Dawno, dawno temu w bardzo odległej gal… Przepraszam, to nie ten wpis. Parę lat temu wybrałem się w sezonie nad morze. Był to raz pierwszy i ostatni. Okazałem się osobnikiem uczulonym na parawanozę. A że z racji ówczesnego bezsamochodzia odpadały przeróżne odludne miejscowości, pozostał wyjazd poza sezonem. I był to strzał w dziesiątkę.
Spokojnie, spokojnie. Nie mam zamiaru zmieniać profilu bloga na podróżniczy, ale możliwe, że od czasu do czasu pojawi się tu taka relacja raczej zdjęciowa niż tekstowa. Nie mam bowiem zamiaru uzewnętrzniać się prywatno-rodzinnie, ale pochwalić się paroma fotkami mogę. Po prostu dotąd nie było ku temu zbyt wielu okazji.
Without further ado…
Nie da się bowiem konkurować z morzem o serce mężczyzny. Morze jest dla niego matką i kochanką, a kiedy nadejdzie czas, obmyje jego zwłoki i ukryje wśród koralu, kości i pereł. [Neil Gaiman, Gwiezdny pył]
Leżę i czytam
Piękne pocztówki z Hel(l)u, wrzucaj częściej, zwłaszcza poza sezonem! 😉 Uwielbiam morze o każdej porze roku, ale równie piękne jak w maju, jest wczesną jesienią – polecam.
pozeracz
Wczesną jesień też czasem uskuteczniamy. Nieco krótsze wypady, ale też udane.
Ambrose
Ha ha, „parawanoza” – świetne określenie. Wydaje się, że wybór (a równocześnie propozycja) terminu urlopu jest jak najbardziej zasadny. Z uwagi na niespokojną sytuację zagraniczną (problem z emigrantami, ryzyko zamachów terrorystycznych) polskie morze może w tym roku przeżyć prawdziwe oblężenie.
pozeracz
W sezonie i przy sprzyjającej pogodzie większe miejscowości i tak są oblegane od dawna. Pewnie nadal można znaleźć odludne, mniej popularne miejsca. Jednak, patrząc od tempo rozbudowy w okolicach Władysławowa, będzie ich coraz mniej.