Wystarczy Pożeraczowi kilka miłych słów, a już się bierze do roboty. Wielce łaskawa Moreni wyróżniła mnie niedawno w swoim przeglądzie blogów wartych i uwagi, lecz w swej rekomendacji wbiła życzliwą szpilę, gdyż napisała: „mógłby czasem jeszcze pisać o jakiejś fantastyce z zagranicy, której u nas nie wydali„. Nieco nieświadomie autorka złowieszczego Świnkonomiconu uderzyła w strunę czułą. Odchodząc z Poltera et consortes, powziąłem bowiem mocne postanowienie nie tylko powrotu do wielu odłożonych lektur, ale i intensywniejszego sięgnięcia poza granice Polski. Zacząłem nawet słuchać różnych anglojęzycznych podcastów książkowych, ale z czasem czasu zaczęło brakować, a i inicjatywa przygasła. Gdy zaś spojrzałem nieco bardziej wstecz, lumpeksy okazały się ostoją mych nieprzetłumaczonych ciekawostek.