Nie należę do wielkich fanów J.J. Abramsa, ale gdy tylko usłyszałem o S. wiedziałem, że nie spocznę póki nie dorwę jej w swoje ręce i nie pożrę żarłocznie. Względy finansowe i praktyczne przez długi czas utrudniały mi sprawę, ale w końcu w tym roku postanowiłem niecnie sprezentować sobie ten kąsek na urodziny. Nie pamiętam, kto mnie naprowadził na trop S., ale osobie tej należą się wielkie podziękowania. Jest to niepowtarzalna, absorbująca przygoda literacka.
Kategoria: Recenzje Strona 93 z 99
Ha! Tym razem wyrobiłem się w dwa miesiące. Zgodnie z oczekiwaniami nic zdołało przebić Marvels, ale w sumie ta piątka była dość solidna. W dodatku nie brak tu zdarzeń ważnych dla całe świata, a także powiązanych z filmowym uniwersum Marvela. No i w końcu zjawił się Daredevil, którego to darzę sporym sentymentem od czasów dawnokomiksowych.
Swe perypetie związane z poszukiwaniami tej książki opisałem w poprzednim wpisie, więc nie będę się niepotrzebnie powtarzał. Po zakończeniu lektury mogę jednak stwierdzić, że nie dziwię się niedostępności ani też pozytywnym recenzjom. Nie żałuję też tego czasu poświęconego na łowy. Co więcej: uważam, że Ducha króla Leopolda powinien przeczytać każdy.
Uzewnętrzniłem na blogu już swą słabość do opasłych tomiszczy, wskazując między innymi na Cykl Barokowy Neala Stephensona. Nic więc dziwnego, że dobre trzy lata temu rzuciłem się jak szczerbaty na suchary na przeceniony znacznie (z powodu naderwanej obwoluty) egzemplarz REAMDE tegoż autora. Słabość słabością, ale te nieco ponad 1000 stron nieco nadszarpnęło me dla Amerykanina uwielbienie.
Czasem powtarzana mądrość ludowa głosi, że największym afrontem, jaki może poczynić kobiecie Francuz jest nazwanie jej „sympatyczną”. Nie jestem Francuzem, Dwóch panów z branży to nie kobieta, ale wspomniany przymiotnik pasuje tu jak ulał. W tym przypadku jednak to określenie jest zdecydowanie bardziej komplementem niż afrontem. A upraszczając ten pokrętny wstęp, napiszę po prostu: czas z książką spędziłem miło, lecz bez większych porywów serca.




