Przełom roku to dla wielu osób czas refleksji, postanowień i tym podobnych. Ja swe (nie)postanowienia ograniczam do książkowych, a zmiana kalendarzowa nie porusza mnie jakoś specjalnie. Jednak ma indyferencja nie sprawia, że nie zauważam upływu czasu i nie zwracam uwagi na to, że z roku na rok świat się zmienia. Przeróżne statystyki pokazują, że wielu aspektach idzie na lepsze, ale w swoim eseju Jonathan Crary wskazuje na jeden z bardziej niepokojących aspektów przemian nowoczesności.
24/7. Późny kapitalizm i koniec snu to rozbudowany esej, w którym Jonathan Crary analizuje pod wieloma kątami to, jak człowiek jest stopniowo odzierany ze snu. Od wojskowych eksperymentów, przez rozpowszechnienie telewizji aż po internetową wszechłączność. Autor jest krytykiem sztuki i eseistą znanym w środowisku z artystycznym USA z prac poświęconym postrzeganiu i roli ludzkiego oka w sztuce. Był też jednym z założycieli wydawnictwa Zone Books, które skupia się na historii, teorii sztuki i filozofii, a dla którego nadal pracuje jako redaktor. Wszystkie te wpływy widać w 24/7, gdyż temat eseju jest to rozpatrywany z różnych perspektyw historyczno-filozoficznych, a i sztuka rolę ważną odgrywa w tych rozważaniach.
Zacznę nieco nietypowo, bo na sam początek wyłożę swoje zastrzeżenia. Najpoważniejszym z nich jest to, że ten esej to trochę ni pies, ni wydra – jest za długi jak na esej (dlatego w tekście określenia tego używam z braku lepszego), a za krótki jak na książkę akademicką. Ja osobiście preferowałbym, by autor poszedł tą drugą drogą i rozwinął niektóre wątki, bardziej wnikliwie potraktował inne, a wszystko opatrzył rzetelną bibliografią. Korzystna byłaby też pierwsza opcja – niektóre z fragmentów wydają się mieć nieco większą siłę uderzeniową i wagę niż inne, więc można by było tekst przyciąć i postawić na zwięzły przekaz. W wielu momentach miałem bowiem odczucie, że autor mógłby napisać sporo więcej, ale trzymał się jakiś nieznanych mi ograniczeń objętościowych. Te właśnie części trzeba by było albo rozwinąć, albo wyciąć. Pewne zastrzeżenia mógłbym też wysunąć wobec części autorskich tez, ale o tym jeszcze wspomnę, a poza tym esej obiektywnym być nie musi. Na osobiście-plemiennym poziomie wspomnę, że zirytowało mnie, że Crary pisząc o Solarisie Tarkowskiego, nie wspomniał ni słowem o Lemie.
Nie licząc jednak tego strukturalnego niezdecydowania, 24/7 to bardzo wartościowa lektura. Główną tezą jest to, że sen jest jedną z ostatnich dziedzin naszego życia niezagarniętych przez konsumpcjonizm, monetyzację i inne szatany. Spanie wymusza siłą rzeczy odłączenie się od wszelkich sieci i zaprzestanie oddawania się tysiącom mało znaczących czynności, które czas nam pożerają. Sen nabiera to niemalże formy buntu przeciw wszechobecnej presji na aktywność, osiągnięcia, obecność. Mi zaś bardzo spodobało się stwierdzenie, że sen jest tym czasem, w którym oddajemy się pod opiekę innych. Wspomniane jest zresztą, że czuwanie na innymi w trakcie snu było jednym z pierwotnych czynników społecznotwórczych. Nigdy na patrzyłem na to z tej perspektywy, ale sporo w tym prawdy. Ważna jest też obserwacja, że nowe media (czy też nowe technologie w ogóle) wcale nie obdarzyły nas żadną mityczną wolnością i swobodą, a raczej zacieśniły sieć kontroli. Trafne zdają się być też obserwacje tego, że aktualnie narzucone tempo rozwoju uniemożliwia niemal jakąkolwiek wnikliwą analizę nowych mediów, gdyż nim ta analiza zostanie ukończona, panują już jakieś nowe „nowe media”.
Crary zaczyna swe rozważania od wspomnienia o… pasówce białobrewej. Ta północnoamerykański ptaszyna budzi intensywne zainteresowanie amerykańskiej armii, gdyż w trakcie cojesiennych migracji potrafi zachować koncentrację mimo znacznie wydłużonego braku snu. I od razu należy sobie zadać ważne pytanie – co stanie się, gdy rzeczywiście znaleziony zostanie jakiś środek, który pozwoli rezygnować ze snu? Ile czasu minie, gdy z opcji przekształci się w obowiązek? A to dopiero początek. Potem Crary zahacza o historię i wspomina, że jeszcze 100 lat temu ludzie spali średnio ponad 9 godzin, a dziś przykładowo 65% mieszkańców USA śpi średnio 6,5 godziny. I nie zapowiada się, by miało to się zmienić. Skrócony sen, ciągła aktywność, przymus bycia „online”, ciągły zalew obrazów jest też łączony z brakiem czasu na refleksję – prowadzi do utraty łączności z przeszłością i pamięcią. Prowadzi to do swoistej formy amnezji, która nie pozwala odpowiednio spoglądać na teraźniejszą. Crary bardzo sceptycznie spogląda też na rzeczywistą siłę wszelkich ruchów rodzących się w sieci, zwracając na ich doraźność, nietrwałość i łatwość nadzorowania. Autor przypomina też, że zawsze trzeba patrzeć na to, kto jest właścicielem danej technologii, platformy i że to jego zyski są zawsze celem końcowym.
Przyznam szczerze, że chciałbym teraz przeczytać równie przekonujący esej, ale prezentujący te kwestie z innej perspektywy. Crary potrafi wyłożyć swe racje i robi w sposób ciekawy, odwołując się do popkultury, filozofii i historii. Mam jednak wrażenie, że bywa zbyt kasandryczny i jednostronny – zwłaszcza w temacie technologii. Mimo to uważam, że 24/7 to ważna lektura, która wymusza na czytelniku refleksję nad swym trybem życia i tym, jak wpisuje się on w światowe trendy. Nie jestem pewien, czy czeka nas czas wiecznej teraźniejszości i jasności, ale esej ten na pewno pozwolił mi zmienić sposób patrzenia na sen i kilka innych kwestii. Nawet na cyferkową pogoń czytelniczą.
Niemniej wraz z kontrrewolucją lat osiemdziesiątych XX wieku, narodzinami neoliberalizmu, promowaniem komputerów osobistych i rozmontowaniem systemów ochrony społecznej atak na codzienne życie podjęto z nową siłą. Zmonetyzowano czas jako taki, a osoba ludzka została przedefiniowana jako działający w pełnym wymiarze godzin czynnik gospodarczy, nawet w kontekście „kapitalizmu bezrobocia”.
1 pingback