Czytelniczy koniec mego roku stoi pod znakiem oryginalności. Do Manganellego i Szostaka dobija Marcel Schwob. Dzieję się tak znów za sprawą PIW-u, który wraz z Institut français Pologne przywraca polskim czytelnikom tego francuskiego pisarza i jego Żywoty urojone i inne prozy. Piszę „przywraca”, gdyż zamieszczone w tym zbiorze dzieła publikowane są w tłumaczeniach tuzów młodopolskiego przekładu (Wincenty Korab-Brzozowski, Bronisława Ostrowska, Zenon Przesmycki-Miriam i Leon Schiller). Jeśli zaś o mnie chodzi, to autor ten pozostawał blisko splotu różnych mych literackich sympatii – to on, między innymi, przywrócił francuzom Villona oraz pomagał Oscarowi Wilde’owi pisać Salome.