W trakcie pisania o książkach bardzo rzadko doświadczam tak zwanego syndromu oszusta. Nie uważam się za w żadnym stopniu za wybitnego krytyka i choć ciężko by mnie nawet nazwać krytykiem literackim, to mam pewne przekonanie o wartości tego, co mam powiedzenia/napisania. Przychodzą jednak takie momenty, że ręka delikatnie trząść się zaczyna, a wątpliwości nachodzą. Z powodów oczywistych Niesamowita Słowiańszczyzna Marii Janion to jedna z wyzwolicielek takich sensacji.
Historyczne konsekwencje chrztu Mieszka I są znane każdemu, kto choćby tknął polskiego systemu szkolnictwa. Co jednak, gdyby spojrzeć na porzucenie słowiańskich korzeni z perspektywy humanistycznej? Według Marii Janion wyparcie świadomości tych pogańskich korzeni miało kluczowy wpływ na polską tożsamość. Według badaczki wytworzyło się wtedy swoiste pęknięcie, a z czasem pustka nie została wypełniona – przez to Polska, parafrazując pewien przebój, pozostała zbyt wschodnia dla Zachodu, a sama ma się za zbyt zachodnią dla Wschodu.
Wspomniane we wstępie obawy sprawiły, że postanowiłem postawić tym razem (choć ostatnio zdarza mi się to coraz częściej) na tryb pierwszoosobowy, skupić się na impresjach, nie zaś na próbie obiektywnego recenzowania. Na sam początek mam wiadomość dla osób reagujących alergicznie na słowa „krytyka literacka” oraz/lub uczulonych na pisarstwo akademickie: Niesamowita Słowiańszczyzna napisana jest bardzo przystępnie, biorąc pod uwagę opisywaną materię. Pewien bazowy zasób wiedzy humanistycznej (ze specjalizacją literacką) przyda się zdecydowanie, ale brak tu maniery częstej w akademickich (zwłaszcza) artykułach maniery nadmiernego komplikowania prostych zdań i mnożenia niepotrzebnej nomenklatury. Pisarstwo Janion zachęca do zgłębiania tematu, nie zaś wymaga tego na starcie.
![niesamowita słowiańszczyzna inne okładki](https://i0.wp.com/pozeracz.pl/wp-content/uploads/2025/01/niesslow.jpg?resize=600%2C450&ssl=1)
Którą wybieracie?
Zbyt krótkie me nogi na te progi, abym mógł w ogóle próbować w zadowalająco merytoryczny sposób oceniać tezy Marii Janion. Mogę w zasadzie napisać tylko, że Niesamowita Słowiańszczyzna jest przekonująca. Przechodząc od społeczno-historycznej bazy, przez jej echa oraz analizując rolę wiary i Kościoła (zwłaszcza w trakcie zaborczej niepaństwowości [„Konsolacyjna rola religii ogołacała z odczucia i przeżycia pierwiastka nadprzyrodzonego”]) aż po współczesne próby oderwania się od tego dziedzictwa. Wszystko to podparte analizami dzieł różnych epok i kalibrów, na Masłowskiej Dorocie skończywszy. Co prawda osoby o inklinacjach historycznych mogą być rozczarowane skrótowym potraktowaniem niektórych tematów i rozpatrywaniem ich głównie przez pryzmat literacki, ale esej swoimi prawami się rządzi, a taka optyka na pewno autorce bliższa była.
Na koniec zaś mam dla Was pewną obserwację z marginesu, geopolityczną. Chodzi mianowicie o chichot, a może raczej śmiech przez łzy, historii: Rosję. Niesamowita Słowiańszczyzna bowiem po części poświęcona jest szukaniu miejsca Polski w Europie, a ku temu celowi wykorzystywane są koncepcje wyłożone przez Edwarda W. Saida w nie tak dawno tu recenzowanym Orientalizmie. Z jednej strony przywoływane są relacje zachodnich podróżników i wykazywane jest, że w pewnej mierze kraj nad Wisłą był przez długi czas dla Europy teren obcym, orientalnym właśnie. Z drugiej zaś strony pokazane zostaje, że Polacy w podobny sposób postrzegali Rosję – z poczuciem wyższości i odmawiając równego statusu. Cóż, historia dobitnie pokazała, że mateczka Rossiji sama siebie spycha się na rubieże i barbarzyńską się czyni. Fuck Putin.
Moje pierwsze spotkanie z krytyczno-literackim dorobkiem Marii Janion okazało się być wielce udane. Zbyt słabo znam ogólny dorobek krajowy w tej dziedzinie, by napisać, że Niesamowita Słowiańszczyzna to pozycja obowiązkowa, ale mogę z czystym sumieniem polecić ją każdemu o choćby minimalnych inklinacjach literacko-rozkminowych. Jest to przystępnie napisany, wieloaspektowy esej prezentujący wartą przemyślenia hipotezę.
Romantycy mieli świadomość, że w przeszłości wydarzyła się jakaś katastrofa, która eksplodowała frenetycznymi obrazami grozy i zniszczenia. Niesamowita Słowiańszczyzna – obca i bliska zarazem – jest znakiem rozdarcia, stłumioną nieświadomością, stroną macierzystą, rodzimą, nie-łacińską. Wyparta Słowiańszczyzna mogła się pojawić pod postacią tajnego, ukrytego przed panem i księdzem obrzędu obcowania ludu z umarłymi.
Dodaj komentarz