Qbuś zawsze był dziwnym czytelnikiem czasopism komputerowych. Jeszcze w czasach środkowo-podstawówkowych, nieco z przypadku, stałem się posiadaczem jednego z numerów Świata Gier Komputerowych. Spodobało mi się i zostałem regularnym czytelnikiem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że posiadałem tylko Commodore C64, o którym nikt już wtedy nigdzie nie pisał. Teraz zaś czasu na granie nie mam za wiele, gram w zasadzie tylko w gry Blizzarda i  gry z serii Civilisation, ale i tak czytam Pixela.

pixel1

Na początek wypadałoby wyciągnąć trupa z szafy, czyli napisać o bardzo kontrowersyjnych początkach tego miesięcznika. 24 czerwca 2014 w internetowy eter puszczony został news o planowanej reaktywacji Secret Service. Rozpoczęta 15 lipca zbiórka stała się rekordem polskiego crowdfuningu – przez miesiąc zebrano nieco ponad 284 tysiące złotych. We wrześniu 2014 roku ukazał się pierwszy numer, zebrał znośne recenzje i wszystko wyglądało cacy. Niestety, okazało się, że drugi numer był numerem ostatnim. Z powodu konfliktu pomiędzy wydawcą a właścicielem praw do tytułu (z którymi to już kiedyś było spore zamieszanie), czasopismo Secret Service nie mogło się dalej ukazywać. Wydawca jednak od razu ogłosił, że nie rezygnuje z pomysłu i niedługo na rynku pojawi się Pixel.

pixel5

Czy w porządku było ogłaszać zbiórkę, wiedząc o nieuregulowanych prawach do tytułu? Nie. Czy w porządku było nie poinformować czytelników o tym fakcie? Nie. Czy wszyscy pałający sentymentem do Secret Service mogli poczuć się oszukani? Pewnie. Czy możemy mieć pewność, że była to chłodna kalkulacja wydawcy, który przewidział taki obrót sprawy? Nie, nie możemy. Reasumując: sprawa wygląda na mocno podejrzaną, ale na tym to się kończy. Po sieciowym shitstormie, który się rozpętał, mało kto dawał Pixelowi szanse na przetrwanie. Dziś, niemal rok po tym całym zamieszaniu, można stwierdzic, że Pixel zagrał branżowym specom na nosie.

Jak to możliwe, że im się powiodło, mimo obciążenia aferą? To proste – tworzą po prostu dobre pismo. I to na tyle, że potrafi przekonać tych kiedyś oburzonych (tak przynajmniej wynika z lektury komentarzy pod newsami o piśmie). A cóż w Pixelu tak dobrego? Przede wszystkim jest to pismo kierowane do zupełnie innego odbiorcy niż na przykład liderujący od lat na rynku CD-Action. Teksty są skierowane właśnie do osób, które kiedyś zaczytywały się w SS, a swą przygodę z komputerami zaczynały w latach 80-tych czy na początku 90-tych. Treści są po prostu bardziej dojrzałe.

pixel2

Zdecydowanie najsłabszą częścią magazynu są recenzje, które zdają się być traktowane hurtem po macoszemu. W porównaniu z konkurencją zajmują proporcjonalnie mniejszą część czasopisma. Jest to o tyle ważne, że większość bolączek wydaje się być związanych z długością recenzji. Wiele z nich musi zmieścić się na jednej stronie, co w powiązaniu z układem i screenshotami zdaje się sprawiać problemy autorom. Czasem wstępna dywagacje i dygresje pożerają jedną trzecią tekstu, czasem nie starcza miejsca na konkrety, a czasem koślawi się przez to język. Jeśli recenzent ma nieco więcej miejsca, to nie jest wcale źle, ale przy obecnych ograniczeniach lepiej by było w ogóle zrezygnować z recenzji albo też zdecydować się na trzy albo cztery, ale dłuższe. Nie do końca rozumiem też podział części felietonistyczno-historycznej na działy „Credits” i „Secret level”. Może to przez to, że przegapiłem pierwszy numer, ale nie jestem w stanie wykoncypować kryteriów umieszczania tekstów w jednym albo drugim.

Nie mam natomiast zarzutów do reszty. Część felietonowa (w uproszczeniu) cieszy bogactwem tematów. Są tu teksty wspominkowe koncentrujące się na grach i sprzęcie, są prezentacje historii serii gier i studiów komputerowych, są wywiady z twórcami znanymi bardzo lub mniej, są artykuły koncentrujące się na jakimś konkretnie typie gier, są felietony koncentrujące się raczej na autorze. Dla każdego coś miłego, o ile ma się w sobie nieco ciekawości oraz/lub nostalgii. Może kogoś nie zainteresuje historia Amigi, ale za to zaciekawią perypetie serii Monkey Island. A może wywiad z Krzysztofem Kaczorowskim? A może felieton Krupik? Jak więc widzicie, dla Qbusia ciekawskiego to istny raj. Tutaj nie mają też zastosowania uwagi o brakach językowych czy warsztatowych. Nie są to może wyczerpujące dzieła sztuki reportażu, ale zdecydowanie jest solidnie.

pixel3

Na koniec odwołanie do recenzji Futu, w której to pisałem o zaskakująco niskiej cenie. Można ją skonfrontować z ceną Pixela, która wynosi 14.90. Pixel też stoi na wysokim poziomie, jeśli chodzi o stronę wizualną oraz „materiałową” – wysokiej jakości papier, eleganckie okładki, atrakcyjny skład w środku. Futu jednak i papier, i stronę wizualną ma jeszcze lepszą. Wiem, wiem – takie porównania są nieco chybione, bo to dwie osobne branże, inne grupy docelowe itp. itd., ale i jakoś nie mogę od nich uciec. By jednak nie było wątpliwości – według mnie oba czasopisma ceny swojej warte są.

Według Qbusia Pixel to najlepsza czasopismo dla graczy już od jakiegoś czasu nie nastoletnich. Może i recenzje często kuleją, ale wystarczy je pominąć, żeby dostać pełne ciekawych treści i dobrze zrealizowane czasopismo. Qbuś czyta od drugiego numeru i przestawać nie mam zamiaru.

Tytuł będzie musiał zyskać nowych, młodych odbiorców, bo ci starsi, przywiązani do legendy „SS” zapewne w dużej mierze nie zechcą po raz kolejny zaufać ekipie zajmującej się nieudaną reaktywacją magazynu z czasów ich młodości [Łukasz Malik, redaktor naczelny serwisu Gry-Online.pl, wypowiedź dla serwisu Wirtualne Media]