"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Przyszłość z przeszłości, czyli serializacja książek

Odcinek to słowo, które kojarzy się dziś głównie z produkcjami telewizyjnymi. Jednak, jak zapewne część z Was wie, słowo to ma pochodzenie gazetowo-literackie i swego czasu oznaczało dolną część gazety odciętą od reszty linią. Cóż znaleźć można było na tych oddzielnościach? Z początku publikowane były tam podróżnicze memuary, a potem powieści i to wcale nie jakieś poślednie. Fragmenty Komedii ludzkiej Balzaca publikowane w 1836 doprowadziły do podwojenia nakładu La Presse, a z czasem autorzy stali się gwiazdami prasy codziennej. Dlaczego w ogóle o tym piszę? Nie chcę tu przybliżać historii takich wydawnictw (choć ciekawostek z nimi związanych jest wiele), a raczej zwrócić uwagę na potencjalny powrót tego trendu i Wasze zdanie o nim poznać.

serializacja unsplash foto

Wszystko zaczęło się dość nietypowo, bo od odwiedzin na stronie serwisu Humble Bundle, który to specjalizuje się w sprzedaży pakietów gier w okazyjnych cenach. Część dochodów jest zawsze przekazywana na jakiś cel charytatywny, a czasem prócz gier sprzedawane są też książki w wersjach elektronicznych. Uwagę mą przyciągnął pakiet Super Nebula Author Showcase (w tym momencie już niedostępny), a zaciekawiło mnie to, że niektórym z pozycji towarzyszy dopisek „Season One”. Krótko potem otrzymałem też newsletter Book Riot, w którym to podlinkowany był artykuł z Forbesa traktujący właśnie o serializacji. W tymże artykule opisywany jest start up Serial Box, który to rok temu zebrał ponad półtora miliona dolarów funduszy i którego celem jest pożenienie książek z zyskującymi na popularności podcastami.

Chwila szperania pozwoliła odkryć, że już w 2012 roku Amazon zaczął inwestować w powieści odcinkowe, ale jakoś wieszczony przez Gazetę.pl „wielki powrót” się nie ziścił. Różnica polega jednak na tym, że korporacja Johna Bezosa była gotowa dokooptować pisarzy, który będą tworzyli odcinkowe fabuły specjalnie dla nich. Wtedy prosili o próbki od autorów gotowych na właśnie taką funkcję współpracy, a same dzieła miały być przeznaczone głównie dla posiadaczy Kindli. Dużo więcej chwil szperania doprowadziły mnie do wniosku, że fikcja serializowana póki co jest takim wiecznym hitem przyszłości. W 2013 roku angielska sieć księgarni, Waterstones, uruchomiła portal Read Petite, który miał być „książkowym Spotify”. Miesięczna subskrypcja miała wynosić 5 funtów. Dziś w sieci pozostały jedynie newsy o uruchomieniu serwisu, a sama domena jest na sprzedaż. Jeszcze wcześniej, bo w 2007 roku, firma Plympton uruchomiła serwis DailyLit, który miał oferować subskrybentom 15-minutowe fragmenty literackie. Jeszcze w 2012 było głośno o partnerstwie z Amazonem, ale sam portal zamarł w 2014, a sama firma skupiła się na innych, acz ciekawych, inicjatywach. W 2016 roku nieco zamieszania zrobił serwis Steemit, który sam siebie określał przyszłością rynku wydawniczego, ale dziś jest jakąś dziwną wariacją na temat bitcoinów. Nawet na naszym poletku zdarzały się próby: Łukasz Orbitowski tworzył w ten sposób powieść Warszawiacy dla portalu Korporacji Ha!art.

Przed Serial Boxem była jeszcze rzodkiewka, czyli Radish. Seung-Yoon Lee zebrał 3 miliony dolarów i planował oprzeć serwis na mikropłatnościach, który to model sprawdził się już ponoć w Chinach i Japonii. Aplikacja ta zdaje mieć się dobrze, choć trudno znaleźć jakieś konkretne dane finansowe. Jednak jakość treści jest ponoć mocno zróżnicowana, a wiele z książkowych seriali szybko skręca w stronę erotyki. Sam Serial Box wydaje się być jednak o tyle ciekawy, że łączy w sobie audiobooki z ebookami w formie odcinkowej właśnie. Gdy użytkownik wykupi odcinek (1,59 USD) może go wysłuchać albo przeczytać, zgodnie z upodobaniami. Serwis nie skupia się na żadnej z dwóch dróg – łączą bowiem własne produkcje z umowami z wydawcami. Na razie wygląda na to, że ta druga synergia wypada całkiem znośnie, gdyż wypuszczenie danej powieści w formie papierowej wiąże się ze skokiem popularności wersji zodcinkowanej.

Innymi słowy: nie będzie żadnej rewolucji, a raczej drobna ewolucja. Nie zapowiada się, by proza odcinkowa (tak oryginalna, jak i adaptowana) miała zawojować rynek i choćby zbliżyć się do niegdysiejszego statusu. Jednak Amazon nie porzucił swych odcinkowych produkcji, a regularne pojawianie się nowych inicjatyw wskazywałoby, że ta nisza ma pewien potencjał. Taka forma wydaje się być zresztą całkiem ciekawym sposobem na promocję czytelnictwa wśród wiecznie zabieganych i do smartfona przyklejonych, ale trudno tu cokolwiek wyrokować. Jest też druga strona, ta autorska. Dla autorów o niezbyt bogatym doświadczeniu regularne publikowanie może być nie tylko dobra wprawką, ale też metodą na regularne uzyskiwanie opinii zwrotnych. Choć z drugiej strony Internet bywa średnio pomocny w dostarczaniu konstruktywnej krytyki.

the witch serializacja

Trudno mi natomiast stwierdzić cokolwiek jednoznacznego w kontekście Polski. Przejrzałem ofertę części z wymienionych serwisów i znalazłem kilka intrygujących pozycji (The Witch Who Came in From the Cold, ReMade), ale ceny są zdecydowanie mało atrakcyjne dla polskiego użytkownika. Sezon za niecałe 20 dolarów to całkiem sporo. Kto wie, może kiedyś się skuszę i podzielę się wrażeniami, ale na razie się na to nie zapowiada. W Polsce w stronę oryginalnych produkcji zmierza na przykład Storytel, ale oni z kolei nie szatkują. Na koniec zaś, zgodnie z tradycją i obyczajem, pozostaje mi zapytać: co Wy na tę (r)ewolucję?

Przeszłość sama odchodzi, nie trzeba jej niszczyć. Sama potrafi także wrócić – szukać ani ocalać też jej nie trzeba – bo jest tuż obok za ścianą czasu.

[Hanna Kowalewska, Tego lata, w Zawrociu]

Poprzedni

Kucharz, kurier, Węgier, szpieg, czyli „Europa jesienią” Dave’a Hutchinsona

Następne

Ezoteryczny Wrocław, czyli „Toń” Marty Kisiel

8 komentarzy

  1. Tak à propos powieści ukazujących się na łamach dzienników, to „Opętani” Witolda Gombrowicza drukowano w gazetach: „Dobry Wieczór – Kurier Codzienny” oraz „Express Poranny”. Gombro ukrywał się pod pseudonimem Z. Niewieski.

    Mnie osobiście taka forma średnio rajcuje. Książki lubię czytać za jednym zamachem. Nie wyobrażam sobie kilkudniowego wyczekiwania na kolejny odcinek.

    P.S. Chochlik: „Wszystko zaczęło się dość nietypowo, bo od odwiedzin na stronie serwisu Humble Bundle, który to specjalizuje się w sprzedaży pakietów gier w okazyjnych celach.”

    • pozeracz

      Zdecydowanie, dla osób i tak czytających dużo taka forma nie jest zbyt atrakcyjna. Ciekawa może być dla tych czytających okazyjnie albo wręcz bardzo rzadko. Upodcastowienie i wrzucenie w apkę może takie osoby przyciągnąć.

  2. rob

    ostatni raz to w Polsce funkcjonowało za schyłkowego PRL i wczesnej III RP choć dotyczyło najczęściej dzieł już gotowych tylko drukowanych w odcinkach pamiętam że Zorza coś takiego robiła bodajże Kurier ,expres wieczorny itp itd z innych rzeczy ciekawe czy ktoś pamięta zeszytowe wydawnictwa z końca lat 80 bardzo słabej jakości ale za to niedrogie bodajże KAW to wydawał ja chyba w domu mam jeszcze skarb w srebrnym jeziorze coś dziejącego się na bliskim wschodzie i jakieś westerny 😉

    • pozeracz

      Ciekawe czemu tak zupełnie z tego zrezygnowano. Czy to ogólny spadek czytelnictwa? Komercjalizacja potransformacyjna?

      Mi się jeszcze kojarzy, że gdzieś pojawiały się takie comiesięczne odcinki, ale raczej były to formy krótkie bardzo. Za nic nie mogę sobie jednak przypomnieć, kto i gdzie.

  3. Szczerze mówiąc, nie widzę tego jako coś więcej niż ciekawostkę. Z dzieleniem na odcinki jest IMO tak, ze tzw. czytelnik mainstreamowy przywykł dzielić sobie książkę wedle uznania – łatwiej przestać czytać po kilku stronach i wrócić za jakiś czas niż przerwać oglądanie odcinka po kilkunastu minutach, żeby do niego wrócić. Ebooki jeszcze bardziej to ułatwiają, bo nie musisz targać ciężkiej księgi, żeby przeczytać te dwie-trzy strony na przystanku. Z kolei czytelnik fantastyczny przywykł, że odcinek (cyklu) = cała, kompletna powieść…

    • pozeracz

      Niby tak, ale przecież seriale ogląda się w formie dłuższoodcinkowej i jakoś osoby przeróżne znajdują na to czasu fury. Taką serializowaną książkę też na pewno można sobie spauzować i wrócić za chwil parę.

      Mnie bardziej martwi to, że wspomniana przeze mnie teoretyczna grupa odbiorców (narzekających na brak czasu, a chcących czytać) jest raczej dość mała. Osoby czytaniem zainteresowane i tak czytają sporo i żadne odcinki im nie są potrzebne.

  4. Kamila

    Uwielbiam tego bloga, serdecznie pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén