Zdradzę Wam pewną mroczną tajemnicę – bezpośredni protoplasta Pożeracza jest taternikiem. Jako wyrodny i krnąbrny, bardzo przesadnie rzecz ujmując, potomek z początku nie zbytnie mnie ciągnęło do wspinania i podobnych. Bardzo lubiłem namiotowe wyjazdy i eskapady, ale raczej szwendałem się własnymi ścieżkami. Dopiero po pewnym czasie mi przeszło, a jeszcze nieco później sięgnąłem po książki o tematyce górskiej zgromadzone przez rodziciela.
W ramach odrobiny ekstrawertyzmu przyznam, że nigdy jakoś specjalnie nie obawiałem się o tatę wybywającego w Tatry. Miał w zanadrzu kilka historii, które mogły wzbudzić we mnie taki strach, ale było już za późno. Regularne, czasem zimowe, czasem letnie wyjazdy jakoś wgryzły się w codzienność. Nocne pakowanie wielkiego plecaka sprzętem, prowiantem i resztą było lubianym przeze mnie rytuałem. Zresztą nieprzystosowana do monotonii dusza wypchnęła tatę sprzed biurowej deski kreślarskiej już po dwóch miesiącach i pociągnęła do pracy na wysokościach. Z czasem nawet i ja tej pracy skosztowałem, ale to już inna historia.
Wracając zaś do sedna, oto książki, które pomogły przezwyciężyć mą umiarkowaną przekorę.
Tatry
Milic Blahout / Pavol Repka
Zacznę nietypowo, gdyż od albumu ze zdjęciami. Siedziała sobie na najwyższej półce taka kolubryna (format nieco ponad A4) w twardej oprawie uzbrojona w bogactwo zdjęć wydrukowanych na kredowym papierze. Początkowo była nieosiągalna bez wspinaczki (ha!) na szafę albo piętro łóżko, więc sięgałem po nią rzadko. Z czasem wracałem i gdzieś tam zakiełkowała wielka do Tatr sympatia. I mimo, że pierwszy raz zawędrowałem w nie dopiero podróżnie-poślubnie, to od razu czułem się tam jak u siebie.
Sygnały ze skalnych ścian
Wawrzyniec Żuławski
Jeśli zaś chodzi o literackie składniki tego pre-sentymentu, to sporą część zasług przypisać należy Wawrzyńcowi Żuławskiemu. Oczarowały mnie jego swobodne relacje z początków taternictwa. Sam Żuławski był utalentowanym taternikiem, ale potrafił też zgrabnie przekazać swój zachwyt nad Tatrami. Z czasem odkryłem, że miał on też bardzo bogaty życiorys – pisarz, taternik, ratownik górski, muzykolog, kompozytor, uczestnik Powstania Warszawskiego. Grażyna Wojsznis-Terlikowska, autorka kryminałów, napisała o nim tak: „Był człowiekiem silny i wspaniałym, w stu procentach odpowiedzialnym za siebie i innych, człowiekiem, o którym wiadomo: nie opuści w nieszczęściu, choćby to miało kosztować…”
Zginął w trakcie wyprawy ratunkowej w Alpach.
Wszystko o Wandzie Rutkiewicz
Barbara Rusowicz / Wanda Rutkiewicz
Jeden z pierwszych kontaktów z literaturą poświęconą „dużemu” wspinaniu, a jednocześnie pewne odarcie ze złudzeń. Wanda Rutkiewicz opowiada bowiem o swoich początkach, o bliskich i mi skałkach, o życzliwych napotkanych na górskiej drodze, ale też o agresji i wrogości mężczyzn oraz kłopotach z kobiecymi wyprawami. Ważny jest tu też aspekt wyzwania, strachu i przekraczaniu siebie. Ten wywiad to osobiste spojrzenie na świat himalaizmu i wspinania w ogóle kobiety mądrej, dojrzałej i wiedzącej, czego chce od życia.
Jako uzupełnienie polecam też świetny reportaż „Siedem razy siedem” autorstwa Wojciecha Tochmana.
Dotknięcie pustki
Joe Simpson
Na koniec pozycja najbardziej beletrystyczna. W 1985 w trakcie zejścia z Siula Grande Joe Simpson wpadł w lodową szczelinę i złamał nogę. Jego partner, Simon Yates, nie miał jak mu pomóc, więc wrócił do obozu. Simpsonowi udało się przeżyć. Nie poddał się w sytuacji, w której śmierć zdawała się pewna. Ze złamaną nogą, w trudnych warunkach niemal szczytowych przebył szmat drogi i trafił w dosłownie ostatnim momencie. Obóz już się zwijał. Dotknięcie pustki to po prostu zapis niesamowitego hartu ducha, ale i relacja z granicy pomiędzy życiem a śmiercią. Zdarzenie to do dziś jest postrzegane jako jedne z najbardziej niesamowitych w świecie górołazów.
Wyszedł mi ciekawy przekrój gatunkowy: album ze zdjęciami, zbiór artykułów, wywiad i autobiografia. Przyznam też, że po książki o tematyce górskiej od pewnego czasu nie sięgałem, a pisanie tego artykułu rozbudziło tę chęć. Może na Zakopiańskim Festiwal Literackim chęci te zaspokoję?
My, alpiniści, kochamy życie tym mocniej, im bliżej jesteśmy chwili, kiedy możemy je utracić [Wanda Rutkiewicz]
Ambrose
Literatura górska to raczej nie moja bajka, ale polecam „Ananke” – bardzo dobre opowiadanie Staszka Lema, w którym wspinaczka górska odgrywa kolosalną rolę w pytaniu o naturę naszego człowieczeństwa i jego granice.
Ponadto w „Zakopanoptikonie”, znakomitej satyrze na Zakopane autorstwa Andrzeja Struga, poruszono wątek taterników : )
Andrzej „Kruk” Appelt
Chodzi Ci chyba o „Wypadek” i o pewnego robota, Aniela, który odpadł od ściany bo zachciało mu się wspinać.
„Ananke” to z jednej strony cudowne przedstawienie naszych fascynacji Marsem, kanały i te sprawy, z drugiej słynne pirxowe „Na ręczną!”. Mocna rzecz.
pozeracz
Czekam na reakcję Ambrose’a na sprostowanie. Ja wątku o wątku wspinaczkowym u Lema zupełnie zapomniałem. Choć „Ananke” zapadło mi w pamięć.
Agnieszka z Niebieskiego Stoliczka
Czytasz mi w myślach – poważnie! Właśnie brałam się za szukanie czegoś ciekawego w górskim temacie. Pomyślałam, że skoro w najbliższym czasie nie zanosi się na wyjazd to chociaż sobie poczytam. 😉
pozeracz
O, nie ma jak to synchroniczność. Czekam na relację z lektury.
Mary
Polecam „Miejsce przy stole” Wilczkowskiego. Uwielbiam literaturę górską, tytułów jest multum.. te które wymieniłeś znam oczywiście. Lubię wygrzebywać jakieś starocie z lat 60-70 – tak właśnie znalazłam Żuławskiego, Wnuka, Kukuczkę.. i wielu innych , w antykwariatach jakoś nie ma zbyt wielu chętnych więc zawsze coś się trafi. Aaaaa i jeszcze „Żywot wspinacza strachliwego” Jacka Kamlera – świetna opowieść ! Pozdrawiam będąc tu pierwszy raz, ale te góry mnie ściągnęły 🙂
pozeracz
Dzięki za odwiedziny i za polecone tytuły – zwłaszcza ten drugi brzmi zachęcająco. Grono górołazów aż tak liczne nie jest, a górołazów czytaczy pewnie jeszcze węższe.
joly_fh
Ja przede wszystkim polecam „Wszystko za Everest”. Bardzo dobra jest też książka Broad Peak. Niebo i Piekło. I parę innych.
pozeracz
A te parę innych to jakie? Dlaczego te wspomniane są dobre?
Agnes
Dawno temu czytałam „Wszystko o Wandzie Rutkiewicz” – bardzo na mnie wpłynęła, pomogła trochę zrozumieć alpinistów i ogólnie odkrywców. Znakomita książka.
pozeracz
Tak to z książkami bywa – otwierają oczy i dają zrozumienie. Mam wrażenie, że wiele osób, które od czasu do czasu krytykują taki styl życia i podobne hobby, nigdy nie czytało takiej książki ani też nie rozmawiało z taką osobą.