Pisanie o kontynuacjach czasem sprawia trudności. Z jednej strony można odwoływać się do poprzedniego tekstu i porównywać aspekty, ale pojawia się problem z wspominaniem o fabule bez spoilerów czy też walka z obawą o pisanie jeszcze raz tego samego. Spoilerowych strachów dawno się wyzbyłem: jeśli ktoś czyta recenzje kontynuacji, musi być na nie gotowy i tyle. Jesień pod muchomorem Poli Styx na szczęście pod tym kątem stanowi odpowiednią mieszankę podobieństw i różnic, by pisanie problemów nie powodowało.
Tag: poczytne.pl
Czytelnik napotyka na swej drodze książki wywołujące reakcje przeróżne. Czasem od pierwszego zdania literacką miłość wywołują, a czasem po pierwszych stronach rzucić się chce w kąt. W niektórych zaś przypadkach dominuje poczucie skonfundowania. Zniszczę tu wszelki suspens, ale Porwanie na planecie Z było dla mnie powieścią raczącą mnie regularnie niedostatkami, ale na koniec i tak pozostałem z wrażeniem pozytywnym. Mówiąc zaś prościej: nie do końca wiem, dlaczego mi się spodobało, i mam nadzieję, że spisanie niniejszej recenzji pomoże mi to ustalić.
Parafrazując pewną płomienną kapłankę, rzecz można, że internet jest ciemny i pełen strachów. Mnóstwo w nich trolli i innych stworów, a za każdym winklem czają się przeróżne pułapki i grupy dyskutantów gotowe rzucić się na siebie z zaostrzonymi argumentami i zatrutymi słowami. Jednym z najbardziej zdradzieckich zakątków tej mrocznej sieci są wszelkie siedliska dyskusji o feminizmie. Ekstremalne postawy widoczne po obu stronach sprawiają, że wszelkie osoby obdarzone resztkami rozsądku trzymają od tego (ważnego) tematu z daleka. Na całe szczęście czytanie książek jest czynnością w znakomitej części samotniczą, więc Powieść (anty)feministyczna z mięsem w tle nie musi być traktowana jak jeż przez psa.