Motyw zwierzęcej metamorfozy jest obecny w kulturze od jej początków. Mitologia grecka pełna jest śmiertelników przemienionymi z boskiej woli, Gregor Samsa „obudził się pewnego rana” jako robak, a w oskarowej animacji W krainie bogów rodzice głównej bohaterki za łakomstwo ukarani zostali przemianą w świnie. Przemiana taka bywa formą kary, nagrody czy też mocą danej postaci. Zaś Marie Darrieussecq wykorzystała ten motyw w sposób przewrotny w swoim Świństwie.
Życie w stolicy nie jest łatwe, nawet lub zwłaszcza dla ponętnej młodej kobiety. Protagonistka powieści do swej edukacji podchodziła ze sporą rezerwą, więc teraz z radością akceptuje umowę na pół etatu za głodową pensję. Samo podpisanie nie obeszło się bez pewnej „przysługi” dla dyrektora, a sama perfumeria okazuje się być niezbyt aktywnie zakamuflowanym salonem masażu wysoce rozpustnego. Życie głównej bohaterki ulega przemianie, którą ona z początku akceptuje z zadowoleniem. Jednak szybko odkrywa, że zaczyna transformować się fizycznie, a Francja skręca w przedziwne zakątki prawicowe.
Świństwo to powieść bardzo prosta i wyrafinowana zarazem. Przybiera ona formę relacji spisywanej przez protagonistkę pod koniec jej dotychczasowych perypetii. Narratorka nie grzeszy wyrafinowaniem umysłowym ni językowym, lecz ta prostota ma pewien urok. Wszelkie obserwacje na temat przemian fizycznych przekazywane są w urokliwie bezpośredni sposób. Można odnieść wrażenie, że opisywane są przemiany dojrzewającej nastolatki, nie zaś transformacja w świnię. Czytelnik z rozbawieniem oraz/lub zażenowaniem poznaje uroki pożerania surowych ziemniaków i kasztanów, zmieniające się apetyty seksualne oraz fizjologiczne niuanse. Nie brak tu scen jednocześnie odrażających, jak i rozdzierających serce. Przysłowiowo-metaforyczna powierzchowność piękna jest tu ukazywana w sposób wręcz łopatologiczny, lecz jest to spójne z formą.
Wyrafinowanie Darrieussecq jest zaś widoczne w innych aspektach Świństwa. Ciekawy jest sam dobór zwierzęcia – w końcu świnia to zwierze hodowane do celów rozrodczych i konsumpcyjnych. Między takim żywotem a żywotem pracownicy seksualnej można poczynić wiele paralel. Ciekawe jest też to, że przemiana protagonistki wcale nie jest karą za oddawanie się nierządowi, choć na pierwszy rzut oka mogłoby się tak wydawać. Dzięki zezwierzęceniu fizycznemu może ona uciec od zezwierzęcenia moralnego, a w swej formie animalistycznej wcale nie traci głosu. Dochodzi wręcz do wniosku, że w życie w takim kształcie odpowiada jej bardziej niż to wcześniejsze. Tu znów wraca dosadność przekazu, tym razem dotycząca zezwierzęcenia ludzkości, z mężczyznami na czele.
Warto się także przyjrzeć temu, co Darrieussecq umieściła niejako na marginesach i w tle swojego debiutu. Przekształceniom fizycznym protagonistki towarzyszą bowiem niepokojące przemiany we Francji. Wybory wygrywa prawicowy kandydat, a w kraju dochodzi do wielu przedziwnych zmian, które są satyrą na francuską prawicę lat dziewięćdziesiątych. Gdzieś w tle dochodzi do rewolucji, kontrrewolucji, walki ze szkodnikami społecznymi (z psychiatrami włącznie) czy też nieokreślonych katastrof (prawdopodobnie ekologicznych) za oceanem. Na końcu czytelnik może odnieść wrażenie, że świat uległ gwałtownemu rozpadowi i cywilizacja w końcu padła na pysk, co stawia zezwierzęcenie głównej bohaterki w jeszcze innym świetle.
Marie Darrieussecq napisała powieść wywołującą szerokie spektrum emocji. Świństwo bawi, budzi odrazę, porusza, irytuje, konfunduje. Takie skomasowanie doznań na niewiele ponad stu stronach może wywołać zamęt w głowie czytelnika. U mnie był to jednak ferment zmuszający do myślenia i na pewien sposób odświeżający.
Poznań- Kołobrzeg, luty 2018
Podziękowania dla wydawnictwa Karakter za egzemplarz do recenzji
Palce dyrektora ześlizgnęły się nieco niżej i zaczęły rozpinać to, co można było rozpiąć, z tego też powodu umowa musiała zostać odłożona na biurko. Zerkając kilkakrotnie przez ramię dyrektora, przeczytałam jej tekst: pół etatu z pensją wysokości połowy zasiłku dla bezrobotnych – to pozwoliłoby mi pokryć część opłat za mieszkanie, a także kupić sobie ze dwie czy trzy sukienki […]
Ambrose
Czyli, że to ten typ literatury, który trzaska czytelnika po gębie? Lubię takie obrazoburcze klimaty.
Ciekawie byłoby przeczytać też „Świństwo” pod kątem kafkowskiej „Przemiany”.
pozeracz
Trzaska, ale w sposób dość nietypowy, nieco slapstickowy. Osoba głównej bohaterki sprawia, że nie jest to typowy sierpowy między oczy.