Bywają takie książki, które wskakują na wysokie miejsce na liście „do przeczytania”, gdy tylko się dowiemy o ich istnieniu czy też planowanym wydaniu. W przypadku fikcji literackiej czynnikiem decydującym jest w większości przypadków autor/ka. Tak samo bywa i z literaturą faktu, ale tu z kolei często decyduje sam temat. I tak właśnie było ze mną i z Cokolwiek powiesz, nic nie mów. Będę na tyle egotyczny, że pozwolę sobie miast wstępu zamieścić rozszerzone objaśnienie, dlaczego książka Patricka Raddena Keefe’a tak bardzo mnie przyciągnęła.
Gry komputerowe na blogu niniejszym nie goszczą zbyt często, gdyż – ku ubolewaniu intensywnemu – bliskie gustowi memu gry inspirowane literaturą nie są wydawane zbyt często. No i raczej nie jestem priorytetowym kontaktem wydawców gier. Jak dotąd recenzowałem tylko grową adaptację Filarów Ziemi Kena Folleta. Trzy lata minęły i przyszedł kolejny mail. Tym razem doprowadził do pożeraczowego zagłębienia się w Kafki dziełami inspirowanej gry Metamorphosis warszawskiego studia Ovid Works.
Zwierzęta to jeden z tych elementów literackich, które towarzyszą jej od samych początków. Powszechnie kojarzą się jednak raczej z książkami dla dzieci czy też fantasy. Potencjał symboliczny czy też koligacje z dzikością natury sprawiają jednak, że i w dziełach niefantastycznych rolę niepoślednią odgrywać mogą. Doskonałym przykładem na to jest właśnie zbiór Fauna Północy Andrei Lundgren.
Większość z nas zna choć historie związane z wsią/miejscowością, w której wszyscy o wszystkich wiedzą. Co pewien czas da się też słyszeć o różnych wypaczeń wynikających ze szczelności czy wręcz wsobności takich grup. Jutro przypłynie królowa to relacja z i opowieść o takiej właśnie społeczności, która pozornie żyje na sposób współczesny, ale jednocześnie nie wyzbyła się swych historycznych obciążeń.