"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Witam i zapraszam na dno, czyli „Elementarz Polski dla Polaka i Polki z Polski” Bolesława Chromrego

Ten wpis zacznę od truizmem pachnącego stwierdzenie, że często plany swoje, a życie swoje. W (nie)postanowieniach dopiero co od egzemplarzy recenzenckich się odżegnywałem, a tu nie dość taki otrzymałem bez proszenia, to jeszcze z otwartymi kończynami go przywitałem. Rysunki Bolesława Chromrego przemykały mi nie raz i nie dwa razy przez media społecznościowe, ale bliższej znajomości z jego twórczością nie zaznałem. Jednak aktualny klimat polityczny i przeróżne irytacje okołokulturowe sprawiają, że Elementarz Polski dla Polaka i Polki z Polski trafił w pożeraczowy punkt (krytyczny).

elementarz polski

Bolesław Chromry to osobnik w sieci gościem częstym będącym, posiadaczem bloga nieregularnie wzbogacanego, a nawet wywiadów udzielaczem. W dodatku przeszłości darzył uczuciem wielkim a nieodwzajemnionym Baby Spice. Ale nie mogę Wam napisać, dlaczego dla mnie to tak ważne. Wracając jednak do konkretów przyziemnych, notka biograficzna informuje o krakowskiej oraz włosko tajemniczej ASP, zamieszkiwaniu w Krakowie i wydanych wcześniej książkach. Sam Elementarz polski określany jest jako próba „narysowania i opisania najważniejszego kraju na świecie” i choć może brzmieć to nieco górnolotnie, to jest zaskakująco trafne.

Co prawda wystarczy rzucić okiem na kilka rysunków Chromrego albo też chwila refleksji nad tytułem, by przekonania polityczne autora w ujawniły się w zarysie ogólnym, ale i tak ku jasności wyłożę: Elementarz Polski dla Polaka i Polki z Polski to dzieło satyryczne o zabarwieniu mocno lewicowym. Może jednak niepotrzebnie szufladek tu używam, ale na pewno znaleźć tu można cierpkiej złośliwości sosem doprawione liczne przytyki, krytyki i ciosy między oczy wymierzone w klerykalizm, kapitalizm oraz polskości przaśne przejawy. Jednak przyznać też trzeba, że mimo skrętów w stronę absurdu czy wręcz obrzydliwości (rysunek z Mrozem… aj waj…), da się tu wyczuć pewną – z braku lepszego słowa – czułość czy też troskę. Co prawda satyra powinna mieć takie właśnie źródła, ale warto to podkreślić. Nie brak tu też sentymentalnych i teraźniejszych odwołań do kultury – tak popularnej, jak i tej bardziej niszowej. Ważne niezwykle jest także to, że Bydgoszcz jest pierwsza na liście miast, które mogą być polskim Berlinem.

elementarz polski

źródło: http://chromry.blogspot.com/

Wszystko to opakowane jest w dwa słowa klucze – prostotę i smutek. Osoba sięgająca po Elementarz polski na pewno zaśmieje się razy więcej niż kilka, ale będzie to śmiech przez łzy, a humor Chromrego jest zdecydowanie czarny. Nie brak tu stron skupiających się na słowie (np. obrazek z propozycjami prezentów na pierwszą komunię [np. samoopalacz, 10 g pasztetowej lub kod do netfliksa] czy też sposoby witania się w Polsce [drukować potwierdzenie?]), ale za to nie ma niemal wcale postaci radosnych. Melancholia, rozczarowanie, odurzenie czy też wkurwienie – oto elementarne emocje zbioru tego. Jaka forma jest, każdy zaś widzi – czerń i biel, kreska (nie)pozornie niedbała, odwzorowania raczej umowne. Zaznaczyć to należało w zasadzie wcześniej – nie jest to komiks ni powieść graficzna, a picturebook, zbiór rysunków powiązanych ze sobą tematycznie i posortowantych w trzy szerokie kategorie i kilka pomniejszych serii. Warto też wspomnieć o jakże przydatnym teście na prawdziwego/ą Polaka/Polkę.

elementarz polski

źródło: http://chromry.blogspot.com/

Artystyczne wybory i (nie)wrażliwość autora mogę niektórych odrzucić, ale każdemu polecam zrobić sobie krótki test – wpadnijcie na blog Chromrego. Jeśli nie odrzuci Was surowość jego rysunków i typ humoru, to Elementarz Polski dla Polaka i Polki z Polski może być strzałem w dziesiątkę. Ja lubię czasem wpaść w przesadę, absurd i odmęty czarnego humoru, a picturebook wydany przez Korporację Ha!Art zapewnił mi niebagatelną dawkę smutkiem podszytej rozrywki.


Podziękowania za przesłanie egzemplarza recenzenckiego

elementarz polski

Myśmy się zachwycali tym, że na rynek wchodziły jogurty smakowe. Mikrofalówka to była nowość. To w nas zrodziło straszne kompleksy, a przynajmniej mi się tak wydaje. I dlatego mam wrażenie że jesteśmy takim ostatnim pokoleniem z depresją po komunie, choć wcale tej komuny nie pamiętamy.

[Autor, wywiad dla Newsweeka]

Poprzedni

Samodonos, czyli (nie)postanowienia na rok 2019

Następne

Magicznym palcem od Shire do Dziesięciu Olch, czyli mapy w fantasy

9 komentarzy

  1. Tak, jak napisałeś, nie do każdego ten typ rysunkowego humoru trafi – mnie wizualnie nie bardzo pasuje, przypomina mi Janka Kozę, z którego stylem też mi nie po drodze. Ale obserwacje Bolesław Chromry ma trafne.

    • pozeracz

      Forma zdecydowanie spełnia tu funkcję podrzędną do treści 😉 Choć w przypadku niektórych rysunków bywa bardzo na miejscu.

  2. Nazwisko/przezwisko Chromrego medialne i dość dobrze znane, na jego prace można się natknąć w mediach społecznościowych i na mieście, ale ta estetyka nie bardzo mi odpowiada. Rysunki są proste i anegdotyczne – jak np. grafiki Rolanda Topora – ale nie podoba mi się, że są tak uproszczone. Wiadomo, każdy ma swój styl, dlatego nie deprecjonuję, jednak nie jest to moja bajka.

    Zgodnie z sugestią zajrzałam na bloga i „spodobała” mi się historia syjamskich bliźniaczek, a jakże. Tematy Chromry ma ciekawe, przemyślenia i komentarze trafne, gorzej z piór(ki)em…

    • pozeracz

      Na mieście? O. Chyba za mało bywam na mieście 😉

      A co do bliźniaczek syjamskich, to mi ostatnio media przypominają historię sióstr z okołobydgoskiego Janikowa rozdzielonych dzięki królowi Arabii Saudyjskiej.

      • Właśnie, właśnie. Co do „na mieście” to chyba widziałam gdzieś amatorskie grafiki/graffiti mocno inspirowane hasłami Chromrego. Albo coś pomieszałam. W każdym razie od razu o nim pomyślałam 😉

  3. Ha, chciałoby się rzec „Ha!art i wszystko jasne!” – to wydawnictwo kojarzy mi się z nieoczywistymi tytułami, które lubią prowokować. Gęsto tam od cierni, wbijanych w naszą duszę, cierni, które uwierają i każą przemyśleć pewne kwestie. Ta krytyka przaśności kojarzy mi się trochę z Joanną Bator i jej wczesnymi powieściami („Piaskowa Góra”, „Chmurdalia”), chociaż po pobieżnym przejrzeniu galerii stwierdzam, że Chromry zdecydowanie mocniej wali po oczach.

  4. Uwielbiam to krakowskie „smutne” poczucie humoru!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén