Być może będzie to zbytnim uproszczeniem, ale i tak spróbuję zacząć od następującego stwierdzenia: Robert Silverberg jest dla większości czytelników w Polsce znany głównie z nazwiska. Jego dzieła, nawet najbardziej znane Kroniki Majipooru, czytane są/były głównie przez weteranów science-fiction lub rzadkich zapaleńców. Ja na weterana jestem zbyt młody, ale miałem szczęście mieć w domu dwie powieści tego autora, a bibliotekę zaopatrzoną w większość wspomnianego cyklu. Wypatrzona więc w antykwariacie Szklana wieża pochwycona zostałą więc bez wahania.
Rok: 2018 Strona 9 z 19
Pożeraczowe skojarzenia dziwnymi ścieżkami stąpają. Przygotowując się napisania tego wpisu, natrafiłem na informację, że nazwa stanu Minnesota pochodzi od słowa „mnisota”. W języku Dakotów znaczy ono „woda, w której przegląda się niebo”, co z kolei bardzo szybko przywiodło mi na myśl dwa cytaty: sapkowskie niebo pomylone z odbiciem na powierzchni stawu i Jokera zapytanie o taniec z diabłem przy świetle księżyca. Z krainą 10 000 jezior nie mają one tak wiele wspólnego, ale z Historią wilków Emily Fridlund już tak. Tę nieoczywistą opowieść, nominowaną do nagrody Bookera, postaram się rozpracować poniżej.
Na blogu i w komentarzach pozostawianych w różnych w miejscach sieci nie raz i nie dwa wspominałem o tym, że biografie średnio mnie ekscytują. Wyjątek ogólny stanowią postaci kluczowe dla historii świata (Napoleon, na ten przykład), a wyjątek szczególny stanowi Stanisław Lem. Nie do końca wiem, dlaczego akurat ten genialny pisarz zasłużył sobie na taką dyspensę nie zaś inni, ale tak już jest. Czytałem wspomnienia syna, pisałem na blogu o listach Lema i Mrożka, a gdy tylko usłyszałem o nowej biografii autorstwa Wojciecha Orlińskiego, konieczność wejścia w jej posiadanie była jasna. Oto więc i jest: Lem. Życie nie z tej ziemi.
Facebook to takie dziwne ustrojstwo, na które niemal każdy narzeka, a potem publikuje nowy status. Wiem, wiem… Przesadzam celowo, ale prawdy w tym jest więcej niż ziarenko. Ja sam traktuje serwis ten społecznościowy użytkowo, ale momentami bywa narzędziem wysoce przydatnym. Taki na przykład Pożeracz może chwycić za Messengera i napisać do dowolnej niemal osoby. Na przykład do Jennifer Croft.
For those who would like to read the interview, do not know Polish and managed in some magical manner to find this post, here is the English version.
Po Big Booku jeszcze nie opadł kurz (metaforyczny, za sprawą aury), a już rozgorzały przeróżne dyskusje, oburzenia i inne drobiowe nihilizmy. Uważam, że nie ma najmniejszego sensu ciskać się w internetowych kałszkwałach, w których część osób pokazuje wyraźnie, że albo nie potrafi, albo też nie chce zrozumieć pewnych faktów podstawowych. Nie będę też pisał relacji z Big Booka jako takiego, gdyż wziąłem jedynie udział w Okrągłym stole blogerów, wydawców i czytelników, a reszta mnie ominęła ze względu na rodzinne stolicy eksplorowanie. Niestety, dwóch mocno nieletnich potomków trudno byłoby utrzymać na spotkaniach autorskich. Podzielę się jednak kilkoma refleksjami na temat samej debaty oraz zrodzonej z niej dyskusji.