Po tygodniu wytchnienia z fantastycznie naukową rozrywką przyszła pora na domknięcie serii wpisów teoriom literatury poświęconym. Nie wiem, czy ktokolwiek na ten wpis czeka, ale słów na wiatr rzucać nie przywykłem, więc oto i jest. Możecie jednak odetchnąć z ulgą – wiele wskazuje na to, że będzie to ostatni wpis w tej tematyce. Na pewno na pewien czas. Zapewne gdzieś po drodze coś mnie natknie lub zainspiruje, ale ten wpis serii aktualnej zwieńczeniem jest.
Wydaje mi się, że dla dzisiejszego kształtu krytyki literackiej decydującym zjawiskiem był kryzys, który nawiedził tę dziedzinę w latach 80-latach. Cóż to był za kryzys? Otóż wszystkiemu winni byli poststrukturaliści, a dokładniej rzecz ujmując: atmosfera, która wokół nich się utworzyła. Kategoryczne stwierdzenia, zadęte oburzenie spod znaku „Jak można nie znać Lacana?” i namnożenie tekstów, które absolutnie i koniecznie trzeba znać sprawiły, że w środowisku akademickim zaczęła narastać niechęć to teorii literatury in toto. Jednym z najczęściej cytowanych stwierdzeń wyrażających to stanowisko było to oto zdanie Murraya Kriegera z jego ksiażki Words about Words: „Teoria to słowa o słowach o słowach: sądy teoretyczne o sądach krytycznych na temat sekwencji zdaniowych, które nazywamy literaturą”. Za swoisty manifest przeciwników teorii uznawany jest artykuł Against Theory Stevena Knappa i Waltera Benn Michaelsa opublikowany w 1982 roku.
W ramach reakcji na poststrukturalizm w teorii literatury stopniowo zaszły cztery zwroty: pragmatyczny, etyczno-polityczny, narratywistyczny oraz kulturowy. Krok po kroku zaczęły one składać się na coś co nazywane jest „teorią kulturową”, a co można uznać za aktualną postać teorii literatury. Już na początku lat 90-tych, we wstępie do książki Tracing Literary Theory, Joseph Natoli określił ten trend jako „dyskurs interpretujący inne dyskursy”. Ujednolicone określenie nie oznacza jednak ujednolicenia treści. W ramach tego zjawiska wyróżnić można dwa główne nurty, w których z kolei mieszczą się poszczególne podejścia bardziej szczegółowe. Pierwszy określa się mianem analityczno-scjentystycznego i w nim zawarte teorie formalistów rosyjskich, poetyki strukturalne, semiologia strukturalna itp. Drugi to nurt interpretacyjno-hermeneutyczny, w którym umościły się m.in.: fenomenologia, psychoanaliza, krytykę feministyczna czy genderowa.
Ogólnie rzecz ujmując, Jonathan Culler w W obronie nadinterpretacji stwierdza, że współczesna krytyka określa dla interpretacji nowe konteksty i tym samym staje przestrzenią, w której współistnieją przedstawiciele różnych szkół interpretacyjnych. Oznacza to też, że w podejściu do literatury coraz ważniejszą rolę odgrywa interpretacja, co podnosi wagę użyteczności teorii. Tym samym nowoczesną teorię można też określić zbiorem pochodzącej z wielu dyscyplin wiedzy przydatnej do interpretacji i ta wiedza ma być zapleczem dla czytelnika. Przywoływana czasem jest tu metafora skrzynki z narzędziami – odbiorca, krytyk, analityk ma do dyspozycji taką skrzynkę, z której może dobrać sobie narzędzie interpretacyjne pasujące do danego tekstu, kontekstu, potrzeb, itp. W tym rozumieniu krytyka ma wzbogacać kulturę, a wszystkie dyskursy mają być równorzędnie traktowane, da się je wykorzystać do wyartykułowania czegoś ważnego lub interesującego.
Jest też pewien osobny wątek, choć pozostający w duchu akademickim. Była „śmierć autora”, „literatura wyczerpania” (czyli śmierć powieści), a teraz jest „śmierć krytyka”. Często i gęsto (tu przykładowy artykuł z Huffington Post, choć powiązany nie z literaturą) podnoszą się krytyczne głosy w temacie upadku krytyki, internetowego rozpasania i ogólnej amatorszczyzny. Sam uważam, że głosy te są mocno przesadzone, gdyż krytyka literacka nigdy nie była na żadnym piedestale ani też uznaniem ogółu raczej się nie cieszyła. Nie da się ukryć, że Internet, blogi, web 2.0 i cała reszta mocno zmieniły krajobraz rynku wydawniczego, ale związek ze stanem krytyki literackiej jest incydentalny. Ciekawym aspektem jest natomiast to, że takie lamenty można w zasadzie wpisać w szerszy kontekst konfliktu mediów tradycyjnych i mediów nowych. Lecz to już para kaloszy dla innego wpisu.
Nie mam co prawda żadnych uśpionych agentów w akademickim środowisku krytycznym, ale mój ogólny ogląd sprawy wskazuje na to, że zapanowała tam mała stabilizacja. Spory przycichły, a postępowe szkoły koegzystują z tymi bardziej konserwatywnymi. Nadal więc sporym zainteresowaniem cieszy się kanon klasyki literackiej, ale przedmiotem badań stają się też teksty pomijane, komiksy i inne. Nie wiem, jak Wam, ale mi taka różnorodna stabilizacja odpowiada. Jednocześnie ciekaw jestem, kiedy nastąpi kolejny przewrót, gdyż odrobina intelektualnego fermentu działa ożywczo.
Na koniec zwrócę się jeszcze do Was, o Wielce Szanowni Do Końca Czytający. Mi się te wpisy pisało z dużą przyjemnością i kiełkują mi pomysły na dwa o powiązanej tematyce. Tylko czy ktoś z Was będzie miał ochotę je przeczytać? Czy odpowiada Wam forma, która się wykształciła? Chcielibyście jakieś zmiany? A może macie jakieś wpisowe zachcianki?
Źródła:
- Against Theory: Literary Studies and the New Pragmatism
- Is There a Text in This Class? The Authority of Interpretive Communities, Stanley Fish
- Anty-teoria literatury, Anna Burzyńska
- Interpretacja i nadinterpretacja
Kto:
- Jonathan Culler
- Stanley Fish
- Umberto Eco
- Roland Barthes
- René Wellek
Czytaj dalej:
- Mały światek. Romans akademicki, David Lodge
- Interpretacje interpretacji, Dominik Rogóż – łącze
Jeśli nie ma różnicy między fikcją literacką a wszelkimi innymi rodzajami piśmiennictwa, jeśli wszystko jest grą językową, to wszechobejmujące słowa écriture i „tekst” praktycznie pozwalają na zrównanie krytyka z twórcą literatury pięknej.
Czy kres literaturoznawstwa? René Wellek
Obsesyjna
Jeśli autor postu czerpie przyjemność z tego o czym pisze, czytelnikom również przyjemnie się czyta 🙂 Ja osobiście lubię różnego rodzaju analizy, zwłaszcza jak się skupiają na jakimś jednym zagadnieniu i je drążą. Jakbyś miał kiedyś pomysł na taki wpis, to się nie krępuj 😛
pozeracz
Nie będę. W przypadku takich wpisów zbieranie i czytanie źródeł trwa kilka razy dłużej niż samo pisanie, ale ja lubię właśnie ten proces.
M.S
Ja z chęcią przeczytam kolejne 🙂
pozeracz
Dzięki za pozytywny odzew 🙂
Shee
Mnie też się podobało 🙂
pozeracz
Miło mi bardzo i na przyszłość się polecam.
grendella
Fajnie Ci wyszło. Przystępnie Ci wyszło, czym udowadniasz, że teoria może być dla ludzi. Nie da się już chyba mówić o teorii literatury, można o teoriach. Mnie ta mnogość nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, lubię odczytywanie literatury z różnych pozycji. Natomiast nie przepadam za krytyką biograficzną i upartym trzymaniem się schematu „co poeta miał na mysli” 😀
pozeracz
Dzięki. Wychodzę z założenia, że każdemu przyda się nieco aparatu poznawczego – nawet w formie uproszczonej. Niby można argumentować, że takie uproszczenie wypacza i na manowce prowadzi, ale do mnie to nie przemawia. Wolę pokazać choćby te zręby i ułamki, żeby ktoś miał choćby szansę się zainteresować i poczytaj dalej, niż święcie się oburzać na czyją ignorancję i budować nikomu niepotrzebne mury.