Nieco ponad trzy lata temu pisałem tu o ważnym i poruszającym komiksie Arta Spiegelmana. Od tamtego czasu zdecydowanie nie wyzbyłem się nieśmiałości w pisaniu o tak uznanych i nagradzanych dziełach. To ostatnie słowo jest tu bowiem bardzo na miejscu. Jest to w dodatku jeden z tych komiksów kojarzonych przez osoby zazwyczaj od komiksów stroniące, w niemałej mierze za sprawą nagrodzonej w Cannes adaptacji filmowej. Dość ostrożnego wprowadzania – zmierzmy się z tym Persepolis.

the complete perspepolis

Choć ja sam czytałem wydanie zbiorcze, to oryginalnie Persopolis ukazało się jako seria autobiograficznych powieści graficznych, przedstawiających dzieciństwo autorki i jej wczesną młodość w Iranie i Austrii w okresie islamskiej rewolucji i po jej zakończeniu. Początkowo, we Francji, zostało ono wydane w czterech tomach. Później pojawiły się dwutomowe wydania w języku angielskim, a omnibusy dopiero przy okazji premiery filmu. Ta animowana ekranizacja został wyreżyserowana przez Marjane Satrapi oraz Vincenta Paronnauda i zdobyła nagrodę jury w Cannes oraz nominację do Oscara.

Persopolis to powieść graficzna o dwóch głównych, przeplatających się właściwościach: edukacyjnej i biograficznej. Poprzez przetwarzanie swoich losów Marjane Satrapi edukuje także osoby niezaznajomione ze współczesną historią Iranu (czyli zapewne większość odbiorców). Prym wiedzie tu ta pierwsza funkcja — Iranka chronologicznie przedstawia kluczowe epizody ze swego życia, które w znakomitej większości są definiowane przez specyfikę życia w perskiej krainie. Warto dodać, że chodzi tu nie tylko o „wielką historię”, ale też drobne szczegóły i elementy kultury wpływające na życie codzienne. Za sprawą rozpoczęcia akcji w dzieciństwie i siłą chronologii dużo jest tu kwestii rodzinno-domowych, a z czasem i szkolnych i towarzyskich.

Co prawda bressonowska koncepcja decydującego momentu nie do końca pasuje to sztuki komiksowej, ale autobiograficzna mozaika prywatno-historyczna sprawdza się tak dobrze także za sprawą zgrania z wybuchem irańskiej rewolucji islamskiej. Persepolis staje się więc swoistym dokumentem, świadectwem historycznym. Dziecięca perspektywa, to specyficzne postrzeganie i (nie)rozumienie niektórych spraw w połączeniu ze świeckim wychowaniem podkreślają, jak drastyczna była to zmiana. Gdy dołożyć do tego traumy rodzinne dotykające rodzinę czy sąsiadów, całość tylko się pogłębia. A ciekawych i ważnych wątków wymieniać by tu można było jeszcze wiele – relacje z rodzinami, poszukiwanie siebie w dorastaniu, nastoletnie bunty czy emigranckie wyobcowanie (i europejska ksenofobia) to tylko kilka pierwszych z brzegu.

Wszystko to podane jest w formie prostej, nieutrudniającej odbioru. Prosta kreska jest jednak w odpowiednich miejscach wyrazista, a Satrapi nie boi się jej wzbogacać na różne sposoby. Pierwszy widoczny jest zwłaszcza na początku, gdyż na łamy komiksu często przedostają się wytwory wyobraźni protagonistki. Mimo wspomnianej prostoty i czarno-białej palety te kreacje efektywnie uzupełniają narrację. Ponadto rysowniczka podkreśla niektóre kluczowe momenty odejściem od standardowego układu ramek, a czasem i dokłada do tego zabiegi, które z braku lepszego słowa (i wiedzy autora niniejszego wpisu) można określić metaforycznymi. Widać to na przykład na stronie kontrastującej horror wojny, na którą skuszonych religijnymi obietnicami trafiało najwięcej mniej wyedukowanych mieszkańców biedniejszych dzielnic, z pierwszą prywatką głównej bohaterki. Pierwszy kadr jest większy (zajmuje 2⁄3 strony), ale postaci na nim są bezkształtne, pozbawione tożsamości… choć giną. Natomiast na drugim zobaczyć można osoby wyraziste i w dodatku uśmiechnięte.

marjane satrapi

Persepolis to powieść graficzna, o której pisać można by jeszcze długo, gdyż jest to opowieść ważna i bogata. Poprzez prostą (acz niepozbawioną głębi) formę Satrapi łączy opowieść o historii Iranu z uniwersalnym ukazaniem losów dojrzewającej kobiety. Nie brak tu humoru, smutku, mądrości i wielu potencjalnych wniosków do wyciągnięcia.


O Persepolis więcej (i mądrzej) poczytacie też tu:

Pałace Dariusza i Kserksesa wznoszą się jeszcze nad równiną, ku podziwowi przejeżdżającego wędrowca. Ich sale zachowały się tak dobrze, że o zachodzie nietrudno wywołać duchy tych, którzy odeszli. Całopalenie, jakie świadomie wyprawił tu Aleksander, nie tylko nie dokończyło dzieła zniszczenia, ale, przeciwnie, zabezpieczyło dla nas, nie tknięte właściwie, wspaniałe płaskorzeźby, których piękno może dziś wreszcie konkurować z greckimi.