"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Bezwyjściowość, czyli „Mleczarz” Anny Burns

Czytelnik (czyt. Pożeracz) bywa stworzeniem dziwnym. Wyczekuje taki premiery dzieła kultury, czyta pozytywne recenzje, nawet zażycza sobie na prezent, a po gdy w końcu wyląduje upragnione na półce… czeka prawie rok na swoją kolej. Jednak ociąganie się me wyszło na dobrze pod kątem krytycznym, gdyż Mleczarz Anny Burns okazał się być ciekawym towarzyszem dla Persepolis.

mleczarz

Irlandia Północna w latach siedemdziesiątych, w szczytowym okresie Kłopotów. Osiemnastolatka bez imienia, środkowa siostra z nienazwanego miasta stoi po stronie republikańskiej, ale głównie stara się po prostu żyć. Staje się to znacznie trudniejsze, gdy starszy rangą członek paramilitarnych, zwany Mleczarzem, zaczyna się nią interesować, prześladuje ją i uporczywie oferuje podwózki. Wkrótce pojawiają się plotki, że dziewczyna ma romans z nim romans, co psuje jej relacje z matką i izoluje ją od społeczności – w końcu to żonaty facet w katolickim światku. Sytuacja pogarsza się, ponieważ dziewczyna pozostaje w niepewnym związku ze swoim „być może chłopakiem”, z którym spotyka się od około roku, ale nie może się w pełni zaangażować.

Mleczarz to jedna z tych powieści, która choć przedstawia względnie prostą historię, to ma ogromny potencjał interpretacyjny. Innymi słowy: dla każdego czytelnika ciężary odczytań będą inaczej rozłożone. Dla mnie na pierwszym plan wysuwa się klucz zasygnalizowany w tytule wpisu. Anna Burns stawia bowiem swoją bohaterkę w sytuacji bez dobrego wyjścia, a w dodatku wynikającą z charakterystyki czasu i miejsca, a nie jej świadomych działań. Młoda kobieta nawet brakiem działania potwierdza przypuszczenia niektórych, a na innych sprowadza zagrożenie. Romans z żonatym jest nie w smak (eufemistycznie rzecz ujmując) konserwatywnemu otoczeniu, ale skłonny do przemocy bojówkarz daje do zrozumienia, że ma na oku „być-może-chłopaka”. Nawet aktywne unikanie zdaje się mieć przeciwny skutek. Północnoirlandzka pisarka doskonale oddała atmosferę osaczenia i bezsilności wobec okrucieństw losu (czy też wyborów tych, którzy mają wyższy status od nas).

Trudno też odczytywać tę powieść bez zagłębienia się w jej specyfikę historyczną, czyli umiejscowienie u szczytu Kłopotów. Krwawa eskalacja konfliktu pomiędzy katolikami a protestantami w Irlandii Północnej dotknęła każdego, a Mleczarz pokazuje do jak paranoidalnych i paradoksalnych sytuacji doprowadzała także (albo a zwłaszcza) w życiu codziennym. Otóż, w społecznościach może nie zamkniętych, ale dość hermetycznych nie ma miejsca na neutralność – każdy musi się opowiedzieć po którejś ze stron i każdy te wybory zna. Brak oznajmienia czyni zaś daną osobę podejrzaną dla stron obu. Jednak potrzebna jest i część performatywna: każda nawet teoretycznie trywialna czynność może być bowiem (anty)deklaracją czy też zdradą. Wybór codziennej gazety, oglądane w telewizji programy (ktoś przecież przez okno może zajrzeć) czy nawet rozkładany na złom samochód mogą stać się pierwszym kamyczkiem w lawinie podejrzeń. Jakby tego było mało, na rytuały religijno-polityczne nakładają się też inne: konwenanse, ideały toksycznej męskości czy też stygmatyzacja chorób psychicznych.

Spoiwem dla tego wszystkiego jest świetnie napisana główna bohaterka, z którą trudno nie empatyzować, ale też miewa zachowania wysoce irytujące i bywa niesamowicie nieświadoma konsekwencji niektórych swych działań. Czytelnik będzie nieraz przechodził od współczucia do irytacji, gdyż trudno winić ofiarę nękania, ale jednocześnie ona sama dostrzega swe niezdecydowanie czy wręcz rozmemłanie. I choć to protagonista przewodnikiem po tym pokręconym padole, to i na drugim planie nie brak postaci dobrze napisanych. Często zresztą, jak w przypadku ukrywanej depresji ojca i zgryzoty matki z tym związanej, są to wplecione w fabularną osnowę niby mimochodem nitki zasługujące na osobne omówienie. Na uwagę zasługuje też zabieg zastosowany w przypadku tytułowego Mleczarza, który mimo nagromadzenia szczegółów i centralnej pozycji jest zagrożeniem niemal bezosobowym. Rozmawia on (czy też mówi do) z protagonistką, ale nie poznajemy jego prawdziwych motywacji, wszystko pozostaje w sferze jej domysłów i legend dzielnicowych z nim powiązanych.

anna burns

Mleczarz to powieść bogata, poruszająca i dająca do myślenia. Wiem, że przez cały tekst nie wspomniałem o przywołanym we wstępie Persepolis, ale ufam, że paralele są oczywiste. Na koniec ku formalności dodam jedynie, że jest to opowieść podobnie bogata, której można by poświęcić jeszcze kilka wpisów albo godzin rozmów.

PS Wiem, że niektóre osoby szybko przewijają do końcowego akapitu, więc przebiegle tu ukrywam ważną wiadomość: wszystko to dynamicznie, zabawnie i kreatywnie na język polski przełożyła Aga Zano. Nie dość, że zrobiła to arcydzielnie, to jeszcze w zasadzie to ona „wychodziła” polskie wydanie.


A jeśli jeden Mleczarz to za mało:

Tak więc pro­mien­ność była nie­do­bra, zbyt­smut­ność tym bar­dziej, zby­twe­so­łość także, co ozna­cza­ło, że czło­wiek miał nie być w ni­czym za bar­dzo i przy oka­zji także nie my­śleć, a przy­naj­mniej nie na pierw­szy rzut oka, dla­te­go też wszy­scy trzy­ma­li swoje oso­bi­ste myśli głę­bo­ko i bez­piecz­nie ukry­te.

Poprzedni

Szukając i wracając, czyli „Persepolis” Marjane Satrapi

Następne

Wielowymiarowa przyjemność i dizajnerski idiolekt, czyli wywiad z Przemkiem Dębowskim

3 komentarze

  1. Swego czasu, w wątku „Czytamy w weekend” na portalu LC, ta książka przewijała się bardzo, bardzo często i ciekaw byłem, czy faktycznie jest tak wartościowa, czy też to jakaś bardzo sprawnie zorganizowana akcja promocyjna, albo pokłosie jakiegoś hajpu nakręconego w sołszial midiach. Ale wychodzi na to, że użytkownicy i użytkowniczki LC po prostu wiedzą, co to dobra literatura 😉 No i w sumie ArtRage bardziewa raczej nie wydaje 😉

    • pozeracz

      Ja odniosłem wrażenie, że w mojej banieczce rzeczywiście było o niej głośno, ale jednocześnie chyba szerzej się wielce nie przebiła. Choć, o ile dobrze pamiętam, sprzedała się jak na ArtRage całkiem nieźle.

      Ale tak czy tak: polecam.

  2. Luiza

    To zdanie „ma ogromny potencjał interpretacyjny” sprawiło, że książka mnie kusi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén