Nie ma w (pop)kulturze wielu postaci tak obciążonych (re)interpretacyjnym bagażem, jak hrabia Dracula. Pokusić można się o stwierdzenie, że Dracula Brama Stokera w pewnym momencie przestał być tylko książką, a przekształcił się w swoisty amalgamat wyobrażeń, stereotypów i reimaginacji. Każdy czytelnik, który dziś przystępuje do lektury, musi zmierzyć się z obciążeniem w postaci całego tabuna wampirów obecnych w ekranizacjach, kontynuacjach i innych wampirzych dziełach, których protoplastą jest ten gotycki klasyk. To właśnie zestawianie oryginału z jego całym potomstwem i wczuwanie się w czytelnika nieświadomego przy jednoczesnej znajomości ogólnego przebiegu fabuły i jej zakończenia było głównym źródłem satysfakcji.