Qbuś pożera książki

"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Z Arrakis na Gintrowskiego, czyli wywiad z Silaqui z Kronik Nomady

Wiem, że ostatnio me wysiłki blogowo-promoujące nieco przygasły, ale zapewniam o ich nieustającym trwaniu. Tempo na pewno nie jest tak solidne jak na początku, ale o regularność się staram. Poprzedni wywiad blogowy wpadł na bloga trzy miesiące temu, a w tym tygodniu przedstawię Wam kolejny blog polecany. Dziś jednak mam dla Was rozmowę, która pokazuje dobitnie, że blog może być częścią drogi, która prowadzi do bardzo ciekawych miejsc – takich, o których kiedyś by się nawet nie marzyło. Aleksandra Radziejewska, czyli Silaqui z bloga Kroniki Nomady, całkiem niedawno trafiła właśnie w takie miejsce.

nomady silaqui wywiad

Bohater aż nazbyt anty, czyli „Bóg mi świadkiem” Makisa Tsitasa

Swego czasu popełniłem wpis, w którym to deliberowałem nad różnymi rodzajami antybohaterów. Dzieliłem ich między innymi na tych nielubianych przez czytelników za sprawą autora i tych lubianych mimo autorskich intencji. Postaci takich w literaturze napotkać można wiele i część z nich należy do tych najbardziej pamiętnych. Makis Tsitas w Bóg mi świadkiem wykreował protagonistę, którego bardzo trudno polubić. Tylko chyba zrobił to aż za dobrze.

bóg mi świadkiem

Obca pośród obcych, czyli „Binti” Nnedi Okorafor

Ze względu na me ograniczone doświadczenia z literaturą afrykańską na liście swych (nie)postanowień mam odpowiednią pozycję. Los zaś dziwnie się jakoś tak układa, że duża część mych wojaży w te strony z Nigerią się wiąże. Swego czasu zachwyciła mnie Połówka żółtego słońca, której fabuła koncentrowała się wokół wojny biafrańskiej, a dziś recenzuję nowelę autorki, której rodzice zostali na stałe w USA właśnie ze względu na tę wojnę. Nnedi Orokafor mieszka i pracuje w USA, ale jej twórczość bardzo mocno z jej korzeniami jest związana. Doskonałym dowodem na to jest właśnie Binti.

binti cover okładka

Krug ex machina, czyli „Szklana Wieża” Roberta Silverberga

Być może będzie to zbytnim uproszczeniem, ale i tak spróbuję zacząć od następującego stwierdzenia: Robert Silverberg jest dla większości czytelników w Polsce znany głównie z nazwiska. Jego dzieła, nawet najbardziej znane Kroniki Majipooru, czytane są/były głównie przez weteranów science-fiction lub rzadkich zapaleńców. Ja na weterana jestem zbyt młody, ale miałem szczęście mieć w domu dwie powieści tego autora, a bibliotekę zaopatrzoną w większość wspomnianego cyklu. Wypatrzona więc w antykwariacie Szklana wieża pochwycona zostałą więc bez wahania.

szklana wieża

W cieniu niewypowiedzianego, czyli „History of wolves” Emily Fridlund

Pożeraczowe skojarzenia dziwnymi ścieżkami stąpają. Przygotowując się napisania tego wpisu, natrafiłem na informację, że nazwa stanu Minnesota pochodzi od słowa „mnisota”. W języku Dakotów znaczy ono „woda, w której przegląda się niebo”, co z kolei bardzo szybko przywiodło mi na myśl dwa cytaty: sapkowskie niebo pomylone z odbiciem na powierzchni stawu i Jokera zapytanie o taniec z diabłem przy świetle księżyca. Z krainą 10 000 jezior nie mają one tak wiele wspólnego, ale z Historią wilków Emily Fridlund już tak. Tę nieoczywistą opowieść, nominowaną do nagrody Bookera, postaram się rozpracować poniżej.

history of wolves cover

Strona 82 z 145

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén