Fantastyka jest niemal nieskończenie zróżnicowana, jeśli chodzi o światy, które przedstawia. Można co prawda twierdzić, że jest to różnorodność pozorna, gdyż większość światów fantasy jest z grubsza taka sama, ale głównym ograniczeniem jest tu wyobraźnia autora. Nieco gorzej jest zaś, gdy przychodzi do powrotu na Ziemię – okazuje się bowiem, że bardzo rzadko pisarze wymykają się poza USA i Europę. O ile jeszcze Daleki Wschód ma nieco szczęścia, to Ameryka Południowa to niemal terra incognita. Brasyl Iana McDonalda jest chlubnym wyjątkiem.
Tag: brazylia
Zachodocentryczność naszej kultury ma to do siebie, że wiąże się też z poznawaniem konkretnych wycinków historii innych zakątków świata. Dużo uczymy się o Polsce i Europie, ale reszta świata do programu trafia tylko wtedy, gdy związek bezpośredni ma z zakątkami naszymi. Jest to poniekąd zrozumiałe, ale zostawia człowiek ze sporymi lukami. Historia Ameryki Centralnej i Południowej to niemal jedna wielka luka przykryta pojedynczymi łatami. Sąd w Canudos Sandora Maraiego to powieść zrodzona na gruncie refleksji podobnych do powyższych.
Geografia literacka to ciekawy temat do przemyśleń. Spójrzmy na Amerykę Południową – swego czasu była bardzo mocno obecna w literackim światku. Każdy zapewne kojarzy takie nazwiska jak Marquez, Vargas Llosa, Borges czy Cortázar, ale czy ktokolwiek z Was bez pomocy Wikipedii powie, kto to Machado de Assis, Euclides da Cunha albo Manoel de Barros? Gdyby nie ten wstęp, to ja bym nie wiedział, gdyż Brazylia pozostawała dla mnie terra incognita. A przecież to najbardziej ludny kraj tego kontynentu, a piąty pod tym względem na świecie. Mą ignorancja została wyleczona dzięki wydawnictwu Rebis i powieści Broda zalana krwią Daniela Galery.