Przyznam się Wam do czegoś (w pewnych kręgach) wysoce wstydliwego: nie polubiłem się z pierwszymi grami z serii Fallout. Wiem, wiem… Dla każdego trzeźwo myślącego przedstawiciela homo sapiens nie będzie to żadna ujma na honorze, ale w zalewie zachwytów, pochwał i innych peanów czułem się nieco odtrącony. Jak się zapewne domyślacie, wspominam o tym nie bez kozery, a z powodu rozminięcia się z powieścią Briana Aldissa. Wiosna Helikonii mnie po prostu do siebie nie przekonała.

wiosna helikonii

Helikonia to planeta krążąca wokół dwóch słońc, na której panuje Wielki Rok obejmujący trzy tysiąclecia znane z Ziemi. Cywilizacje, które rodzą się wiosną, rozkwitają latem, a następnie umierają wraz z nadejściem wielopokoleniowej zimy. Aktualnie kończy się te z okrutnie długa pora chłodu. Plemiona kontynentu równikowego wyłaniają się ze swoich kryjówek i ponownie mogą toczyć walki o ziemie z okrutnymi, bykopodobnymi fagorami. W Oldorando na nowo odkryte zostaje handel, pieniądz i społeczne porządki. Wszystko to od wielu lat obserwują mieszkańcy Ziemskiej Stacji Obserwacyjnej Avernus.

Napiszę to od razu: Wiosna Helikonii to dla mnie kolejny przykład książki, której zalety mógłbym wymieniać akapitami, a jednocześnie nie zachwyciły mnie zupełnie. Zacznę więc od tych zalet, by w następnych akapitach spróbować wyłożyć (Wam i sobie), dlaczego taki przypływ pozytywów poklaskiem się nie skończył. Najważniejszym z tych walorów jest światotwórstwo. Helikonia to świat stworzony w sposób przemyślany, kompleksowy i z dbałością o szczegóły. Niech za potwierdzenie sumienności Aldissa świadczą jego konsultacje z naukowcami różnych specjalizacji, u których zasięgał rady w zakresie stosowności swoich pomysłów. Amerykanin obmyślił bowiem nie tylko specyficzną sytuację astronomiczną, ale i złożoną biosferę z nią powiązaną, a wszystko to wpływające na mieszkańców planety oraz ich ewolucję społeczną i naukową. Wielokierunkowość oraz rozmach (także czasowy) całego „projektu” naprawdę robi wrażenie, ale jest i druga strona medalu.

aldis wiosna okładka

Tim Gill się postarał — Pożeracz ma słabość do takich klasycznych okładek SF

Już w trakcie spisywanie tego tekstu doszedłem do wniosku, że jednym z głównych powodów mego rozminięcia się z tą powieścią jest wrażenie swoistego pośpiechu. Nie chodzi tu nawet o to, że Wiosna Helikonii to szalony fabularny pęd, gdyż tak nie jest, ale o pozornie zbyt intensywne tempo zachodzących zmian. Wydawać się bowiem może, że na przestrzeni jednego książkowe pokolenia dochodzi do zmian, które w „naszym” świecie zajęły jedno… tysiąclecie. Jednocześnie świadomość takiego rozmachu utrudniła mi sympatyzowanie z bohaterami, co jest tym bardziej dotkliwe ze względu na to, że są dobrze napisani. Czytelnik ma tu bowiem okazję spotkać sporą grupę postaci o zróżnicowanych charakterach i dążeniach, a ze względu na ambicje i żądze trudnych do jednoznacznej oceny. Całkiem ciekawie wypada też pokazanie dynamiki relacji władzy/wiedzy pomiędzy mężczyznami a kobietami. Jedyne, czego można żałować, to niewykorzystanie w pełni potencjału fagorów — póki co ich obca, bogata kultura przedstawiona jest fragmentarycznie, na marginesach.

Tak zupełnie subiektywnie i niejako obok samej powieści, Wiosna Helikonii może też stanowić ciekawy przyczynek do dyskusji o science fiction jako gatunku. Jak wiele nauki trzeba w fantastyce naukowej? Czy naukowe podwaliny świata to dość, by powieść uznać za przynależną do tego gatunku? A gdyby do Władcy Pierścieni dodać statek kosmiczny orbitujący wokół Ardy i wspomnieć o nim co kilka rozdziałów, to zmieni się gatunkowa szufladka? Powieść Aldissa przedstawia bowiem społeczeństwo de facto przedśredniowieczne (z drobniutkimi wyjątkami), a kluczowe elementy esefowe są w zasadzie niediegetyczne. Koniec końców są to jednak rozważania zakręconego filologa, a dobra literatura obroni się (lub nie) niezależnie od gatunku.

brian aldiss

Wiosna Helikonii to powieść, która według wielu znaków na stronach i poza nimi jest lekturą bardzo dobrą, ale marudny Pożeracz tym razem okazał się czarnym baranem. Kompleksowe, nauką podparte światotwórstwo i ciekawy zestaw postaci nie przebiły się przez wątpliwości związane ze społecznym pędem i wywołanym z nim poczuciem instrumentalności tych bohaterów. Lato Helikonii już niedługo trafi do księgarń, ale chyba trochę poczekam z lekturą.


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję

vesper logo

Wiosna Helikonii rozkwitła też tam:

Wam się zdaje, że żyjemy pośrodku wszechświata. A ja wam powiadam, że żyjemy pośrodku podwórza.