"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Nieopisywalna niekompatybilność, czyli „Dom dzienny, dom nocny” Olgi Tokarczuk

Gdyby przewrotnie Shakespeare’a sparafrazować, napisać by można: „Czym jest Nobel? To, co zwiemy Noblem, pod jedną nazwą różnie różnym pachnie.” Dla niektórych laur przyznawany przez Akademię Szwedzką jest coroczną rekomendacją (skoki w sprzedaży sugerują, że grono to jest dość liczne), dla innych ikoną snobistycznej nieczytalności, a dla Pożeracza jest ambiwalentnie traktowanym kuriozum. Nagroda dla Olgi Tokarczuk doprowadziła do znaczących skoków odwiedzalności recenzji dwóch jej powieści, ale po kolejną książkę noblistki sięgnąłem dopiero teraz. Oto więc Dom dzienny, dom nocny

dom dzienny nocny okładka

Narratorka przeprowadza się do Pietna i odkrywa, że tam każdy oraz wszystko ma swoją własną historię. Z pomocą Marty, enigmatycznej sąsiadki, gromadzi te historie, śledząc dzieje miejscowości od założenia miasta po życie jej świętych czy też słuchacza, który codziennie wygrywa radiowy quiz. Każda z opowieści to cegiełka, ze zbioru których wyłania się z nich przesłanie o nie tylko narracyjnej łączliwości osób, miejsc i całości istnienia.

Jak to w przypadku powieści Olgi Tokarczuk bywa, Dom dzienny, dom nocny to powieść przebogata, która jednak bogactwem tym przytłacza. Po kolei jednak… Nowa Ruda i jej okolice są tu ukazane z wielu perspektyw, w wielu momentach historycznych i poruszając wiele istotnych wątków. Poszczególne historie potrafią być epizodyczne, ale mogą też być przeplatane przez niemal całość narracji. Z tych głównych można wymienić na przykład żywot starej Marty złączonej z naturą poprzez przepływający przez jej dom potok, zmagania Marka Marka z nałogiem i miejscem w społeczności czy też płciowo płynnego Paschalisa, czyli mnicha spisującego losy świętej Wilgefortis (które stanowią kolejną pod/obok narrację). Autorka nie stosuje tu rozbudowanych stylizacji ni drastycznych zmian tonu, ale każda tych opowieści ma charakterystyczny ton i styl.

tokarczuk literackie okładki

No podobają mi się te okładki – choć „naklejki” bym wywalił

Bogactwo odnaleźć można także w zróżnicowaniu motywów i zapożyczeń gatunkowych. Dom dzienny, dom nocny zahacza o wątki społeczne, religijne, rodzinne czy nawet i ekologiczne. Jest więc alkoholizm i jego wpływ na rodzinę, jest przemijanie i mierzenie się zanim, jest także szukanie siebie (także w rozumieniu płciowym). Oddać należy Tokarczuk, że problematykę tę wplata w historie, które z czytelnikiem rezonują, chwytają za trzewia. Swoiste dopełnienie stanowi zaś warstwa oniryczna – bezimienna narratorka niejako poprzez sny wsiąka w społeczność i próbuje ją zrozumieć. Wszystko to zahacza o realizm magiczny (nie brak tu elementów niezrozumiałych na sposób nadprzyrodzony), ale pisany na tyle wiarygodny, że momentami aż chce się sprawdzać ciąg dalszy historii zmyślonej przez autorkę w źródłach rzeczywistych.

Powyższa uwaga łączy się natomiast z największą bolączką książki, czyli fragmentarycznością. Otwarte zakończenie czy też niedomknięty celowo wątek potrafią stanowić zaczątek do dyskusji, omawiania potencjalnych ciągów dalszych. Jednak Dom dzienny, dom nocny składa się niemal tylko z takich wątków, a takie nagromadzenie może prowadzić do czytelniczego zmęczenia. Brakuje też nieco większej łączliwości pomiędzy poszczególnymi historiami. Choć same w sobie są interesujące, to wiele z nich łączy tylko Nowa Ruda i jej okolice, co pod koniec sprawia wrażenie obcowania ze zbiorem opowiadań, a nie powieścią.

olga tokarczuk

Jak sugerują liczne zachwyty, Dom dzienny, dom nocny to powieść (czy też sylwa, jakby można było fachowo podrzucić), która w gusta większości czytelników trafiła. Jednak we mnie pozostawi głównie wspomnienie obcowania z poetyckimi opowieściami, pięknymi acz ulotnymi – kilka efemerycznych obrazów. Była trochę jak sen, który rozmywa się zaraz po przebudzeniu i ślad podświadomy zostawia.


Tu Dom dzienny, dom nocny został potraktowany bardziej przychylnie:

Ni stąd, nie zowąd przyszła mi do głowy myśl dziwaczna i potężna: że jesteśmy ludźmi przez zapomnienie i nieuwagę. Że naprawdę, w jedynej prawdziwej rzeczywistości, jesteśmy istotami wciągniętymi w ogromną, kosmiczną bitwę, która być może trwa od wieków i nie wiadomo, czy w ogóle się skończy.

Poprzedni

Solidne spotkanie, czyli „Pyłek w oku boga” Larry’ego Nivena i Jerry’ego Pournelle’a

Następne

Immersyjne warunki brzegowe, czyli „Wir” Petera Wattsa

6 komentarzy

  1. Luiza

    Oooo, w liceum to czytałam i wtedy mi się podobało, ale nie wiem, jak teraz bym odebrała tę książkę.

    • pozeracz

      Może pora sprawdzić? Ja pierwszą Tokarczuk czytałem ponad 10 lat temu i tak sobie powoli ją poznaję.

  2. Mam tę książkę już od dawna na swoim regale i póki co jeszcze na mnie czeka. Mam nadzieję, że w końcu się doczeka, bo lubię twórczość pani Tokarczuk.

    • pozeracz

      U mnie też dość długo czekała – nabyłem na jakiejś aukcji charytatywnej i swoje odleżała.

  3. Tej akurat Tokarczuk nie czytałem. Pewnie kiedyś sięgnę. Jak na razie poznałem „Annę In w grobowcach świata” (jak na razie najbardziej przeze mnie ceniona pozycja), „Ostatnie historie„, „Podróż ludzi Księgi” oraz „Prawie i inne czasy„. Na półkach czekają jeszcze „Księgi Jakubowe”, „Empuzjon”, „Bieguni” oraz „Opowiadania bizarne”.

    • pozeracz

      O, to masz dużo więcej na koncie ode mnie 😉 Ja sobie od lat kilkunastu co lat kilka sięgam po kolejną – bez pośpiechu wielkiego, ale raczej z przyjemnością.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén