Wstępy do wpisów na tym blogu często służyły za medium dla mych wyznań. Nie inaczej będzie tym razem. Nie wiem, na ile to dziwne, ale aż do ostatniego weekendu nie byłem na żadnym konwencie. Studiowałem w Poznaniu, mieszkam tu od roku, ale nie byłem ani na Pyrkonie, ani Polconie. Wpłaciłem opłaty za Nidzicę, gdy miał się na niej zjawić George R.R. Martin, ale okoliczności inne wyjazd mi uniemożliwiły. Rok 2016 stał się jednak rokiem przełomowym, w którym Pożeracz został oszołomiony przez Pyrkon. Niestety, nie tylko pozytywnie.
Zaznaczę od razu, by nie było wątpliwości i złorzeczeń: na Pyrkonie byłem część soboty (samodzielnie) i niedzieli (z familią), więc perspektywę mam mocno ograniczoną. Wiążą się z tym dwie sprawy: (1) nie będę spisywał pełnej relacji, bo nie mam wielce z czego; (2) wniosków mych nie należy traktować jako jedynych, słusznych i ostatecznych. Sprawę zaś potraktuję punktowo.
It’s dangerous to go alone – Głównym błędem mym było udanie się na Pyrkon samotnie. Zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę to, że – eufemistycznie rzecz ujmując – nie należę do osób łatwo nawiązujących nowe znajomości. Efektem takiego niedopatrzenia był zdezorientowany i oszołomiony Pożeracz wędrujący pomiędzy rozlicznymi stoiskami, atrakcjami i personami. Samodzielne wyjście miało ten plus, że mogłem się szwendać gdzie mi się podobało i gapić się dowolną ilość czasu na modele Sokołów Millenium i Chocobo wykonane z Lego.
I want it all, I want it now – Oszołomienie pożeraczowe brało się po części z natłoku strasznie pięknych i pięknie strasznych kubków, plakatów, podkładek, kieliszków, koszulek, bluz, czapek, pluszaków, gorsetów, itd., itp., które można było sobie zakupić. Ja nie obrażę się za nazwanie mej persony geekiem, nerdem czy innym takim, ale jestem bardzo ostrożny przy zakupach w tych tematach. Jeśli mam wydać ponad 50 złotych, a może nawet i mniej, na koszulkę, to w 99% przypadków wybieram książkę. Tak było i tym razem – pierwszego dnia koszulki zakupiłem potomkom, a sobie Imago Żwikiewicza. Dopiero dnia drugiego podpuszczany przez małżonkę zakupiłem dla siebie koszulkę z herbem i mottem rodu Starków.
All the people, so many people – Pyrkon zdecydowanie nie jest imprezą dla osób, które źle czują się w tłumie. Poznańska impreza jest największą tego typu imprezą w kraju i w tym roku przyciągnęła niecałe 40 tysięcy osób. Część targowo-sprzedażowa jest spora, ale wystawców od groma, więc pomiędzy stoiskami ciągle wiły się tabunu ludzkie. Froteryści i froterystki mieli używanie. Plus za to, że nie dopatrzyłem się tu zamieszania organizacyjnego.
Kolejki, kolejki wszędzie – Niestety, taka ilość osób wiązała się też z tym, że do wszystkiego były kolejki. Oddać krwi mi się nie udało, gdyż w krwiobusie był już komplet. Świetnie, że tyle osób chętnych, ale tu chyba RCKiK mogło się bardziej postarać – autobusy były dwa, więc pewnie można było kogoś wysłać po dodatkowe „materiały eksploatacyjne”. Zresztą RCKiK siedzibę ma całkiem niedaleko targów. Jednak dla większości konwentowiczów dużo większy, głośno komentowany, problem stanowiły trudności z dostaniem się na prelekcje. Nawet ustawienie się w kolejce na godzinę przed czasem nie gwarantowało miejsca w sali. Mi się udało wejść na te dwie, które chciałem, ale to dzięki temu, że byłem sam i byłem gotów stać 20 minut przed salą, licząc, że ktoś wyjdzie i znajdzie się miejsce dla mnie.
W tym temacie potrzebne będą jakieś poważne zmiany, bo wygląda na to, że Pyrkon szybko robi się zbyt duży dla swojego dobra.
Bardzo cieszę się, że udało mi się spotkać i zamienić kilka słów z Marcinem Przybyłkiem, który w realu jest tak samo pełnym pozytywnej energii człowiekiem, co i w formie wirtualnej. Udało się też namierzyć Hadynę z Rozkmin Hadyny i słów miłych kilka zamienić. A do tego napatrzyłem się mnóstwo fantastycznych kostiumów, strojów, przebrań, akcesoriów i pancerzy. Pyrkon silny jest cosplayem, lecz Pożeracz nie fotografował, gdyż jakoś mu z tym nieswojo.
Paradoksalnie rzecz ujmując, nie mogę do końca stwierdzić, że byłem na swoim pierwszym konwencie. Może i formalnie tak, ale Pyrkon na dzień dzisiejszy bardziej przypomina imprezę okołofantastyczną z częścią targową, zabawową i konwentem gdzieś z boku. Ale może duże imprezy tak po prostu wyglądają? Tego nie wiem, ale wiem, że zbudziła się we mnie chęć zobaczenia, jak sprawy się mają z mniejszymi imprezami tego typu.
Diana Chmiel
Ja na Pyrkonie też nigdy nie byłam, ale z roku na rok, czytając i oglądając relację, mam na to coraz wiekszą ochotę. Ale nie byłam właśnie z tych wszystkich powodów, które wymieniłeś – tłum ludzi, kolejki, tłum ludzi, kolejki. Dla mnie zabija to wszelką przyjemność, uczestniczenia (dotyczy się to również Targów Książki), ale ja generalnie jestem raczej typem pojedynczym niż stadnym. A urok takich imprez chyba trochę właśnie w tym tkwi – żeby się poobcierać o innych, odstać swoje, poszaleć w dzikim tłumie, a potem mieć co wspominać 🙂
pozeracz
Ja mimo wszystko zachęcam. Nawet jeśli samemu, to choćby po to, by sprawdzić, z czym to się je. A jeśli grupka jest większa (nawet dwuosobowa), to już przyjemność powinna rosnąć. Gdybym miał taką grupkę, to pewnie już jakiś czas temu wylądowałbym na Pyrkonie jeszcze na Dębcu albo i w innymi miejscu. A tak to nie miałem wystarczającej motywacji. Zresztą, dla przykładu – nie przepadam też za wypadami koncertowymi.
Mądrala
Przy takiej skali imprezy kolejki są absolutnie nomalne i nie ma nic dziwnego w fakcie, że na niektóre prelekcje, po prostu się człowiek nie dostanie. Na zachodzie to norma i nikt się temu nie dziwi. Ba, na San Diego Comic Con do niektórych prelekcji stoi się w kolejkach tylko jeśli wygrało się w losowaniu bilet na wejście na tę prelekcję, do którego to losowania…stoi się w kolejce. Tak to już jest. Tłum to tłum i powyżej pewnej liczby nie da się już zadowolić wszystkich i należy się z tym pogodzić.
pozeracz
Ciekawa ta ciekawostka rodem zza oceanu, dzięki za nią. Tak jak pisałem w tekście – możliwe, że taka już droga rozwoju dla dużych imprez.
Wiem, że wszystkich się nie zadowoli, tak to już w ogóle jest w życiu. Ale jednak i tak trzeba zawsze szukać usprawnień, udogodnień i tym podobnych tam, gdzie to możliwe. Tu na plus zaliczam system rezerwowania przez naklejki, który zapewne pomógł tym, którzy danym punktem programu zainteresowali się z wyprzedzeniem. Ale te rezerwacje dotyczyły tylko auli, może warto wprowadzić je ogólnie?
Smutaska
Jeśli chciałbyś zobaczyć jak wygląda mały konwent to zapraszam na Bachanalia Fantastyczne 🙂 Tym bardziej, że z Poznania masz blisko.
https://konwenty.info/bachanalia-fantastyczne-2015-relacja/
pozeracz
In vino veritas! Do Zielonej Góry blisko rzeczywiście. Bachanalia kuszą mnie od pewnego czasu.
silaqui
Dlatego całym sercem zdecydowanie bliżej mi do Nidzicy: już powoli zaczynam odliczać dni do tegorocznej edycji 😀
pozeracz
Ile więc ich zostało? 😉
Mam pewne przypuszczenia, że w Nidzicy mogłoby mi się spodobać.
Silaqui
63 😀
FatalneSkutkiLektur
Z jednej strony chciałabym bardzo, a z drugiej strony tyłka mi się nie chce ruszać z mojego miasta 😉
Problem kolejek rozwiązały świetnie Nowe Horyzonty – kiedyś stało się kilka godzin, żeby na co bardziej oblegany seans wejść, potem wprowadziły elektroniczną rezerwację miejsc w stylu kto pierwszy ten lepszy (i przepiękny krajobraz o północy ludzi przed ekranami wszelkimi, kiedy ruszają zapisy na dzień następny).
pozeracz
Ach, Nowe Horyzony. Byłem tylko raz – w roku, w którym ostatni raz festiwal odbywał się w Cieszynie. Z biletami było wtedy rzeczywiście nieco zamieszania. Z tego, co pamiętam, to strasznie ciężko było dostać bilety na co bardziej popularne filmy – gdy tylko rozeszła się fama, co warto oglądać, to seanse były oblegane. Paradoksalnie – problemy miały osoby z karnetami, bo to one czasem mogły nie dostać się na seans.
dziejaszek
Straszna ta wizja z ekranami.
pozeracz
Od razu mi się skojarzyło: http://blogs-images.forbes.com/kathleenchaykowski/files/2016/02/oculus-1200×799.jpg
dziejaszek
Ja byłem na Pyrkonie już po raz trzeci. Tegorocznym odkryciem była czytelnia komiksów – świetna sprawa.
pozeracz
Komiksowo Poznań jest ogólnie mocno aktywny. Już niedługo Dzień Darmowego Komiksu, a i sklepy są ciekawe.
Wyspy Kultury
Też nie byłam na Polconie, kiedy był w Poznaniu. Pyrkon staram się zawsze odwiedzić. Zawsze moi znajomi mi wypominają, że oni pamiętają czasy, kiedy Pyrkon startował w szkole na Dębcu.
pozeracz
A jak teraz oceniają imprezę?
Wyspy Kultury
To będzie cytat z mojego kolegi: „Pyrkon choć na MTP, to mentalnie zatrzymał się w szkole na Dębcu”. Nie mnie to oceniać, bo akurat pierwszy raz na Pyrkon wybrałam się, kiedy przeniosły się na MTP. Ale może coś w tym jest. Czekam na ciekawe panele i duże nazwiska, bo Pyrkon ma możliwość stać się największym comiconem w tej części Europy 🙂
pozeracz
Może nie tak dosadnie, ale podobną opinię usłyszałem od koleżanki, która też zna Pyrkon od dobrych kilku lat. Chyba przydałoby się nieco profesjonalizmu, ale nie w sensie wartościującym, a finansowym.
A co do dużych nazwisk – nie wiem, czy Polska nie jest zbyt mały rynkiem.