Wstępy do wpisów o książkach Terry’ego Pratchetta, zwłaszcza tych ze Świata Dysku, mógłbym napisać tak długie jak zwyczajna recenzja. Postaram się jednak być zwięzłym. Nie jest to łatwe, gdyż fantastyczna literatura Anglika towarzyszyła mi od samych początków mego czytelnictwa. Od pewnego momentu czytałem na bieżąco wszystko, co wychodziło, ale kilka kąsków zostawiałem sobie, gdyż… chciałem, żeby ta seria nigdy się nie skończyła. Niedawno stwierdziłem jednak, że przecież koniec może oznaczać początek czytania ponowionego. I dlatego dziś na blogu goszczą Ruchome obrazki, czyli ostatnia (z wyłączeniem podserii o Tiffany Obolałej) z nieczytanych.