Wybaczcie ten nieco pompatyczny tytuł, ale dobrze wyraża on dwie rzeczy: mą słabość do aliteracji oraz zachwyt czasopismem Futu. Sama słabość do Futu jest zaś wyrazem innej qbusiowej cechy: ciekawości. Qbuś pożera bowiem nie tylko książki, ale i informacje, ciekawostki i nowinki. Ta zachłanność w powiązaniu z czytelniczymi zapędami sprawiły, że nie mogłem nie wpaść w sidła Futu. Do ciekawości i słabości dołącza jeszcze przypadek: czytelnikiem Futu stałem się po wizycie w poznańskim Bookareście – przyciągnęła mnie po prostu okładka.
Krótkie buszowanie po witrynie futu.pl pozwala odkryć, że w swej poprzedniej odsłonie Futu nie było magazynem, a gazetą. FUTU Paper (bo tak zwał się ten periodyk) miało być wydawane dziesięć razy w roku, a jednocześnie startowała witryna, a wydawca miał też produkować własne podcasty audio i wideo. Trudno mi powiedzieć, co z tego wyszło, ale dziś pozostała tylko sama strona internetowa, która stanowi raczej mało aktywny dodatek do magazynu. Samo FUTU Paper miało stanowić otwarcie się na szerszą publiczność, bo wcześniej studio designerskie Futu wydawało jeszcze magazyn FUTU Magazine, który z początku był trzymiesięcznikiem, a w 2006 przekształcił się w dwumiesięcznik. Dość jednak z przeszłością. W grudniu 2014 roku Futu wyewoluowało do swej aktualnej formy.
We wstępie pisałem o tym, że przyciągnęła mnie powyższa okładka. W tym przypadku był to akurat nieludzki i nieco przerażający magnetyzm androidów, ale ogólnie rzecz ujmując, Futu to uczta dla oka. Nie jestem żadnym wyrafinowanym estetą, mam zerowe zaplecze plastyczne, ale szata graficzna tego magazynu mnie zachwyca. Minimalistyczne okładki, ciekawa kolorystyka, prosta i elegancja tekstu, dobry papier, dobór ilustracji i zdjęć – the whole package, jak to mówią anglicy. Oryginalnym wyróżnikiem jest natomiast faktura okładki. Tak, tak. Nawet jakość namacalna jest wysoka. Jest to zresztą swoista spójność – magazyn o dizajnie ma świetny design.
Wszystko to jednak można by było o kant biurka rozbić, gdyby nie treść. I tu ważna informacja, dla tych, dla których design to obca forma życia: design jest tu niejako pretekstem. Owszem, jest tu nieco artykułów dotyczących tego tematu bezpośrednio, ale i tak potrafią one zaciekawić. Ale poza tym są tu nowe technologie, trendy, architektura, sztuka, start-upy i tak dalej. Innymi słowy Futu powinno zainteresować każdego, kogo ciekawi, dokąd zmierza ludzkość. I znów zabrzmiało górnolotnie. Niech za przykład posłuży numer 02/15. Poza okładkowymi androidami była tam mowa o innych sztucznych formach życia, relacja z targów CES, samochody bez kierowców, polska działalność kosmiczna. Każdy numer ma temat przewodni, wokół którego koncentruje się część artykułów – po sztucznym życiu były dane, starzenie się i sport. Aktualny numer traktuje zaś o biurze/organizacji pracy.
Gdybym miał w dwóch słowach podsumować Futu, to zrobiłbym to tak: odkrycie roku. I nie ma tu zbyt dużej przesady. Zawsze z niecierpliwością wyczekuję kolejnego numeru i gdy tylko facebookowych profil go zaanonsuje, to pędzę do Bookarestu. Czytam co prawda powoli, gdyż czas czytelniczy dzielę z literaturą, ale zawsze z przyjemnością. Nie mam nawet większych zastrzeżeń od strony językowej. Na koniec rzecz przyziemna, ale ważna: to świetne pod względem formy i treści czasopismo kosztuje jedynie dyszkę bez grosika. Piątak na miesiąc! Gardło sobie podrzynam!
O przyszłości nie da się nic nowego powiedzieć. Przyszłość jest teraz, tylko nierówno rozłożona. [William Gibson, w wywiadzie dla The Economist]
Kinga
Pierwszy raz widzę ten magazyn. Okładki mają w sobie to coś, ale tematyka raczej nie dla mnie.
pozeracz
Ja bym zachęcał, by kiedyś dać mu szansę. A nuż zaskoczy miło?
k0n
O, ja też pierwsze słyszę, a brzmi bardzo ciekawie i trafia w punkt w moje zainteresowania. Muszę obadac, czy jest dostępne gdzieś u mnie.
pozeracz
Polecam, polecam. Mają całkiem ciekawie wyglądającą prenumeratę, więc zawsze pozostaje takie rozwiązanie. Jeśli, oczywiście, spodoba Ci się w ogóle.