Blog ten czytelników wielu zbyt (jeszcze!) nie ma, więc muszę rozpieszczać tych, których już zdobyłem. W zeszłym tygodniu zostałem poproszony o wpis dotyczących moich planów czytelniczych. A jako że moje plany czytelnicze to rzecz płynna, zmienna i chimeryczna, więc może spisanie ich pomoże w skonkretyzowaniu. Do tego będzie świadectwo i zobowiązanie przed Wami, Czytelnikami. A może nawet coś doradzicie?
Na początek rzecz pewna, konkretna i niepodważalna: aktualnie czytam Jolantę Sylwii Chutnik. W tym tygodniu skończę i recenzję spiszę. Mogę zdradzić, że na razie wrażenia są pozytywne. Na konkrety musicie zaczekać. Jeśli chodzi o następną lekturę, to najbardziej prawdopodobnym kandydatem jest niedawno zakupiona ciekawostka, czyli Polska czyta. Szwecja czyta. Nie dość, że zbiera pozytywne recenzje, to jest też blisko blogowej tematyki i Qbusiowych pasji.
A co dalej? Wpływam na przestwór oceanu zbyt wielu możliwości. Tytaniczny jednak poczyniwszy wysiłek ograniczenia wpływu pozycji kuszących mnie z ciągle rosnącej listy „do przeczytania” oraz skupiwszy się na książkach już posiadanych, prezentuję ten oto kolaż:
Tym razem quizów nie chcę tworzyć, więc oto lista w formie słownej:
- 24/7: Późny kapitalizm i koniec snu Jonathan Crary
- Pieśni Umierającej Ziemi George R.R. Martin
- Kuźnia ciemności Steven Erikson
- Reamde Neal Stephenson
- Sto dni bez słońca Wit Szostak
- Listy 1956-1978 Stanisław Lem, Sławomir Mrożek
To są pozycje jako-taki skonkretyzowane. Oprócz tego mam ochotę wielką na Księgi Jakubowe Olgi Tokarczuk oraz ogólnie na więcej polskiej prozy współczesnej. Chciałbym też zrobić skok w bok i poczytać nieco literatury faktu. Bardzo kuszą mnie tomy antologii polskiego reportażu zebrane przez Mariusza Szczygła, ale też koniecznie chcę zapoznać się z dziełami Swietłany Aleksijewicz. Bardzo mocno poluję też na Ducha Króla Leopolda. No i jest jeszcze fura zaczętych cykli. No i Pynchon. I blogowo zachwalane Ścieżki północy… I… I…
No i co tu począć? Z racji kalibru, bardzo długiego posiadania i wyrzutów na pierwsze miejsce wysuwa się korespondencja Lema i Mrożka. A co Wy na to?
Powiedzmy sobie szczerze: umiejętność czytania polega na selekcji. O wiele więcej skorzysta czytelnik kilku dogłębnie przeczytanych książek niż ktoś, kto niczego po przeczytaniu setek nie pamięta. Nie da się przeczytać wszystkiego i uświadomienie sobie tego prostego faktu idzie w parze z pogodzeniem się z własną skończonością. To jest wyzwalające odkrycie. [Michał Paweł Markowski, rozmowa Małgorzaty Niemczyńskiej, wyborcza.pl]
Andrzej „Kruk” Appelt
Listy panów L. i M. to jest tak oczywiste, że… 🙂
Bardzo, ale to bardzo polecam „Kuźnię ciemności”, dlaczego tylko ja mam się czuć jak… no właśnie, jak? Szczerze? Dopóki nie ma całej trylogii mimo wszystko chyba lepiej zaczekać. Od dwóch lat mnie nosi. Erikson jak zawsze mówi „oto Tajemnica, jak zaczekacie to się dowiecie co i jak”. Patrzę i zgrzytam zębami, Tajemnica jest wielce urokliwa, nie powiem, ale jak długo można czekać… Czekanie boli 😉 Dla kogoś kto zna Malazańską Księgę Poległych lektura obowiązkowa.
„Ducha króla Leopolda” warto upolować. Czytałem w kolejności: „Jądro ciemności” Conrada, „Marzenie Celta” Vargasa Llosy i „Duch” na koniec. Porażające i przerażające (pięknem też) lektury.
pozeracz
Od Eriksona odciąga mnie nieco to, że mam go właśnie po polsku, a cały cykl czytałem po angielsku. Może zamówię? Zamienię się? No i zostaje jeszcze podcykl autorstwa Esslemonta, który też mi się bardzo podoba. A „Duch…” to jedna z tych zagadek wydawniczych – książka świetna, chwalona, a niemal niedostępna.
5000lib
Listy użyczyłam jeszcze przed przeczytaniem i tyle je widziałam 🙁 Szlag mnie trafia gdy widzę tę okładkę. A tyle razy obiecywałam sobie nie użyczać książek. Z sf polecam klasykę, czyli Wiedźmina (ach ten język i uniwersum) i Dukaja (o którym tu: http://wp.me/p59KuC-zK wklejam by się nie powtarzać). Z n-f Amon. Mój dziadek by mnie zastrzelił (z tych samych względów co wyżej podaję sznurek: http://wp.me/p59KuC-6x ).
pozeracz
Ja Listy właśnie czytam. Idzie mi to sakramencko wolno, ale w sumie mi to odpowiada. Jak oni pięknie do siebie piszą! Mogę użyczyć po przeczytaniu.
5000lib
Dzięki, cieszy mnie Twoja propozycja, a właśnie, na początku czytasz/widzisz to przekomarzanie się? To popisywanie erudycją? No i wątek samochodowo-lotniczy zacny 🙂
pozeracz
Na początku to przekomarzanie się w połączeniu z pewną wzajemną nieśmiałością jest wręcz urocze. A Wartburg to niemal niemy bohater tych listów.
Adres Wyobraźnia
Muszę zapisać ten cytat i czytać go za każdym razem kiedy opanuje mnie zachłanność czytelnicza ; )
pozeracz
Gdyby tylko pogodzenie się z własną skończonością było łatwiejsze.
FatalneSkutkiLektur
Też poluję na Hochschilda! Panowie L&M dla mnie wysuwają się na pierwszy plan z okazji własnej wspaniałości, oczywiście 🙂
pozeracz
To już drugi głos. Wspaniałość niezaprzeczalną jest.
Beata
Z wymienionych Szostak czeka (jeszcze w księgarni). „Księgi Jakubowe” czytałam i zabrały mi kilka miesięcy. Niestety, autorka mogła spokojnie zmieścić się z tą historią w połowie objętości. Rozwleczone go granic możliwości.
A ja szykuję się aktualnie na:
„Zuza albo czas oddalenia” J. Pilch (i jeszcze dwa tomy jego dzienników, ale pewnie już nie przeczytam:()
„Białystok” M. Kącki (zapowiada się smakowicie i też mógłbyś sobie zapodać w ramach listopadowego non-fiction. Paweł czytał i zachwycony jest)
„Inna dusza” Ł. Orbitowski (wiadomo dlaczego:))
I pewnie nie oprę się jednak temu blogaskowemu dziennikowi Dehnela, ponieważ pochłonę wszystko, co ten człowiek napisał (Paweł nie może zrozumieć tego :)).
PS. dziękuję za wpis:)
pozeracz
Do usług, to ja dziękuję za pomoc. „Księgi Jakubowe” rozwleczone, ale czy i tak warte przeczytania? A „Białystok” też wysoko na liście. Non-fiction to me wielkie zaniedbanie.
Leżę i czytam
„Listy” Lema i Mrożka to dla mnie również pozycja obowiązkowa.
W najbliższej przyszłości będę czytać diariusze młodego pokolenia, mianowicie „Dziennik roku Chrystusowego” Jacka Dehnela oraz „Wieloryby i ćmy” Twardocha (a tutaj link do moich obowiązkowych lektur jesiennych: http://lezeiczytam.blogspot.com/2015/09/bede-lezec-i-czytac-jesienia_74.html).
Czeka na lekturę niedawno kupiona „Tajemna historia” Donny Tartt (trochę się obawiam, bo oczekiwania czytelnicze rozbudzone, a wiadomo, jak to czasem w takich wypadkach bywa…). Niedługo ukaże się „Dziwna myśl w mojej głowie” Pamuka. A nienowe, ale warte uwagi są powieści Javiera Mariasa (właśnie skończyłam czytać „Jutro, w czas bitwy, o mnie myśl”). Refleksyjna, wymagająca proza – w sam raz na jesienne wieczory. Polecam również „Pisane życia” tego autora – krótkie biografie wielkich mistrzów literatury. Wyborne!
pozeracz
Ciekaw jestem opinii o Dehnelu i Twardochu, bo na razie wywołali spore zamieszanie. Obawiam się, że w przypadku „Tajemnej historii” jestem przypadkiem nieuleczalnym i mogę jedynie windować te oczekiwania. A o Mariasie nie słyszałem jeszcze nic a nic (lub nie pamiętam), ale sprawdzę.
Leżę i czytam
„Dziennik…” Dehnela właśnie czytam (opinia u mnie na pewno się pojawi, zdradzę tylko, że „so far, so good”), Twardoch – w planach. Donna Tartt bezdyskusyjnie idzie w takim razie na następny ogień. Mariasa sprawdzić na pewno warto 🙂
pozeracz
Mógłbym teraz rzecz, że będzie na mnie, gdy Tartt się nie spodoba, ale nie wyobrażam sobie, by mogło tak się zdarzyć. Albo wypieram taką możliwość 😛