Mam nieco wstydliwe wyznanie na początek tego wpisu. Będąc młodą lekarką… Wróć. To nie to wstydliwe wyznanie. Pacholęciem w wieku podstawówkowym będąc, zaczytywałem się częściej w komiksach niż w książkach. Ze względu na ograniczony budżet byłem w stanie kupować tylko Spidermana, ale za sprawą klasowego podziału czytałem większość pozycji wydawanych przez TM-Semic. Z czasem jednak, mimo wydania w jednym czasie kilku iście spektakularnych historii (Maximum Carnage, Doomsday itd.), wydawnictwo podupadło, a ja z czasem przerzuciłem się na książki.
Nie odcinam się jednak od swych mrocznych komiksowych korzeni, a i wręcz przeciwnie – chętnie do nich wracam. Ostatnio mam do tego okazję za sprawą Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, której to kolejne tomy czytam za sprawą koleżanki N., którą z tego miejsca pozdrawiam serdecznie. Poniżej zaś pokrótce opiszę swoje pojedynki z pierwszymi pięcioma tomami
The Amazing Spider-Man. Powrót do domu
Pierwszy tom to nowy początek dla Spider-Mana – J. Michael Straczynski odświeża historię Człowika Pająka, wzbogacając ją o elementy mistyczne. O ile takie retroaktywne zmiany budzą wątpliwości, zwłaszcza, że Spidey zawsze kojarzony był raczej z nauką (wiele jego przeciwników to przykłady na pomyłki nauki), ale historia sama w sobie jest ciekawa. Trzy elementy składowe (tajemniczy sprzymierzeniec, który zaskakująco dużo wie o bohaterze; potężny przeciwnik, który intensywnie nim poniewiera; całkiem niezła kreska) sprawiają, że historię czyta się z przyjemnością.
Astonishing X-Men. Obdarowani
Ten tom to bardzo ciekawe spotkanie Jossa Whedona z Mutantami. Tym razem centralnym problem historii jest pojawienie się leku na mutacje. Wynalazek ten dzieli po raz kolejny drużynę mutantów i jeszcze bardziej utrudnia im egzystencję w „zwykłym świecie”. A w dodatku pojawia się potężny (a jakże), nowy (a jakże) przeciwnik. Tu także kreska nie zawodzi, lecz najmocniejszą stroną jest i tak scenariusz pióra wspomnianego Whedona. Dialogi brzmią naturalnie, fabuła trzyma się kupy, a samej historii nie brakuje napięcia i akcji. A odpowiednio emocjonalne zakończenie zapowiada dalsze kłopoty. Według mnie to najlepszy z pierwszych pięciu tomów WKKM.
Iron Man. Extremis
Fraza klucz w przypadku tego tomu to „mieszana uczucia”. Z Iron Manem nie miałem nigdy zbyt wiele do czynienia – nie czytałem żadnych komiksów na nim skoncentrowanych, nie widziałem nawet w całości żadnego z trzech filmów z Robertem Downeyem Juniorem. Całkiem nieźle wypada tu fabuła (eksperymenty, zdrada, prawie-że-zgon), ale za dużo tu było komicznych wręcz retardacji. Tony Stark nagle przerywa poszukiwania niezwykle niebezpiecznego uciekiniera, żeby spotkać się ze znajomym z dawnych czasów, który raczy nas tanimi moralitetami. Może to była próba rozwijania „ludzkiej” strony Starka, ale wypadło to słabo. Kreska jest całkiem oryginalna, ale nierówna: świetnie wypada w scenach akcji, ale słabo w scenach statycznych (zwłaszcza w przypadku twarzy postaci).
Wolverine
Wolverine to jeden z najbardziej popularnych bohaterów z uniwersum Marvela, ale przez długi czas w komiksach był jedynie aroganckim furiatem. Seria stworzona wspólne przez Chrisa Claremonta i Franka Millera była jedną z pierwszych, które rozwijały tę postać. Zakochany Logan zostaje boleśnie upokorzony, próbując walczyć o swą ukochaną, Mariko. Teraz musi przełamać wstyd, odrzucić alkohol i odkupić swe niepowodzenia. Ta rysowana w klasycznym historia momentami nieco trąci myszką (np. przy prezentacjach czarnych charakterów), ale w sumie całkiem nieźle zniosła próbę czasu. Jednak wszystkich, którzy chcieliby lepiej poznać tę postać, i tak polecam Weapon X.
The Amazing Spider-Man. Narodziny Venoma
A tu mamy do czynienia za smutnym przypadkiem rozminięcia się oczekiwań z rzeczywistością. Spiderman to jeden moich ulubieńców (ach, ta nostalgia), Venom jeden z ulubionych antagonistów i do dziś miło wspominam serię Maximum Carnage. Miałem więc spore oczekiwania względem tego tomu. Niestety, okazało się, że czas nie obszedł się zbyt łaskawie z tą historią. Może to kwestia tego, że oś fabularna była rozstrzelona po wielu seriach pajęczych komiksów, a w WKKM ujęto tylko te kluczowe, ale brakowało mi tu czegoś. Nie do końca mi się podobało też, że to geneza zajmowała więcej czasu, a Venom pojawia się dopiero na końcu. W dodatku starcia z nim były dla mnie rozczarowujące. Ze smutkiem podsumowuję, że ten komiks ciekawy jest głównie ze względów „historycznych”.
Traktując sprawę zbiorczo: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela to świetny pomysł. Jeszcze lepszym pomysłem jest mieć koleżankę, która ma całą… Ale nie o tym miałem. WKKM to inicjatywa cenna zwłaszcza na polskim rynku, któremu często z komiksami nie było po drodze. Wydawnictwo Hachette w przystępny sposób udostępnia czytelnikom historie, które pewnie inną drogą do Polski by nie trafiły. Teraz zaś czeka mnie tragiczna randka z Dark Phoenix.
Na początku Marvel stworzył Zagrodę i Styl.
Zagroda nie miała formy i istniała w pustce; ciemność padła na lica Rysowników.
I Duch Marvela zstąpił na oblicza Scenarzystów.
I rzekł Marvel: „Niech się stanie Fantastyczna Czwórka”.
I stała się Fantastyczna Czwórka.
I ujrzał Marvel, że była dobra.[Stan Lee, za Sean Howe „Niezwykła historia Marvel Comics”]
Natalia
Koleżanka N. 'odzdrawia’ i poleca się na przyszłość. Na mojej półce czeka na Ciebie jeszcze kilkadziesiąt komiksów z WKKM 🙂
kocham komiksy
A ja kocham komiksy! Komiks, manga, anime, czytam wszystko.