"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Tag: wymiary Strona 1 z 3

Ośmiożyty, czyli „Dzieci ruiny” Adriana Tchaikovsky’ego

Zacznę od pewnej konstatacji po części oczywistej, a po części i smutnej: o sukcesie książki nie decyduje li tylko jej wartość literacka. Siedem lat temu Rebis wydał tę samą książkę, ale dopiero siedem lat później za sprawą jest szansa na wydanie reszty serii. Czy pierwszy wydawca nagle stracił wiarę w autora? Czy Vesper ma do czynienia z innym rynkiem? Znacie odpowiedzi na te pytania. Ja zaś postaram się Wam pomóc w decyzji, czy warto sięgnąć po Dzieci ruiny.

Idee bez prądu, czyli „Miasto permutacji” Grega Egana

Dawno, dawno temu, za górami, przed blogami napisałem recenzję pewnej skręcającej zwoje mózgowe powieści – wyraziłem podziw dla warstwy naukowej, ale pomarudziłem nieco na niedobory w zakresie wyciskania emocji z czytelnika. Dziesięć lat później inne już wydawnictwo sięgnęło po tego samego autora, a me szare komórki nabrały ochoty na solidny trening. Oto więc Miasto permutacji Grega Egana.

Paralelny powrót porywający, czyli „Cień Endera” Orsona Scotta Carda

Muszę się Wam do czegoś przyznać, do wstydliwej wpadki. Nie wiem, czy takie fatalne fiaska przytrafiają się innym czytelnikom zapalonym w ich zapamiętaniu, ale ze mną tak było. W pewnym momencie mego amoku książek pożerania zacząłem czytać kontynuację pewnej serii lubianej bardzo. Gdy minął rozpęd entuzjazmu coś zaczęło zgrzytać, by po kilkudziesięciu (albo i więcej) stronach dotarła do mnie prawda druzgocąca: „Przecież ja to już czytałem!” Był to Cień Hegemona, a wpadka taki uraz podświadomy wywołała, że serii nigdy nie dokończyłem. Teraz mym nieświadomym terapeutą zostało wydawnictwo Vesper i tak oto trafia tu Cień Endera.

cień endera

Spektakularny mechanizm , czyli „Wiosna Helikonii” Briana Aldissa

Przyznam się Wam do czegoś (w pewnych kręgach) wysoce wstydliwego: nie polubiłem się z pierwszymi grami z serii Fallout. Wiem, wiem… Dla każdego trzeźwo myślącego przedstawiciela homo sapiens nie będzie to żadna ujma na honorze, ale w zalewie zachwytów, pochwał i innych peanów czułem się nieco odtrącony. Jak się zapewne domyślacie, wspominam o tym nie bez kozery, a z powodu rozminięcia się z powieścią Briana Aldissa. Wiosna Helikonii mnie po prostu do siebie nie przekonała.

wiosna helikonii

Ballady trzech kolorów kres, czyli „Błękitny Mars” Kima Stanleya Robinsona

Przyznam się szczerze, że napisanie wstępu do niniejszej recenzji nastręczyło mi trudności niemałych. Jak się zabrać do pisania o zwieńczeniu jednolitej trylogii bez popadania w powtórzenia ani banał? Wspomnieć o dwóch wyprawach? Nawiązać jakoś do kolorów i ich mieszania? Ale przecież czerwony zmieszany z zielonym da żółty! Pozostaje jedynie autotematyczna zmyłka i szybkie zaproszenie na Błękitny Mars.

błękitny mars robinson

Strona 1 z 3

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén