Sylwię Chutnik można określić literacką patronką wykluczonych. Zapuszczone kamienice, rozsypujące się bloki, codzienność smutna i biedna – oto obrazy, które przeważają w prozie tej autorki. Głównymi bohaterkami są co prawda kobiety, ale na marginesie nie brak i mężczyzn. Bieda nie wybiera. Nie inaczej jest tym razem. Dla mnie inna jest za to forma – poprzednio czytałem dwa zbiory opowiadań (Kieszonkowy atlas kobiet i W krainie czarów). Zobaczmy więc, czy znany temat w odmiennej formie też potrafi tak złapać za trzewia.
Czas zmian ustrojowych w Polsce najczęściej rozpatrywane są z perspektywy politycznej lub ekonomicznej. W zależności od opcji bywają to czasy boomu, czasy zdrady lub czasy zapaści. Dla każdego cos miłego. Co jednak z szarym obywatelem? Jolanta, młoda mieszkanka bloku pracowniczego na warszawskim Żeraniu, nie zauważa jednak tych zmian, a przynajmniej nie zwraca na nie uwagi. Nieustannie jednak kieruje swój wzrok w stronę trójcy żerańskich kominów, które pozostają jednych z niewielu stałych punktów jej życia. Kolejny bliscy odchodzą, a sama Jolatna chętnie by zniknęła z życie, które toczy się niejako obok niej.
Jolanta potwierdza, że Sylwia Chutnik doskonale czuje język i potrafi doskonale dostosować styl do protagonistki. Główna bohaterka, eufemistycznie rzecz ujmując, inteligencją nie grzeszy, lecz wrażliwości jej nie brakuje. W połączeniu z przypadłościami losu prowadzi do poważnego zachwiania emocjonalnego i umysłowego. Autorka doskonale odwzorowuje te stany za pomocą języka. Za pomocą prostych zdań i niezbyt wyszukanego słownictwa potrafi przekazać ogromne dawki emocji oraz bardzo dosadnie diagnozować rzeczywistość. Nie rezygnując z prostoty, potrafi też wędrować z Jolantą na krawędzi szaleństwa, a czasem i wskoczyć w jego odmęty. Chutnik czasem skręca w stronę realizmu magicznego, ale zdecydowanie więcej tu tego pierwszego, a magia to magia szarej codzienności. Laureatka Paszportu Polityki nadal też lubi naginać język tak, aby uzyskać pożądany efekt. Zaskakuje czytelnika, łamiąc konotacje i zwroty.
Przede wszystkim jednak budzi w czytelniku całe mnóstwo smutku. Nieliczne szczęśliwe momenty w życiu Jolki szybko mijają lub od początku naznaczone są piętnem nadchodzącej katastrofy. Na marginesie społeczeństwa trudno znaleźć radość, a gdy już się pojawia, to najczęściej wiąże się z czyimś nieszczęściem. Żerańskie kominy stanowią nie tylko punkt centralny, ale i kotwicę dla większości postaci, nie pozwalając się wyrwać do lepszego świata. A gdy już się uda, to okazuje się, że ten świat pełen jest donosicieli, mafii i rozczarowań, a zmiana ustroju przyniosła ze sobą tylko zmianę nieszczęść na inne. Nieliczne ludzkie odruchy zaś dają efekt przeciwny do zamierzonego. Przy tym ogromie nieszczęść można by autorkę posądzać o wyrafinowaną formę sadyzmu literackiego – ja sam jednak nie mam poczucia, że dochodzi tu do przemocy względem postaci i czytelników. Mam za to wrażenie, że tak po prostu bywa, ale wolimy na to przymykać oczy.
Dla niektórych dawka smutku może być zbyt duża, ale nie zmienia to faktu, że Jolanta to świetna powieść. Ja sam musiałem pożerać ten smutek w niewielkich dawkach, czasem zatrzymując się w pół akapitu. Doskonała biegłość w posługiwaniu się językiem oraz trafność obserwacji sprawiają, że po Jolatnę zdecydowanie warto sięgnąć. I nie wiem dlaczego, ale przy pisaniu tej recenzji w głowie zaczęła mi grać kazikowo-staszewska interpretacja Singapuru Toma Waitsa.
Drwij ze śmierci, w ogień skacz,
Gdy usłyszysz cichy płacz!
Albo ostry tasak kup,
Załóż skup dziecięcych stóp,
Od Kopciuszka bucik weź
I do piekła prosto nieś!
Widzisz mnie ostatni raz!Litr benzyny wlej do żył,
Żebyś zły i twardy był!
Bo od dziś ten cały złom
To twój dom, ten złom to dom!
Zanim wyjdziesz wyłącz gaz!
Ambrose
Sylwia Chutnik jest na tyle charakterystyczną pisarką, że bez problemu rozpoznałem ją na Targach Książki 🙂 Niestety sprawa przedstawia się zdecydowanie gorzej, jeśli chodzi o znajomość twórczości tej artystki – jak dotąd nie przeczytałem jeszcze żadnego dzieła jej autorstwa, chociaż zewsząd słyszę bardzo dobrze opinie na temat jej płodów. „Jolanta” wydaje mi się b. atrakcyjna (oczywiście powieść, a nie bohaterka) z uwagi na czasy, w jakich osadzono akcję powieści. Bardzo lubię utwory, których tło rozciąga się na okres polskiej transformacji – moim zdaniem to jeden z ciekawszych kawałków naszej historii współczesnej.
pozeracz
Nieustająco polecam – tak „Jolantę”, jak i zbiory opowiadań. A co do transformacji – ja poluję teraz na „Obcą duszę” Orbitowskiego, bo nie dość, że transformacja, to jeszcze moje miasto rodzinne. Bydgoszczy literacko reprezentowana zbyt mocno nie jest.
Miłka Kołakowska
„…magia szarej codzienności” – brzmi bardzo zachęcająco tym bardziej, że jak piszesz, autorka ma zmysł obserwatorski. Trochę obawiam się nadmiernej ilości smutku, ale nie mówię nie tej lekturze. Pozdrawiam 🙂
pozeracz
Wszystkie książki Chutnik są na swój sposób bolesne. To jest ten typ literatury, który bez skrupułów rozdrapuje rany i gardzi obojętnością.
Lady Perfect
Mam nadzieję, że książka jest napisana równie dobrze, jak ta recenzja. Aktualnie usiłuję sobie umilić moje przymusowe unieruchomienie tym, co zawsze uwielbiałam, a przez okres studiów mocno zniedbałam. Ciekawa jestem, czy będą mi towarzyszyć podobne odczucia jak przy „Wojnie Polsko Ruskiej”, która dla mnie była opowieścią snutą przez dresa-egzystencjalistę, którego słownik był tak ubogi, że inaczej nie potrafił opowiedzieć swoich problemów. To znaczy – przy tej pierwszej książce myślałam, że to właśnie taka stylizacja. Dalsza Masłowska mnie rozczarowała, bo to, co brałam za kreację brało się z… ograniczenia autorki. Wierzę, że „Jolanta” mnie tak nie skrzywdzi ^^
pozeracz
Ja „Wojnę Polsko-Ruską” czytałem jeszcze w liceum, jakoś krótko po premierze i wtedy mnie odrzuciło skutecznie od Masłowskiej. Uważałem, że był to zdecydowany przerost formy nad treścią. Ale studia nauczyły mnie sympatii dla formy, więc myślę, że powoli nadchodzi czas, by znów zmierzyć się z Dorotą.
Ale w przypadku „Jolanty” uważam, że jest wyraz kunsztu autorki, a nie jego braku.
Lady Perfect
No i wygrałeś. Pierwsza okazja by pobyć w księgarni i nabyłam „Cwaniary” Pani Sylwii. Mija już 50 strona i nadal nie żałuję. Wręcz ją pożeram.
pozeracz
Wygrałem ja, wygrałaś Ty, wygrała literatura i wygrała Sylwia Chutnik. Życzę smacznego.
Beata
Nie wiem, czy udźwignę tę powieść. Czy mnie nie dobije. „Obcą duszę” Paweł czytał, ponoć dobre. Też czeka w kolejce.
pozeracz
Poziom ciężkości podobny do „Kieszonkowego atlasu…” i „W krainie czarów”. Ale zapewne dobrze wiesz, na co się piszesz.