zamordowanego przedsiębiorcy, wytrąci z równowagi niejednego czytelnika. Powell niemalże torturuje straumatyzowaną dziewczynę, by potem nawiązać z nią kazirodczy na poziomie psychologicznym związek. Zresztą całość jest też bardzo freudowska. Zaczyna się od znaczącego snu, a z czasem okazuje się, że i główny wątek rozwiązany zostaje w tym duchu, co samo w sobie budzi mieszance odczucia.
To właśnie ta niejednoznaczność są dla mnie główną składową i dowodem na to, że Człowiek do przeróbki to świetna powieść. Co prawda zakończenie może wydawać się nieco zbyt filozoficznie pokrętne, to wartka akcja i liczne zwroty w połączeniu z moralnie rozchwianymi, mało sympatycznymi acz ciekawymi postaciami sprawiają, że będzie się ją dobrze czytało i za kolejne sześćdziesiąt lat. Sam jeszcze w pełni nie przetrawiłem w pełni tych treści – jak na razie szkoda mi tego złego (zwłaszcza po pewnej wspaniale przerażającej sekwencji z końca powieści) i źle życzę temu (teoretycznie dobremu), chętnie więc przedyskutuję sprawę.
Istota morderstwa od wieków pozostaje niezmienna. W każdej epoce jest nią konflikt mordercy ze społeczeństwem, stawkę zaś stanowi ofiara. Podstawowe zasady konfliktu ze społeczeństwem są zawsze te same. Bądź zuchwały, zdecydowanie dąż do celu, nie dopuść do siebie myśli o klęsce, a na pewno odniesiesz sukces. Społeczeństwo nie potrafi ci się oprzeć.
Andrzej „Kruk” Appelt
W takie dni kiedy mam dosyć fantastyki, zaglądam na na strony z nominacjami do pierwszych edycji Hugo i Nebula… Katharsis 🙂 Oni pisali wspaniałe rzeczy, nie skrępowani dziwnymi wymogami dzisiejszego rynku, zwyczaju, czy co tam jeszcze… Co ciekawe, literacko – a mówię o najlepszych – nie odbiegali od dzisiejszych autorów.
Coś się złego dzieje z fantastyką, bo nie potrafimy dorównać ich trzeźwemu spojrzeniu na świat, nasz świat.
pozeracz
Jestem w tym sporo prawdy. To, co dziś przebija się na szczyty, bardzo rzadko komentuje sprawy bieżące w sposób ponad-marginalny. Owszem, są jakieś przebłyski i drobne odwołania, ale głównie jest to przyszłość dla przyszłości. Popisy wyobraźni i stylu mają swój urok, ale fantastyka może przecież wiele więcej.
Andrzej „Kruk” Appelt
Tyle tylko, że nastąpiło wahnięcie, z klasycznej triady SF, F &H zostały dwa ostatnie człony 😉 Na Cthulhu, fantasy w wydaniu Ursuli Le Guin było bardzo dojrzałe, opowiadało o prawdziwych problemach, a dzisiaj? Feminizm u Ursuli to była wyższa szkoła jazdy (Równowaga była wieloznaczna), a dzisiaj to zarozumiałe panienki poniewierające facetami, no proszę, nie tędy droga.
Z SF to albo znikome ilości hard, faktycznie wymagające od czytelników oczytania, jeśli nie wiedzy, a dominuje MilSF… Tyle, że jeśli chodzi o nurt militarny to ja wolę fantasy, żaden cykl MilSF nie dorównuje, moim zdaniem, Malazańskiej Księdze Poległych 😀 No i zawartość science w tym science co jest w MilSF jest znikoma, takie fantasy tylko gadżety pożyczone z SF…
pozeracz
Tylko, że rodzi się z tego pytanie, na które dużo trudniej odpowiedź: dlaczego tak się stało?
Andrzej „Kruk” Appelt
Może trochę dlatego?
Ostro, ale miejscami bardzo celnie: http://www.goodreads.com/quotes/279616-when-people-dis-fantasy-mainstream-readers-and-sf-readers-alike-they-are
pozeracz
Czasem trzeba ostro. Podoba mi się ta wypowiedź. Mam do Tolkiena duży sentyment, ale nie da się ukryć, że „ogólne” spojrzenie na fantasy jest mocno przez niego wypaczony.
I dodałem Swanwicka do „to read” na Goodreads.
arekbanasiewicz
Nie znam Bestera, a poznać muszę. Ciekawe, że to był dla mnie kompletny anonim do niedawna, gdy nieco starszemu koledze pochwaliłem się swoim blogiem. Na hasło fantastyka zasunął mi opowiastkę o „Gwiazdy moim przeznaczeniem”. Chyba nieco zapomniany autor, czy słusznie sam się dopiero przekonam.
pozeracz
Gdyby tak przejrzeć listę zdobywców Hugo i Nebuli, to odnalazłoby się zapewne bardzo dużo takich zapomnianych. Mam nadzieję, że z czasem uda mi się sięgnąć po większość z nich.
Ambrose
Ciekawa pozycja, tym bardziej, że sam zarys fabuły bardzo mocno kojarzy mi się z prozą Dicka (telepaci) oraz twórczością Asimova (jego seria „Roboty”).
pozeracz
Zdecydowanie bardziej Dick niż Asimov, ale polecam mocno.