Pozwolę sobie na (kolejne) powtórzenie prawidła chyba najczęściej powracającego we wstępach: łaska czytelnicza na pstrym koniu jeździ. Z niemałym zaskoczeniem odkryłem bowiem, że ostatni raz Książkowe Klimaty gościły tu niemal siedem lat temu. Nie było żadnego rozczarowania ni innego ukrytego powodu na taką przerwę: po prostu tak się przydarzyło. Postanowiłem jednak skorzystać z okazji na współpracę i tak oto zjawia się na scenie Miło, niemiło Milo Janáča. I bardzo dobrze, bo pisać jest tu o czym.
Gelnica to powiatowe, swego czasu górnicze miasteczko na wschodzie Słowacji. Mieszka w nim nieco ponad pięć tysięcy osób, ale liczba barów i innych przybytków spożywania napojów wyskokowych (oraz innych z-tego-świata-wypychaczy) jest tu zdecydowanie powyżej przeciętnej. To właśnie w tak sprzyjających okolicznościach na nową ścieżkę kariery wkracza główny bohater. Do pracy barmana predestynuje go zażyła znajomość ze wspomnianymi trunkami (i nie tylko), lecz na przeszkodzie staje uzależnienie, charakter i w ogóle wszystko inne.
Miło, niemiło to przypowiastka knajpiano-odurzeniowa intensywnym zabarwieniu humorystycznym i delikatnym społecznym. Jako taka operuje też specyficznym poczuciem humoru, do dopasowanym do kontekstu i perspektywy głównego bohatera. W powieści innego typu zapicie się kogoś na śmierć byłoby traumatycznym wydarzeniem, zapewne jednym z centralnych, a tu jest to po prostu część dnia, co najwyżej powód do kilku cierpkich komentarzy i żartów. Nie brak tu sytuacji absurdalnych i tragikomicznych czy też postaci niemalże archetypicznych, jak z komiksu wyciągniętych. W pewnych momentach budzą się wręcz skojarzenia z kultowym w konkretnych kręgach komiksem, Wilq. „Superbohaterowie” braci Minkiewiczów budzą podobne skojarzenia co napotykani przez protagonistę handlarze czy małomiasteczkowi mafiosi, ale pseudonimy mają za to biblijne (jak na przykład Wszechmogący czy Jan Chrzciciel). Poziom i styl żartów czy też humoru sytuacyjnego bywa tu podobny, ale nieco bardziej makabryczny acz mniej wulgarny.
Kilka zdań należy poświęcić osobie głównego bohatera i paradoksach z nim związanych, gdyż to z jego perspektywy czytelnicy widzą Gelnicę i jej alkoholowo-narkotyczne zakątki. Milo jest alkoholikiem, nadużywa narkotyków i od pracy miga się intensywnie. Ma też wyrobione poglądy na temat roli państwa we wspieraniu jego stylu życia, które wyraża zaskakująco elokwentnie, co można naprowadzić czytelników na wspomnianą sprzeczność czy też nawet i pozwoli dostrzec drugie dno. Uważny odbiorca wyłapie bowiem w trakcie lektury nawiązania do dzieł kultury, którą z braku lepszego słowa (i wbrew antypatii autora wpisu niniejszego) nazwać można wysoką. Ten mniej uważny może zaś rzucić okiem na listę źródeł tłumaczeń takowych cytatów. Protagonista w sposób niekoniecznie oczywisty cytuje więc na przykład filozofów i poetów, ale też prezentuje rozległą wiedzę o niszowej słowackiej scenie rockowo-metalowej.
Gdy więc przyłożyć inną optykę, Miło, niemiło okazuje się być też krytycznym, ciętym językiem pisanym obrazem życia w małym miasteczku. Upodlony protagonista nie traci bowiem zmysłu obserwacji i potrafi kilkoma dobrze dobranymi słowami opisać przeróżne zjawiska społeczne. Gdy zaś dodać do tego fakt piastowania przez Milo Janáč stanowiska rzecznika prasowego Gelnicy, nietrudno dojść do wniosku, że w całym tym pisaniu nie chodzi tylko o pijackie ekscesy. Czytając całość niejako à rebours, wyinterpretować sobie można tu obraz małomiasteczkowej społeczności, trapiących ją problemów i z rzadka urozmaicanej codzienności. Wszystko to podane jest w formie atrakcyjnej także językowo, czyli potoczystym i pełnym muzycznych fraz językiem, który to przełożyła z kunsztem Katarzyna Dudzic-Grabińska.
Powrót do Książkowych Klimatów okazało się udanym spotkaniem. Miło, niemiło postawiło mi kilka kolejek czegoś mocniejszego i zabrało w karkołomnie (tragi)komiczną podróż po pijacko-narkotycznych odmętach słowackiego miasteczka. Gdy w końcu udało mi się skupić wzrok, dostrzegłem też kilka treści głębszych. Ostrzec należy jedynie czytelników trzymających się mocno humoru trzeźwego, że mogą się od niniejszego szaleństwa odbić.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję
Z Miło, niemiło obalicie kielicha i tam:
Ja, wałkoń, który chciał do końca swoich dni polegać już tylko na mechanizmach solidarności społecznej, ja, leser, którego ambicją jest wyłącznie jedzenie, picie i prowadzenie wygodnego życia, nagle stoję przed poważną decyzją.
Mam dołączyć do grona plebsu, który zarabia na życie codzienną harówką, czy utrzymać cierpliwie wyhodowaną pozycję darmozjada i przyszłemu szefowi powiedzieć „nie”?
Luiza
Intrygujące. Czytam, że polecasz, więc może, może.