Historia wypraw polarniczych pełna jest wielkich dramatów, heroicznych wyczynów i szkorbutu. Wydaje się więc, że mogłaby to być idealna pożywka dla pisarzy czy filmowców, lecz zapewne mało kto jest w stanie wymienić choć jeden film fabularny lub powieść o tej tematyce. Wydany ponownie Terror autorstwa Dana Simmonsa to zapewne jedyne, co niektórym przyjdzie do głowy. Opowieść ta pozornie paradoksalnie ukazuje jednocześnie, czemu mało kto zapuszcza się w tę tematykę, ale i budzi chęć na więcej.

terror okładka

Przejście Północno-Zachodnie to szlak, który odkryć starało się wiele brytyjskich ekspedycji. Wyznaczenie drogi morskiej przez labirynt wysypek i lodu przy północnym wybrzeżu Kanady było znacznym osiągnięciem dla Imperium brytyjskiego. W maju 1845 roku rusza kolejna wyprawa. Kierowane przez Sir Johna Franklina, weterana podobnych wojaży, okręty HMS Erebus i HMS Terror wypływają w rejs. Wszyscy członkowie wiedzą, że będą musieli zapewne zmierzyć się z porażającym mrozem, pogodą oraz lodem, ale też głodem i chorobami. Nie widzą jednak, że z wyprawy nikt nie wróci. Nie wiedzą, jak groźne mogą być skutki szemranego przetargu. Nie wiedzą, że pośród lodu czai się coś, co będzie mordowało ich z przerażającą efektywnością.

Choć zabrzmi to banalnie, na sam początek warto zaznaczyć, że Terror Dan Simmonsa nie każdemu przypadnie do gustu. Wiele osób może odrzucić tempo opowieści w połączeniu z jej długością. Autor nie śpieszy się z budowaniem świata ani nie popycha akcji dramatycznymi skokami do przodu. Z początku drobiazgowo przedstawia graczy, miejsce oraz tło akcji. Po pewnym czasie akcja nieco nabiera nieco rumieńców, lecz i tak wydarzenia następują po sobie niezbyt śpiesznie z wyjątkiem scen koncentrujących się na starciach z tytułowym Terrorem. W tych momentach ukazuje się zresztą kunszt autora, który potrafi błyskawicznie zmienić tempo i wykorzystać budowane przez siebie napięcie. Z jednej strony takie tempo akcji idzie w parze z treścią powieści (utknięcie w lodzie nie jest zdarzeniem zbyt dynamicznym), lecz z drugiej część czytelników może uznać, że Simmons zbyt wiele czasu i miejsca poświęca na niepotrzebne drobiazgi. Mieszane odczucia może budzić też zakończenie oderwane niejako od głównego wątku oraz obecność elementów nadprzyrodzonych. Te ostatnie potęgują napięcie, lecz można odnieść wrażenie, że Terror byłby bez nich jeszcze bardziej wyrazisty.

terror obraz

„Erebus” i „Terror” w Antarktyce, John Wilson Carmichael / 1847

Jeśli jednak czytelnik da się ponieść temu rytmowi, okazuje się, że te szczegóły składają się na niesamowitą atmosferę Terroru. Bogactwo informacji o życiu na statku, pokonywaniu lodu innych elementach sztuki marynistyczny czy nawet przerażająco kompletny opis przebiegu szkorbutu pozwalają wsiąknąć w świat powieści. Bogatszemu w wiedzę odbiorcy łatwiej współodczuwać z postaciami. Jest o to o tyle łatwiej, że Simmons z rozmachem podszedł też do kwestii bohaterów i narracji. Terror jest bowiem podzielony na rozdziały prezentowane z punktu widzenia jednej postaci – część z nich co prawda powtarza się regularnie (np. kapitan Crozier, którego można uznać za głównego bohatera), lecz i tak liczba tych narratorów robi wrażenie. Podziw budzi także ich różnorodność i sugestywność. Osobowości, które autor nadał członkom wyprawy, są wiarygodne i sprawią, że czytelnik będzie niektórym z nich sympatyzował, niektórych znienawidzi, a w może i w którymś z marynarzy odnajdzie samego siebie. Dzięki temu Terror tak dobrze wywołuje uczucia nadziei, beznadziei, bezsilności, strachu i wielu innych, które przepełniają załogę. I to właśnie te emocje decydują o tym, że Terror czyta się dobrze, ale i jednocześnie nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Zwłaszcza gdy jedyne, co spotyka bohaterów to (zgodnie z cytatem z Lewiatana Hobbesa) „samotność, bieda, podłość, cierpienie i przemijanie”.

dan simmons

Terror Dana Simmonsa to powieść, która przeraża, pozbawia nadziei i wciąga. Spokojne tempo akcji oraz drobiazgowość autora przez niektórych zostaną odebrane jako wady, lecz dla pozostałych będą elementem stylu, który przekłada się na emocjonującą opowieść. Mieszane odczucia może budzić zakończenie, lecz drogę do niego warto pokonać, zwłaszcza jeśli jest się fanem powieści grozy. Ciekawe, czy prawa do Terroru wykupi kiedyś jakieś studio filmowe, gdyż wydawać by się mogło, że to dobry materiał na niezły horror.

Określenie pozycji statku było prawdopodobnie najbardziej bezużyteczną rzeczą, jaką zrobił w całym swym długim życiu wypełnionym robieniem bezużytecznych rzeczy.