Czasem więź z danym autorem czy też autorką wytwarza się nie (tylko) za sprawą literatury, a przypadków pozaksiążkowych. Dla mnie było tak z Johnem Barthem, którego pewne opowiadanie omawialiśmy na zajęciach z analizy tekstów literackich na studiach. Po lekturze opowiadania ze zbioru Zagubiony w labiryncie śmiechu prowadząca zajęcia kazała nam – grupa złożona z kilkunastu studentek i jednego Pożeracza – odgadnąć… tożsamość narratora. Zgadłem tylko ja i od tamtego momentu poczułem przewrotną bliskość z pisarzem i jego poczuciem humoru. Po latach wielu nie mogłem sobie odmówić zakupienia Opowiadać dalej, by sprawdzić, czy więź nie obumarła.