Od poprzedniej zbiorczej recenzji WKKM minęło już całkiem sporo czasu. Niemal półroczna przerwa nie wynikała z niczego konkretnego – po prostu książkowo byłem zaabsorbowany i nie odczuwałem chęci pożyczania kolejnych tomów. Okazało się, że ma niechęć sprowadziła mnie na drogę błędów i wypaczeń, gdyż ze sporym opóźnieniem trafił w me ręce jeden z najlepszych komiksów, jakie dane było mi czytać.
Tym razem nie było żadnego rozczarowania ani słabszego ogniwa, ale nie będę też ukrywał, że ta piątka została zdominowana przez jednego gracza. Szczegóły poniżej.
Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz
Zaczynamy od podwójnego uderzenia tarczą z vibranium, gdyż tej piątce znalazły się obie części Zimowego żołnierza. Po przeczytaniu pierwszej części napisałem na Goodreads, że nie mogę się doczekać części kolejnej. Niestety, część kolejna nie była już tak ekscytująca. Ogólnie rzecz ujmując, jest to dobra historia, która dodaje głębi znanemu superbohaterowi – Kapitan jest tu znacznie lepiej pokazany niż w filmach (choć może zmieni się to w Civil War), jest postacią może nie tyle wielowymiarową co nie jednowymiarową. Ciekawie obserwuje się, jak destrukcyjnie na Steve’a działają gierki psychologiczne „złych sił”. Jednak większość tych dobrych scen ma miejsce w części pierwszej, a część druga naznaczona jest rozczarowującym rozwiązaniem wątku utraty pamięci Bucky’ego. Deus ex machina to chleb powszedni w komiksach, ale ta historia miała dużo większy potencjał.
Ogółem – cała historia zasługuje na solidną czwórkę w skali szkolnej, a momentami nawet na piątkę. W dodatku może być wartością lekturą przez trzecią częścią filmowych Avengersów.
Avengers: Impas
Pierwsze wrażenie: nie mogę się przyzwyczaić do wielkich rozmiarów grupy. Wiem, że w historii tak bywało, ale i tak mi to nie gra. Możliwe, że jestem masowym odbiorcą skrzywionym przez adaptację filmową, ale taki natłok superbohaterów nie rozmywa siłę uderzeniową. Zwłaszcza, że poza tym to całkiem niezły komiks. Podobał mi się konflikt interesów, rosnące napięcie między bohaterami i wielka bitka, która była bardzo dynamicznie rozrysowana. Emocji wielkich nie doświadczyłem, ale rozrywka była to przednia.
Marvels
Walnę prosto z mostu – to najlepszy komiks z dotychczasowej piętnastki i jeden z najlepszych komiksów, jakie dane mi było czytać. Pierwszym wyróżnikiem jest sam pomysł na fabułę – Marvels to komiks o superbohaterach, ale nie z nimi w roli głównej. Głównym bohaterem jest tu pewien fotograf prasowy, który zaczynał swą karierę w momencie początków ery superbohaterów. Choć tak naprawdę bohaterem jest tu ludność Nowego Jorku, a może i cała ludzkość. Na przykładzie Phila Sheldona oraz jego oczami widzimy różne postawy wobec nadludzi, zmianę tych podstaw – od fascynacji, przez strach po wrogość czy wręcz nienawiść. Sam Sheldon w pewnym momencie rzuca kamieniem w stronę X-Men, którzy z początku widzeniu byli jako abominacje i byli przeciwstawiani znanej już Fanstastycznej Czwórce i innym. Ten socjologiczny aspekt oraz odwrócenie perspektyw sprawiają, że jest to komiks wybijający się ponad resztę. Niby w innych komiksach (X-Men zwłaszcza) motywy wyobcowania i nienawiści się pojawiały, ale tu są ukazane dobitnie.
Zeszyty te są prezentują się też świetnie od strony artystycznej. Brak mi tu warsztatu, by odpowiednio opisać kreskę i inne takie, więc napiszę tak: to po prostu świetnie wygląda. Zmiana perspektyw jest też odzwierciedlona w sferze graficznej – sceny znane z historii superbohaterów są tu prezentowane z zupełnie innej strony. Dla uważnych w kadrach ukrytych jest wiele smaczków i odwołań. Jedno z nich znalazło się w tym wpisie, ale poza tym w tłumie wypatrzeć można np. muzyków albo Richarda Nixona, a wycinki prasowe bywają przezabawne. Większość fanów komiksu zapewne dobrze zna tę serię, ale ja ze spokojnym sumieniem mogę polecić ją każdemu, nawet jeśli na co dzień od komiksów stroni.
Punisher: Witaj ponownie, Frank (część 1)
Wiecie kim jest Punisher? Wiecie, do czego zdolny jest Garth Ennis? Tak? Czyli nie muszę nic więcej pisać. Świetnie… A tak bardziej serio – Garth Ennis to twórca m.in. serii Kaznodzieja i człowiek, o którym powiedzieć, że nie stroi od brutalności, to ogromne niedopowiedzenie. Innymi słowy – ten komiks to ostra jazda z górą zgonów, w której Punisher doprowadza do zejścia mafiozów za pomocą kul, kąk, piranii, pytonów i niedźwiedzi polarnych.
Bardzo solidna ta piątka, a w cała seria wydawnicza to dla mnie świetna gratka. Ogólnie rzecz ujmując, Wielka Kolekcja Komiksów Marvela jako całość najlepiej nadaje się dla osób, które komiksów czytają… mało. Owszem, znajomość świata Marvela, choćby podstawowa, mocno pomaga, ale konieczna nie jest. Nie co prawda, czy coś dorówna Marvels, ale z chęcią będę sprawdzał.
FatalneSkutkiLektur
…zupełnie nie związane z tematem: kiedyś w stanie lekko innym oglądałam w towarzystwie „Punishera” i nie dane nam było skupić się na fabule, bo nijak nie potrafiliśmy sobie przetłumaczyć tytułu, karca, ukarzyciel itepe. Do dziś jak widzę film/komiks/gry to mnie lekki chichot ogarnia na samo wspomnienie niepełnosprawnych zabaw słownych 😉
pozeracz
Karzyciel! Oto słowo z zapleczem historycznym: http://spjs.ijp-pan.krakow.pl/haslo/index/3953/18425 😉 Tak to czasem wesoło bywa, że nieco losowe zdarzenie może na długi, długi czas przemieszać skojarzenia.