"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Z peryferiów dorobków fantastów wielkich, czyli mniej znane od znanych

Wielkie dzieła to nie tylko wielkie sława, ale i już-nie-tak-wielkie problemy. Taki klejnot wywiera duży wpływ na postrzeganie dzieł już stworzony i tych, które nadejdą. Wysoce prawdopodobne staje się też, że to właśnie od tego tworu przyszły odbiorca zacznie swą przygodę albo nawet na nim ją zakończy. Czasem bywa tak, że gdzieś w cieniu skryte pozostają dzieła warte uwagi, lecz przyćmione.

collage

Nie inaczej jest w przypadku fantastyki. Większość „wielkich” autorów momentalnie kojarzy się z tym-jednym-ważnym dziełem, które często ląduje też na przeróżnych listach najlepszych, obowiązkowych i koniecznie od przeczytania. Co, paradoksalnie, zwiększa szansę na to, że dana osoba przeczyta tylko tę książkę, by skreślić pozycję na liście. Nie ma nic złego w czytaniu dzieł ważnych i klasycznych, ale uważam, że warto czasem zajrzeć nieco głębiej w dorobek autorowi. Autor się raczej nie obrazi, a i czytelnik ucieszyć może. Warto jednak dodać ku ścisłości, że to, o czym piszę, to tylko jedna strona medalu – sporo jest osób, które lubią eksplorować twórczość danego pisarza jak najdokładniej. Zresztą sam należę do tej grupy, choć zmagam się mocno z ograniczeniami czasowymi. A niedoczas to w czytelnictwie problem, to nawet i osoba chcąca dobrze poznać bibliografię pewnego twórcy, może po prostu nie mieć na to czasu.

A w słowach prostych – poniżej znajdziecie trójcę wartych uwagi dzieł z dorobku pisarzy znanych, które mogłyby umknąć Waszej uwadze.

Miasto i gwiazdy

pery2
Arthur C. Clarke

Ta wydana w 1956 roku powieść należy do jednych z moich ulubionych w dorobku Clarke’a, a co za tym idzie jest po prostu świetnym przykładem przystępnego science-fiction. I choć akcja dzieje się aż miliard lat w przyszłości, to czytelnik nie doświadczy tu szoku poznawczego. Od wielu milionów lat niemal cała ludzkość mieszka w wielkim mieście, Diaspar, które ma chronić ją przed zgubą – przed mitycznymi Najeźdzcami. Mieszkańcy mają do dyspozycji mnóstwo rozrywek i albo są zupełnie niezainteresowani tym, co jest poza miastem, lub na samą myśl ogarnia ich paniczny strach. Wyjątkiem od tej reguły jest Alvin, który czuje się w mieście nie na miejscu.

Miasto i gwiazdy to niezwykle urokliwe połączenie przygody, pochwały ciekawości i odpowiedniej dawki sekretów. Nie ma tu wiele napięcia, ale czytelnika i tak czeka fascynująca podróż. To jedna z tych książek, które bardzo mocno podziałały na mą wyobraźnię i wciągnęły w swój świat. Pierwszy raz czytałem ją kilkanaście lat temu, ale nadal pamiętam uczucia towarzyszące lekturze.

Planeta Spisek

pery3
Orson Scott Card

Wiele lat temu na planetę Spisek zesłany zostały rody… spiskowców (a to ci niespodzianka), którzy chcieli obalić bliżej nieokreślonego kosmicznego władcę. Pozbawione zaplecza rody podzieliły między siebie planetę i skupiły się na swych specjalnościach. Obecnie życie w księstwie Mueller toczy się podobnie do ziemskiego średniowiecza, lecz jednocześnie Muellerowie posiadają rozległą wiedzę zakresu inżynierii genetycznej, dzięki której członkowie rodu posiedli moc regeneracji. Ich przekleństwem są jednak występujące co jakiś czas mutacje (np. dodatkowe kończyny), które skazują ofiarę na wygnanie. Dla Lanika wygnanie jest dramatem, lecz i początkiem nowej drogi.

Gdy dziś patrze na okładkę Planety Spisek to dziwię się, że w ogóle po nią sięgnąłem. Ohyda, czyż nie? Ale sama powieść budzi w zasadzie podobne odczucia, co i Miasto i gwiazdy. Bardzo dużo oryginalnych pomysłów, sporo zaskoczeń i całe mnóstwo przygody.

Odd Thomas

pery1
Dean Koontz

Tytułowy Odd Thomas ma dwadzieścia lat, niewygórowane oczekiwania wobec życia, cudowną dziewczynę i może kontaktować się duchami. Nie może z nimi rozmawiać, gdyż duchy mówić nie potrafią, ale na inne sposoby czasem się z nim komunikują. Współpracuje czasem w pewnym miejscowym stróżem prawa, lecz poza tym wiedzie w miarę spokojne życie. Pewnego dnia jednak jest świadkiem pojawienia się grupy złowrogich cieni. Nikogo one nie atakują, nie zaczynają pożerać niewinnych, lecz wręcz cuchną złem.

Deana Koontza wybitnym autorem nazwać trudno, ale w kręgach grozy zdaje się być doceniany. Choć jednocześnie bywa nierówny. Swą znajomość z Oddem Thomasem rozpocząłem od drugiego tomu jego przygód (Forever Odd), którą to obdarzył mnie bydgoski lumpeks. Książki z tej serii stanowią specyficzną mieszankę grozy, sensacji i humoru. Co prawda moce bohatera działają głównie w sposób wygodny dla fabuły, a pozostałe postaci stanowią tło dla Odda, ale nie burzy to specyficznego uroku tej prozy.


Patrząc teraz na opisane powieści widzę, że jednocześnie stworzyłem listę powieści, które można polecić też początkującym czytelnikom – młodszym, lecz nie dużo. A w dodatku choć nie brak w nich poważnych lub drastycznych wątków, to całkiem nieźle nadają się na letnią lekturę. Okoliczności zbiegły się więc dla Waszego dobra. Ja sam jednak skupię się na wątku perełek zagubionych w dorobkach i spytam Was o Wasze przykłady.

(…) w świecie, w którym McDonald’s serwuje sałatki z niskotłuszczowym dressingiem, wszystko jest możliwe. [Dean Koontz. Braciszek Odd]

Poprzedni

Wielka przygoda między słowami, czyli „S.” J.J. Abramsa i Douga Dorsta

Następne

Drugie nadejście Pożeracza, czyli o czytania właściwym początku

4 komentarze

  1. Uderzę z trochę innej strony, ale będzie zarówno o dziele mało znanym, ponadto będzie to utwór zaliczający się do gatunku science fiction.

    Czwarta epoka” pióra Kōbō Abe. Autor słynnej „Kobiety z wydm” ma na koncie całkiem sporo innych, równie fascynujących dzieł, ale jego dorobek jest często niesłusznie zawężany do jednego tytułu. Jako ciekawostkę dodam, że „Czwarta epoka” to pierwsza japońska powieść science fiction.

    • pozeracz

      Aż nie mogę się powstrzymać i zacytuję znaną frazę z „Django”: „You had my curiosity, but now you have my attention”. Pierwsza japońska powieść science-fiction to rekomendacja sama w sobie, a gdy dodać do tego osobę autora. Bardzo dziękuję za polecenie!

      Dodam jeszcze, że z tych stron i gatunków czytałem jedynie „Zatonięcie Japonii” autorstwa Sakyō Komatsu, które było jedną z kilku nietypowych pozycji w mej domowej bibliotece.

      • Ha, tytuł jest mi nieobcy, przymierzałem się nawet do lektury, ale ostatecznie książkę odłożyłem na później.

        A co do książek, które bez żadnych pokrętnych tłumaczeń pasują do wpisu, to przypomniał mi się tytuł „M.R.O.K.” autorstwa Briana Aldissa.

        • pozeracz

          Ja „Zatonięcie…” czytałem dawno temu, ale wrażenie miałem pozytywne (na tyle, na ile pamiętam).

          Aldiss zaś to jedno z mych zaniedbań na poletku SF.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén